Pierwsze spotkanie już za niespełna tydzień na torze w Zielonej Górze - Jesteśmy silniejsi od wrocławian i pokażemy to w niedzielę - rozpoczął z grubej rury Goliński, odrobinę strasząc ekipę ze stolicy Dolnego Śląska.
Gra psychologiczna i wywieranie presji na rywalu rozpoczęło się na dobre. Podnoszą się głosy, że Betard Sparta nie potraktowała serio niedzielnej potyczki przeciwko Fogo Unią Leszno, ponieważ chciała trafić w play-off na zielonogórzan, zwłaszcza, że jeszcze przed zawodami gruchnęła wiadomość o tym, że już w pierwszym biegu meczu w Toruniu Jack Holder skasował Nickiego Pedersena. Obrażenia Duńczyka są tak liczne i rozległe, że Duńczyk jest zmuszony przedwcześnie zakończyć sezon. - Nie ma szans żeby Nicki wrócił na tor jeszcze w tym roku - rozwiał wątpliwości prezes Falubazu.
CZYTAJ TAKŻE: Jest cień nadziei dla Falubazu. Unia zweryfikowała Spartę
Goliński nie krył irytacji tym, jak dawno zdegradowany Get Well Toruń podszedł do meczu z jego zespołem. W wielu fragmentach spotkanie praktycznie o pietruszkę wyglądało niczym wojna i sprawiało wrażenie jakby drużyny były uwikłane w jakiś bezpośredni pojedynek o coś istotnego. A górowali w tym torunianie, którzy emanowali taką energię i zadziornością jakiej nie potrafili z siebie wyzwolić przez pozostałych trzynaście kolejek rundy zasadniczej.
ZOBACZ WIDEO Jamróg czeka na decyzję Sparty. Drabika się nie boi
- Toruń jechał za ostro. Dodatkowo odwracali kota ogonem. Po ostrych atakach na naszych żużlowców zachowywali się jak gdyby nigdy nic się nie stało, a wręcz to Nicki zasłużył na karę, bo w ich odczuciu zrobił krzywdę Jackowi. A wspomnę jeszcze szósty bieg i kolizję Doyle’a z Protasiewiczem - rzucił.
Absencja Nickiego jest sporym kłopotem dla Falubazu. W klubie podjęto próbę powołania na półfinał z Betard Spartą Martina Smolinskiego. Niemiec jest w bieżących rozgrywkach zawodnikiem oczekującym w Zielonej Górze. Dla byłego stałego uczestnika cyklu Grand Prix bycie opcją awaryjną jest niezwykle wygodne. W weekendy starty w lidze polskiej bardzo często kolidują mu z występami na długim torze, a te od kilku lat traktuje priorytetowo.
Teraz nadszedł moment, w którym Falubaz potrzebuje Smolinskiego jak nigdy wcześniej. Operacja "ściągnięcia" 34-latka jest w toku. - Martin zna nasze plany. Postawiliśmy go w stan najwyższej gotowości. Chcemy żeby nam pomógł. Najważniejsze, że i sam Smolinski ma chęci sprawdzić się w zmaganiach o poważną stawką, a takimi są półfinały PGE Ekstraligi - zaznacza Goliński.
Dlaczego Smolinskiego nie da się z marszu sprowadzić na niedzielę, skoro obliguje go do tego kontrakt podpisany przed sezonem 2019? - Trwa procedura odwołania jego występu w drużynowych mistrzostwach świata na długim torze. Sam zawodnik zapewnił nas, że jeśli wszystkie formalności przebiegną pomyślnie, jest przygotowany do rywalizacji - dodał.
Goliński zdradził ponadto jaki cel postawił przed zespołem i Smolinskim na pierwszy mecz z ekipą prowadzoną przez Dariusz Śledzia. - Zdaję sobie sprawę, że nasze szanse po kontuzji Nickiego są teraz mniejsze, ale jesteśmy w stanie wyszarpać u siebie wynik 50:40, co byłoby fajnym prognostykiem przed rewanżem. Co do Martina, sześć oczek przy jego nazwisku na pewno nas zadowoli - tłumaczył.
Prezesa trzeciej siły po pierwszej fazie zapytano również o postawę miejscowych młodzieżowców. - Nie jesteśmy do końca z nich zadowoleni. Mateusz Tonder nie oddaje nam tego, co w niego włożyliśmy. Pozytywnie jesteśmy zaskoczeni Damianem Pawliczakiem. Myślę, że w przyszłym roku będzie znaczącym wzmocnieniem tej formacji. Proszę zauważyć, że w kolejnym sezonie, ta młodzieżówka nie będzie taka silna jak w tym roku. Do seniorów odchodzą Smektała i Drabik więc w teorii o punkty powinno być łatwiej - przedstawiał swój punkt widzenia.
Prowadzący Michał Korościel zaczepił Golińskiego o rywalizację na rynku transferowym z prezesem Speed Car Motoru - Jakubem Kępą. W środowisku panuje bowiem obiegowa opinia, że Falubaz i tegoroczny beniaminek płacą największe pieniądze, a ich wzajemne podchody i licytacje sięgają niebotycznych kwot. Przed aktualnymi rozgrywkami w PGE Ekstralidze dużo się mówiło m.in. o tym, że Nicki wylądował w Falubazie tylko dlatego, że Goliński zakasował konkurencję gigantyczną ofertą dla Duńczyka. Niektórzy nazwali ją nawet rodem z kosmosu.
- Kuba Kępa podpuszcza nas że płacimy najwięcej w lidze, a to nieprawda. Uważam, że Nicki przyszedł do nas mi.in. dlatego, że dostał perspektywę większej liczby meczów i przede wszystkim play-off. Nie ma co ukrywać, że zawodnicy na takie aspekty także patrzą. Wolą iść do teoretycznie silniejszej drużyny - stwierdził.
Po ostatnim spotkaniu Speed Car Motoru w Grudziądzu Grigorij Łaguta ogłosił, że zostaje na kolejny sezon w Lublinie. W studio od razu zaczęto zastanawiać się, czy taką deklarację z ust Rosjanina nie należy włożyć między bajki, mając z tyłu głowy, jaki numer wywinął niedawno w Rybniku.
- Zapewniam, że ja nie zadzwonię do Griszy. Nie sądzę też żeby ktoś przebił Lublin. Przypuszczam, że budżety ekstraligowe, w długoterminowej perspektywie nie będą w stanie utrzymać takich sum jak fruwają w powietrzu. Pamiętajmy, że u nas ważne kontrakty będzie mieć czwórka seniorów. Jedyna roszada jaką możemy rozważyć na teraz, to ewentualna wymiana Nickiego. Tylko on ma z nami roczną umowę. Co nie znaczy, że na taki ruch się zdecydujemy - podkreślił.
W obliczu barażów truly.work Stali Gorzów, na tapetę wzięto hipotetyczną sytuację i próbę przejęcia przez Falubaz Bartosza Zmarzlika, i to, czy Goliński wyobraża sobie w przyszłości Dudka w Gorzowie. Z ust prezesa Myszek Miki da się wywnioskować, że zielonogórscy kibice są bardziej tolerancyjni. - Fani chyba bardziej przeżyliby Zmarzlika w Zielonej Górze niż Dudka w Gorzowie - uciął.
Magazyn w Eleven bawi i uczy. Po poniedziałkowej emisji każdy już wie, że przepisem na sukces i dobry wynik we Wrocławiu są nie tylko szybkie silniki, ale i dwie gałki lodów. Jedna o smaku smerfowym, a druga kinder bueno. Taki jadłospis miał poprowadzić Brady'ego Kurtza do rezultatu 11+1 na Stadionie Olimpijskim.
To jednak nie koniec. W piątek zespół Fogo Unii integrował się pod czujnym okiem prezesa Piotra Rusieckiego. - Pan Piotr serwował swoim zawodnikom własnoręcznie przyrządzone smakowite steki. Słyszałam, że niebo w gębie - mówiła Anita Mazur.
Urocza dziennikarka przemyciła informację, że z zamiarem zakończenia kariery nosi się Andreas Jonsson. Piotr Olkowicz natomiast potwierdził nasze informacje sprzed kilku tygodni o tym, że Niels Kristian Iversen jest już jedną nogą w Gorzowie. Pod warunkiem, że ta utrzyma się w PGE Ekstralidze.
CZYTAJ TAKŻE: Przemysław Pawlicki: GKM był na pierwszym miejscu