Grand Prix Polski. Bartosz Smektała: W GP jestem przejazdem. Ważne zawody, nie kwalifikacje

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / IMŚJ. Bartosz Smektała
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / IMŚJ. Bartosz Smektała

Bartosz Smektała zajął dwunaste miejsce w kwalifikacjach przed BOLL Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. Polak wybrał na zawody na PGE Narodowym szósty numer startowy. 21-latek liczy, że w turnieju pójdzie mu lepiej niż w jeździe na czas.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Jakie wrażenia po piątkowym treningu i kwalifikacjach?

Bartosz Smektała (żużlowiec Fogo Unii Leszno): Muszę przyznać, że podczas pierwszych jazd treningowych poznawałem kąty tego toru. Za dużo nie mogłem powiedzieć o motocyklu. Skupiałem się na tym, żeby dobrze jechać i optymalnie pokonywać poszczególne okrążenia. Tor był bardzo dobrze przygotowany. Mam nadzieję, że nie ważne, jak się jechało w treningu czy kwalifikacjach, ważne, by dobrze wypaść w zawodach.

[b]

Czy pomógł panu cokolwiek fakt, że w zeszłym roku pełnił rolę rezerwowego w tych zawodach?[/b]

Trochę tak. Wiedziałem, gdzie są szatnie, toalety i jak w ogóle się tutaj odnaleźć w tym parku maszyn w tunelu pod PGE Narodowym.

A jeśli chodzi o odczytanie toru?

Na pewno trochę też. Geometria jest taka sama. Nawierzchnia jednak jest inaczej przygotowana niż w zeszłym roku. Teraz do Warszawy przywiozłem inne silniki, na których w zeszłym roku nie startowałem.

ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta: Grisza jest twardy, ale to nie oznacza, że będzie lepszy

Czym się pan sugerował przy wyborze numeru startowego?

Nie da się ukryć, że polami startowymi. Wiadomo, że przy tak mocnej i wyrównanej stawce mają one znaczenie. Tutaj nie ma słabych wyścigów i prędzej czy później będzie trzeba jechać i tak z gorszego pola startowego. Bardziej chodziło o to, kiedy ma się dane pole. Po równaniu nawierzchni lepiej jechać z wewnętrznych pól startowych. W drugiej części zawodów czasami lepiej być na zewnętrznym polu. Koniec końców i tak trzeba sobie poradzić z każdego pola.

Zobacz także: Nie musisz mieć prawa jazdy, żeby zostać mistrzem świata na żużlu

Okazało się, że ci, którzy byli najszybsi na treningu nie do końca odegrali czołowe role w kwalifikacjach i odwrotnie. Jason Doyle był na szarym końcu sesji treningowej, a zajął drugie miejsce w jeździe na czas w pojedynkę. Można to jakoś wytłumaczyć?

Po to jest trening, żeby testować ustawienia. Widocznie Jason Doyle sprawdzał różne rzeczy podczas sesji treningowej. Każdy zawodnik na Grand Prix przywozi trzy motocykle. Nie widziałem, na ilu jechał Australijczyk, ale może było tak, że w każdym wyjeździe na innym, aż w końcu wybrał sobie ten najlepszy. Tam, gdzie faktycznie liczył się czas, pojechał tym najszybszym motocyklem. Wiadomo, że pola startowe są ważne, ale nie ma co się na nich specjalnie skupiać.

Podoba się panu ten nowy system?

Jest to na pewno coś nowego. Za dużo nie mogę o tym powiedzieć, bo w Grand Prix na razie jestem tylko przejazdem. Inni będą ścigać się przez cały sezon i oni pewnie po większej liczbie rund, powiedzą coś więcej na ten temat. Ja to obserwuję z boku.

Zobacz także: Patryk Dudek: Tor będzie do ścigania

Czym dla pana będzie występ na PGE Narodowym podczas BOLL Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland?

Na pewno jest to ogromne wydarzenie. Bardzo się cieszę, że otrzymałem nominację i mogę pokazać się na PGE Narodowym w Warszawie. Nie ukrywam, że gdyby te zawody odbywały się w Lesznie, byłbym spokojniejszy. Jeżdżę tam na co dzień, znam tor i czuję się na nim jak w domu. W Warszawie jest zupełnie coś innego. Nikt tutaj nie jeździ na co dzień, tylko raz do roku. Zawodnicy z Grand Prix mają już doświadczenie, którego mi brakuje. Zobaczymy, co wydarzy się w sobotę.

Z jakiego wyniku byłby pan zadowolony?

Nie będę mówił, w co celuję. Najważniejsze, żebym z uśmiechem na twarzy wracał do domu i czuł, że było warto tutaj pojechać.

Komentarze (0)