Nie tak wyobrażał sobie spotkanie w Rybniku trener Lech Kędziora. Jego podopieczni zaczęli starcie z PGG ROW-em Rybnik od podwójnego zwycięstwa, ale szybko zaczęli tracić atuty. Przełożyło się to na dotkliwą porażkę 37:53.
- Na pewno spodziewałem się więcej po Andersenie, bo wygrał pierwszy wyścig razem z Tungatem - powiedział Kędziora.
Czytaj także: PGG ROW nie spełnił woli prezesa
Duński żużlowiec, który ma być jednym z liderów Orła Łódź w tym sezonie, zdobył tylko 5 punktów i bonus. - Po pierwszej serii warunki na torze zaczęły się zmieniać i moi zawodnicy nie nadążali z dopasowaniem silników. Na torze w Rybniku ciężko wygrać w takich okolicznościach - wytłumaczył Kędziora.
Trener Orła nie ukrywał, że większych pretensji nie może mieć jedynie do Tobiasza Musielaka. - Im dalej w las, tym bardziej odstawaliśmy od rybniczan. Jeden Musielak to za mało, by pokonać PGG ROW. Znacznie więcej spodziewałem się po pierwszej i drugiej parze. Bo czterech żużlowców zdobyło 19 punktów. Nie takiej postawy od nich oczekiwałem. Młodzież też nie dopisała - dodał.
Czytaj także: Piotr Żyto nie przejął się krytyką
Tak wysoka porażka sprawiła, że łodzianom trudno będzie o wywalczenie punktu bonusowego za lepszy wynik w dwumeczu. - Na razie o tym nie myślę. To spora różnica, przy tak silnym zespole jak PGG ROW. Mamy jednak trochę czasu, by przygotować się do rewanżu - podsumował Kędziora.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: Nawet jeśli to miałoby być raz, to dziękuję za taki wieczór z Lublina