Grand Prix Polski. Krzysztof Cegielski: Janusz Kołodziej był zdecydowany na numer 1. Ja tego numeru nie lubiłem (wywiad)

Newspix / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Krzysztof Cegielski, Janusz Kołodziej
Newspix / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Krzysztof Cegielski, Janusz Kołodziej

Krzysztof Cegielski wybrałby inny numer startowy niż Janusz Kołodziej, który z góry miał upatrzoną jedynkę. Uważa, że Woffinden i Zmarzlik mogą sobie poradzić bez treningu i z losowanymi numerami, pod warunkiem, że dobrze zaczną zawody w Warszawie.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik WP SportoweFakty: Janusz Kołodziej był najszybszy na treningu. W kwalifikacjach poszło mu nieco gorzej, ale i tak wybierał jako jeden z pierwszych. Wziął jedynkę, która chyba nie jest najgorszym numerem startowym?

Krzysztof Cegielski: Ja z kolei nie lubię tego numeru, ale Janusz od początku chciał jedynkę i sobie ją wybrał. Takie mieliśmy ustalenia, że jak wygra te kwalifikacje, wybierze numer 1. Wiedziałem, że jak będzie w czołówce, to ta jedynka zostanie, bo zawodnicy raczej jej nie wybierają. Janusz ma swoje powody, dla których wybrał ten numer i to się zazwyczaj sprawdza.

[b]

Zadowoleni jesteście z tych kwalifikacji, które po raz pierwszy zagościły w żużlowym cyklu Grand Prix?[/b]

Janusz pojechał bardzo dobre kwalifikacje. Chyba najbardziej wiarygodne na tle innych zawodników, czyli ten cały trening przejechał w różnych warunkach. Zarówno po równaniu, jak i kiedy tor był już rozjeżdżony. Przetestował różne warunki. Okazało się, że tam był najszybszy. W kwalifikacjach, które polegają na jeździe w pojedynkę, ten kto miał szczęście i jechał po równaniu, zyskiwał przewagę nad rywalami. Tak to się akurat ułożyło w piątek. Janusz, jadąc na końcu stawki, jako zwycięzca treningu, na najgorszym torze, uzyskał i tak niezły czas.

Czyli nie opłaca się być szybkim na treningu?

Ciężko też przejeździć cały trening na pół gazu, żeby zaczynać z kolei kwalifikacje. Niezłych numerów startowych jest dosyć dużo. Nie trzeba od razu wygrywać kwalifikacji, by być zadowolonym z numeru.

ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem

Janusz Kołodziej wybrał numer jeden, czyli będzie zaczynał wszystkie serie sobotnich zawodów. Pana przyjaciel lubi jeździć po równaniu toru?

Są obiekty, tory, na których daje to handicap. Toru w Warszawie nie zna i być może czuje, że ta jedynka może mu pomóc. Będzie wyjeżdżał na tor po każdym równaniu. Można mówić banały, że trzeba się nastawić na start, bo będzie ciągle równo. Tak pewnie Janusz zrobi.

Podobają się panu kwalifikacje przed zawodami Grand Prix?

Ta formuła bardzo mi się podoba. Ekscytacji tymi czasami było sporo. Na żywo na stronie cyklu SGP analizowaliśmy zaraz to wszystko. Podobnie na ekranie na stadionie i w parku maszyn. To jest znak czasu. W tej kwestii żużel na pewno się rozwija. Narzekamy, że speedway się nie ewoluuje wraz z postępem technologicznym. Tutaj na pewno ten rozwój widać. Nie musimy już stać ze stoperami i każdy tak mierzy inny czas temu samemu zawodnikowi.

Zobacz także: Historyczne kwalifikacje za nami

Wreszcie te treningi, a później kwalifikacje są o coś...

Zawodnicy przed treningiem mówili, że to w ogóle nie ważne, że to nie ma żadnego przełożenia. Widać jednak, jak bardzo się starali, by być w tej czołówce kwalifikacji i mieć teoretycznie lepszy numer niż konkurent.

Czym zawodnicy mogli się sugerować, wybierając taki, a nie inny numer startowy?

Myślę, że każdy czymś innym. Generalnie zawodnicy kierują się tym, by zawody zaczynać od pól wewnętrznych. Najczęściej wolą jechać z pierwszego lub drugiego pola startowego. Starają się unikać numeru, który dwa razy startuje z trzeciego pola. Warszawa jest akurat tutaj złudna. Statystyki mówią, że tor C jest zazwyczaj bardzo dobry na tym obiekcie. Myślę, że każdy coś miłego dla siebie znalazł, no chyba, że było się losowanym tak jak Zmarzlik, Woffinden czy Fricke.

No właśnie, kandydaci do tytułu mistrza świata zmuszeni byli opuścić trening i kwalifikacje. Może się to przełożyć na ich sobotni występ?

Myślę, że może mieć to duże znaczenie. Jeśli Woffinden czy Zmarzlik trafią od razu, to sobie poradzą. Mają doświadczenie z poprzednich lat z tego toru. To może im pomóc. Mogą od początku rządzić i dzielić bez treningu. Wcale się nie zdziwię, jeśli tak będzie. Gdy z kolei zaczną zawody z kłopotami, mogą mieć problem, żeby się pozbierać. Pytanie, czy nie będzie już wtedy za późno, żeby coś osiągnąć.

Czytaj także: Wraca dyskusja o fotokomórkach

Źródło artykułu: