Żużel. Menedżer nie będzie umierał za Falubaz. - Natomiast wykonam swoją robotę, najlepiej jak potrafię - mówi Skórnicki

Z pomeczowych wypowiedzi menedżera Falubazu po porażce z Unią część mediów wyciągnęła wniosek, że to koniec jego przygody z klubem. Adam Skórnicki wyjaśnia nam, co miał na myśli, mówiąc o tym, że nie pomógł drużynie.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Adam Skórnicki, Michael Jepsen Jensen WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Adam Skórnicki, Michael Jepsen Jensen.
- Trzeba się zastanowić, na ile przeszkodził nam tor, a na ile nie pomógł drużynie menedżer - wypalił Adam Skórnicki, menedżer Stelmet Falubazu Zielona Góra, po przegranej z Fogo Unią Leszno (43:47) i ruszyła lawina spekulacji. Pojawiły się nawet daleko idące wnioski, że to może być koniec Skórnickiego w zielonogórskim klubie.

Zapytaliśmy menedżera Falubazu, czy faktycznie jest coś na rzeczy. - Jeśli przeszkadzam, a nie pomagam, to trzeba to jakoś rozwiązać - mówi Skórnicki. - Nie pozwolę się skrzywdzić, bo zbyt wielu kolegów z toru straciłem. Za Falubaz umierać nie będę. Mogę natomiast zapewnić, że będę wykonywał swoją robotę, najlepiej jak potrafię. Jeśli jednak włodarze uważają, że zawodnikom moja praca nie przynosi korzyści, to trzeba robić to, co uważa się za stosowne - dodaje menedżer.

Czytaj także: Zbudowali drużynę za miliony, a może ich zabraknąć w czwórce

Słowa Skórnickiego można z pewnością zinterpretować tak, że po stracie bonusa w dwumeczu z Włókniarzem i porażce z Unią atmosfera w Falubazie zrobiła się napięta. Czy on sam uważa, że przyczynił się do tego swoimi decyzjami? Mówi się o złym przygotowaniu pól startowych (więcej przeczytasz o tym tutaj), błędnych decyzjach, ale i tez o tym, na co narzekali zawodnicy, czyli że tor był inny na zawodach niż na treningu. Na wierzch wyciąga się też głośną rozmowę menedżera z kierownikiem drużyny Tomaszem Walczakiem, który upierał się przed nominowanymi, że powinien w nich jechać Michael Jepsen Jensen zamiast Piotra Protasiewicza.

ZOBACZ WIDEO: Kłótnia o Kościucha. Frątczak: Pokazałem mu, kto tu rządzi

- Mogłem postawić na Jensena, ale dałem szansę Piotrowi, bo sądziłem, że w tej fazie meczu jazda z czwartego pola będzie dla niego świetnym rozwiązaniem - wyjaśnia Skórnicki. - Po fakcie okazało się, że tak nie jest, ale nie wiemy, co zrobiłby Jensen. Gdy idzie o Dudka, to przypomnę, że jadąc z numerem dwanaście, robił komplety i wtedy było wszystko super. Patryk w meczu z Unią miał dwa razy pierwsze pole i nie do końca to wykorzystał. Zresztą my w ogóle, jako drużyna, nie zrobiliśmy z pierwszego pola takiego użytku jak rywal. To tyle, gdy idzie o pola i numery.

- A jeśli idzie o tor inny na zawodach niż na treningu, to tu jest trochę racji. Wynika to jednak z dwóch rzeczy. Pierwsza to taka, że mimo wszystko w ciągu całego sezonu nie da się zastosować tych samych ustawień. Mamy inny dzień, inną pogodę, więc trzeba zachować czujność. Druga rzecz jest taka, że nasz toromistrz na treningu nie robi nawierzchni dokładnie takiej, jakiej wymaga Ekstraliga, więc na meczu wygląda to trochę inaczej. Można na to narzekać. Z drugiej strony warto zdać sobie sprawę z tego, że zarówno w spotkaniu z Unią, jak i wcześniejszym z Włókniarzem, tor był identyczny. Nawet czasy były niemal takie same - analizuje Skórnicki.

- I jeszcze jedno. Nie możemy być po ostatnich meczach zadowoleni, ale nie zapominajmy, że od planu maksimum na tę część sezonu dzielą nas 2, może 3 punkty. Jeden mecz na wyjeździe wygraliśmy i to jest nasz bonus. Nie zmienia to faktu, iż jest niedosyt, bo remis z Unią był blisko, a w Częstochowie jeden punkt bonusowy też mogliśmy ugrać - kwituje Skórnicki.





KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Falubaz przegrał z Unią przez błędy Skórnickiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×