Pola startowe podczas Grand Prix Czech w Pradze nie były najlepiej przygotowane. Jeszcze przed startem zawodów najmocniej zmoczono nawierzchnię tuż przy bandzie, przez co spory handicap zyskali żużlowcy startujący z czwartego pola. W pierwszych wyścigach był to klucz do zwycięstwa.
W połowie zawodów organizatorzy postanowili nieco zmienić układ sił i poprawili stan pozostałych pól. - Dzieją się dziwne rzeczy, że w połowie zawodów wyjeżdża sprzęt i bronuje te pola, które nie chodzą. Część zawodników już startowała przecież z tych pól - komentował w Canal+ sytuację Maciej Janowski, który stracił wskutek prac torowych.
Czytaj także: Skandal w Pradze. Morris w roli głównej
Z krytyką nie zgadza się Phil Morris, który jako dyrektor cyklu SGP odpowiada za przygotowanie nawierzchni i pilnuje jej stanu w trakcie zawodów. "Kilka informacji dla krytyków sprzed kanapy i dziennikarzy na temat pól startowych w Pradze. Niech statystyki przemówią" - napisał Brytyjczyk na Twitterze.
ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Falubazu panicznie bał się toru w Grudziądzu. Teraz wyjaśnia dlaczego
Morris zaprezentował dane, z których wynika, że zawodnicy startujący z pierwszego pola zdobyli w sobotę 34 punkty, z drugiego - 41, z trzeciego - 24, z czwartego - 39. "Upadek, dotknięcie taśmy i defekt motocykla sprawiły, że pierwsze pole straciło minimum 4 punkty" - dodał Morris.
Statystyki nie oddają jednak prawdziwego obrazu sytuacji, o czym Morris zdaje się zapominać. Prace torowe w połowie zawodów sprawiły, że warunki i szanse zawodników się wyrównały. Poszkodowani byli jednak żużlowcy, którzy w pierwszej fazie zawodów nie mogli startować chociażby z ostatniego pola startowego, które niemal gwarantowało wygranie wyścigu.
Czytaj także: Sukces Kołodzieja w Pradze ma jednego ojca
"Te dane wprowadzają w błąd. Teoretycznie pola startowe powinny być jak najbardziej równe. Tymczasem w pierwszej serii startów miałeś zerową szansę na wygraną z trzeciego pola, podczas gdy start z ostatniego pola sprawiał, że byłeś co najmniej motocykl przed resztą stawki. Z kolei po szesnastym wyścigu każdy z zawodników mógł równie dobrze zostać w parku maszyn i nie startować w wyścigu" - odpisał Morrisowi jeden z kibiców.