Żużel. Bali się taśmy ruszającej się na wietrze. We Wrocławiu przydałyby się dwa stojaki
Wiatr rozdawał karty w trakcie meczu Sparta - Włókniarz. Powiewy powodowały, że taśma niemal cały czas falowała. Zawodnicy robili, co mogli, żeby stanąć jak najdalej od taśmy, bo bali się, że ta ich dotknie i sędzia może ich wykluczyć.
Czy strach zawodników przed dotknięciem fruwającej taśmy był uzasadniony? W przepisach mamy zapis, że wykluczenie za taśmę następuje po tym, jak żużlowiec dotknie jej motocyklem. Nie jest sprecyzowane, że dotknięcie musi nastąpić z winy zawodnika. Pewnie żaden sędzia przy zdrowych zmysłach nie wykluczyłby żużlowca za to, że taśma pod wpływem wiatru dotknęłaby jego maszyny, ale najwyraźniej zawodnicy woleli dmuchać na zimne.
Czytaj także: Szef sędziów zaproponował ważną zmianę w regulaminie
Jacek Frątczak, z którym rozmawialiśmy o tej sytuacji, stwierdził, że sędzia mógł, albo sam, albo przez komisarza toru, przekazać zawodnikom, żeby nie bali się podjeżdżać pod taśmę, bo nie będą wykluczani za ewentualny zły dotyk pod wpływem wiatru. Inna sprawa, że arbiter zawsze może zweryfikować, jak doszło do zetknięcia koła z taśmą. Są kamery, można to sprawdzić. Chyba, że mamy taką sytuację, jak w tym roku w Gorzowie, gdzie trudno było zweryfikować na podstawie obraz z kamer, kto wygrał wyścig, bo kierownik startu zasłonił widok.
A swoją drogą, to może we Wrocławiu przydałby się drugi stojak. Inna sprawa, że to mogłoby zagrażać bezpieczeństwu. Zdarza się, że kierownicy startu zapominali zabrać jeden stojak z toru, a co by było, gdyby zostawił dwa.
Czytaj także: Siedmiu wspaniałych. Demon Drabik gonił Pawlickiego
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>