Marta Półtorak. Półtora okrążenia: Piękna bajka o kopciuszku. Paweł Miesiąc, człowiek, który pali podręczniki

Newspix / Piotr Charchula / Na zdjęciu: Marta Półtorak
Newspix / Piotr Charchula / Na zdjęciu: Marta Półtorak

- Rok 2019 proponuję ogłosić rokiem Pawła. W PGE Ekstralidze mamy robiącego furorę Miesiąca, a w drugiej jesteśmy świadkami wielkiego powrotu Hliba - pisze w swoim najnowszym felietonie Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

Gdy prowadziłam klub z Rzeszowa Paweł Miesiąc i Dawid Stachyra tworzyli w Stali najlepszą parę w Ekstralidze. Obserwowałam jak Paweł dorastał zawodniczo. Na pewno nie należał do tej grupy żużlowców, którym wszystko przychodziło z łatwością. Był trochę typem niepokornym, rogatą duszą. Ale być może tak kształcony na przestrzeni kolejnych lat charakter pomógł mu i teraz zbiera tego owoce.

Nie miał łatwo i brakowało mu też odrobiny szczęścia. Długo nie potrafił znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca. Rzucało go po klubach. Tułał się po drugiej lidze. To doskonały materiał na gotowy scenariusz filmu. Dla mnie Paweł jest fenomenem i kopciuszkiem. Albo pozostając w konwencji bajkowej, brzydkim kaczątkiem, które wyrosło na pięknego łabędzia. Wyważył drzwi do bram PGE Ekstraligi razem z futryną, przebijając po drodze ścianę.

CZYTAJ TAKŻE: Człowiek Miesiąca. Ograł mistrza Europy i medalistę mistrzostw świata

Życzyłabym sobie, aby pozostał sobą, bo to bardzo skromny i pracowity chłopak. Wiele osób jest pewnie zaskoczonych, że po dwunastu latach przerwy, w wieku 34 lat, da się robić taką furorę w najlepszej lidze świata. Niech jego przykład będzie drogowskazem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba tylko chcieć i mieć w sobie niezliczone pokłady samozaparcia w dążeniu do celu.

ZOBACZ WIDEO Co z żużlem w Warszawie? Problemów nie brakuje

Chłopak ma teraz swoje pięć minut. Pewnie wyskakuje z lodówek w każdym domu kibiców żużla. Ale to dobrze. Zasłużył na szacunek i mam nadzieję, że jego chwila potrwa dłużej niż tylko jeden sezon. "Jednotrzałowców" mieliśmy wielu. Przerabiałam takie przypadki. Najjaskrawszy pochodził ze Szwecji i nazywał się Mikael Max. W 2005 roku lał rywali o pół prostej. Dominował niczym Nicki Pedersen w cyklu Grand Prix. Rywalom opadały ręce na samą myśl, że muszą z nim stanąć pod taśmą. Od kibiców otrzymał pseudonim "Cyber Mike". Wierzę, że Paweł ustabilizuje się na wysokim poziomie i tych sezonów konia zaprezentuje nam jeszcze przynajmniej kilka.

Jeśli Paweł utrzyma taką dyspozycję do końca rozgrywek, na sto procent odbierze nagrodę dla Odkrycia sezonu. Nie ma co do tego wątpliwości. Wówczas, na długo przed uruchomieniem głosowania, można zacząć grawerować nazwisko Miesiąc na statuetce.

Paweł Miesiąc równa się emocje. Żużlowiec Speed Car Motoru Lublin jest w wąskim gronie zawodników, którzy umieją zrobić coś z niczego. Wydaje mi się nawet, że kibice trzymają kciuki, aby Paweł został na starcie i musiał przebijać się z dalszych pozycji. Zacieramy wtedy ręce. Mamy już pewność, że coś się zacznie dziać, a z toru nie będzie wiało nudą.

On zaprzecza wszelkim podręcznikom i zadaje kłam teorii, że w PGE Ekstralidze po przegranym starcie nie da się skutecznie wyprzedzać. Wmawiano nam, że bez dobrego refleksu Miesiąc zostanie przez tę ligę zjedzony. Tymczasem to on połyka kolegów na torze. Paweł wyciska maksa ze swoich motocykli. Nie uznaje półśrodków w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Trudno przyznać, że Paweł płynie ma motocyklu. Nieraz dziwię się, jak ten jego szarpany styl jest szaleńczo skuteczny. Przecieramy oczy ze zdziwienia, bo coś, co teoretycznie nie ma prawa się udać, on wykonuje z olbrzymią łatwością i lekkością.

CZYTAJ TAKŻE: Promujemy młodych i Pawła Miesiąca

Ponadto na każdym kroku udowadnia, że kiedy pod czterema literami dosiada najwyższej jakości sprzętu, zrobi z niego użytek jak mało kto. Z czterdziestego pierwszego miejsca na pierwsze? Nie widzę przeszkód. Ufam, że w Miesiąca parku maszyn jest więcej niż tylko jeden złoty silnik, a gdy on padnie, skończy się i bajka Pawła.

Rok 2019 proponuję ogłosić rokiem Pawła. W PGE Ekstralidze mamy robiącego furorę Miesiąca, a w drugiej wielki powrót Hliba. Co z tego, że to najniższy poziom. Chłopak po wielu latach przerwy wraca i bierze ją praktycznie z marszu. I nie jeżdżą tam zawodnicy, którzy wypadli sroce spod ogona. Teraz wypadałoby znaleźć im do kompletu trzeciego muszkietera o imieniu Paweł, ale w Nice 1.LŻ. Niech takich kolorowych ptaków w naszych ligach żużlowych pojawia się więcej, bo oni ubarwiają naszą ukochaną dyscyplinę sportu.

Marta Półtorak

Źródło artykułu: