Turniej na Węgrzech rozpoczął się pechowo dla reprezentanta Polski. - Mój pierwszy bieg był powtarzany. Za pierwszym podejściem idealnie wystrzeliłem spod taśmy, jednak sędzia dopatrzył się lotnego startu Artioma Łaguty. Wyścig został przerwany, po czym od razu włączono zielone światło. Gdy stałem już pod maszyną startową poczułem, że coś niedobrego dzieje się ze sprzęgłem. Ruszyłem, lecz nie byłem w stanie ścigać się z przeciwnikami. Okazało się, iż sprzęgło się rozkręciło! Traf chciał, że startując z trzynastym numerem miałem wystartować w kolejnym biegu, więc miałem do wykorzystania jedynie przerwę na równanie toru. Musiałem zmienić motocykl. Wygrałem start, jednak motor był za mocny i zostałem wyprzedzony przez przeciwników - poinformował Michał Mitko na swojej oficjalnej stronie internetowej.
Wychowanek rybnickiego klubu o awans do finału musiał rywalizować w biegu dodatkowym z Linusem Ekloefem. - Sam nie wiem jak to psychicznie wytrzymałem (śmiech - dop. red.). Oczywiście wylosowałem zewnętrzne pola. Minimalnie przegrałem start, Linus próbował mnie wywozić pod płot... i się pogubił! Ja przyciąłem do krawężnika i po prostu pognałem do mety. Jestem naprawdę szczęśliwy, bo z początku turniej nie układał się dla mnie pomyślnie. Zrealizowałem plan, awansowałem do finału i będę walczyć o to, o co walczę w każdym finale! - powiedział 21-letni żużlowiec.