Przed biegami nominowanymi Get Well Toruń przegrywał 36:42 i już wtedy losy meczu wydawały się być przesądzone. Jednak w czternastym wyścigu Jason Doyle oraz Chris Holder potrafili pokonać podwójnie parę MRGARDEN GKM-u Grudziądz i wlali nieco nadziei w serca kibiców "Aniołów".
To był ostatni bieg Holdera w tych zawodach. Zakończył je z dorobkiem 10 punktów, a całe spotkanie torunianie przegrali 44:46. "Anioły" pozostają z trzema punktami na koncie i zamykają tabelę PGE Ekstraligi. Coraz mocniej muszą myśleć nad tym, jak ułożyć klocki w sezonie 2020 w realiach Nice 1.LŻ.
Czytaj także: GKM czekał 21 lat na wyjazdową wygraną
Jeśli do spadku Get Wellu dojdzie, a wiele na to wskazuje, Holder i szefowie toruńskiego klubu będą musieli sobie odpowiedzieć na ważne pytanie. Czy warto kontynuować współpracę? Nieprzypadkowo od kilku lat mówi się o tym, że byłemu mistrzowi świata przydałaby się zmiana otoczenia, że potrzebuje nowego impulsu, by odbić się od dna. Tak naprawdę 31-latek regularnie obniża loty, czego efektem jest chociażby nieobecność w cyklu Speedway Grand Prix.
ZOBACZ WIDEO: Krzystyniak ostro o Frątczaku: Nie nadaje się
- Ten mecz był jak cały nasz sezon. Męczyliśmy się od początku, szukaliśmy, walczyliśmy. Wróciliśmy pod koniec gry, ale to nie było wystarczające, by odwrócić losy spotkania - mówił Holder w Eleven Sports.
Holder w piątek rozkręcił się zwłaszcza w drugiej fazie zawodów. Pokazał to, o czym wiemy od dawna. Na toruńskiej Motoarenie ciągle potrafi być skutecznym żużlowcem. - Trudno się cieszyć, gdy zespół nie wygrywa. Potrzebujemy, by każdy w jednej chwili zdobywał punkty - komentował były mistrz świata.
Zgadywanie jak potoczą się dalsze losy Holdera jest w tej chwili bardzo trudne. Z jednej strony, sugerowany jest odpoczynek od Torunia. Z drugiej, być może przydałoby mu się też przenieść do niższej ligi. Bo wydaje się, że coraz częściej PGE Ekstraliga go przerasta. Najlepiej świadczy o tym obecna średnia biegowa na poziomie 1,776.
Czytaj także: Artiom Łaguta zostaje w Grudziądzu
Gdyby Holder zdecydował się na jazdę w Nice 1. LŻ, to paradoksalnie byłby idealną opcją dla torunian. Bo na I-ligowych torach z pewnością byłby to jeden z lepszych żużlowców. Dałoby się to też świetnie sprzedać marketingowo jako próba odkupienia win po fatalnym sezonie, itd. Zachowałby się tak, jak na kapitana przystało.
Tylko czy Holder w ogóle bierze pod uwagę taką możliwość? Może dalej czuje się na siłach, by jeździć w PGE Ekstralidze? Znamy przecież przypadki żużlowców, jak chociażby Petera Kildemanda, którzy za wszelką cenę chcą pozostać w najlepszej lidze świata. Kończy się to jednak fatalnie dla nich samych i ich kolejnych pracodawców.
Gdyby Holder został w Toruniu po spadku do Nice 1. LŻ, Get Well mógłby szybko zbudować podstawy składu, który dawałby nadzieję na szybki powrót do elity. Przecież zawodzący w tej chwili Norbert Kościuch w I-ligowych realiach również powinien czuć się jak ryba w wodzie. W końcu spędził w nich większość swojej kariery.