Jarosław Hampel, Bartosz Smektała, Paweł Przedpełski, Szymon Woźniak, Krzysztof Buczkowski i Sebastian Niedźwiedź przepadli w eliminacjach Grand Prix. W GP Challenge nie będzie Polaka. - Nasi ewidentnie nie trafili z formą, ale nie mówiłbym o kryzysie polskiego żużla - komentuje Wojciech Żabiałowicz, legenda Apatora Toruń.
- Inna sprawa, że po tej lekcji pokory muszą być wyciągnięte daleko idące wnioski. Dla kibiców to jest z pewnością bardzo smutne wydarzenie, a i dla samych zawodników również. Przecież też obiecywali sobie wiele po tej imprezie - dodaje Żabiałowicz.
Czytaj także: Polacy dali plamę. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce 23 lata temu
Były żużlowiec uważa, że do tego, co się stało, rękę przyłożyli działacze, którzy nie dali nominacji Piotrowi Pawlickiemu. Zawodnik Fogo Unii Leszno jest w świetnej formie, szaleje na ligowych torach. - Został jednak ukarany za to, że się wychylił i powiedział głośno o sytuacji z nieprawidłowym torem na finale Złotego Kasku - uważa Żabiałowicz.
ZOBACZ WIDEO: Kibice hejtowali żużlowca Get Well. Nie rozumieli, że ma zobowiązania wobec klubu
- Miał długi język, był szczery i za to zapłacił. Nie może być jednak tak, że działacze arbitralnie rozkazują zawodnikom, że ci mają jeździć zawsze i wszędzie. Jeśli tor był zły, to może należało wsłuchać się w głos zawodników, a nie karać ich odsunięciem od startów w eliminacjach. W końcu to żużlowcy robią igrzyska. Działacze z PZM zadziałali w myśl zasady, że na złość babci odmrożę sobie uszy - stwierdza Żabiałowicz.
Czytaj także: Bez Polaków w Grand Prix Challange. Zobacz listę startową
Przypomnijmy, iż jakiś czas temu GKSŻ tłumaczyła, iż brak nominacji dla Pawlickiego na eliminacje do GP wziął się stąd, że rok temu zawodnik w ostatniej chwili zrezygnował z jazdy, bo wybrał spotkanie ze sponsorem. To, że Pawlicki stanął na czele buntu zawodników w trakcie odwołanego finału Złotego Kasku miało nie mieć znaczenia.