Żużel. Przesadzone narzekania Falubazu na tor. "Jak ktoś tłumaczy się nawierzchnią, to znaczy, że jest słaby"

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Przemysław Liszka przed Piotrem Protasiewiczem
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Przemysław Liszka przed Piotrem Protasiewiczem

Adam Skórnicki po przegranym półfinale PGE Ekstraligi narzekał na stan toru we Wrocławiu. - Jak ktoś tłumaczy się nawierzchnią, to znaczy, że jest słaby - odpowiada menedżerowi Stelmet Falubazu Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.

Stelmet Falubaz Zielona Góra przegrał w niedzielę z Betard Spartą Wrocław 34:56 i nie awansował do finału PGE Ekstraligi. Przyjezdni jeszcze przed rozpoczęciem spotkania kwestionowali stan nawierzchni na Stadionie Olimpijskim, na co uwagę zwracał menedżer Adam Skórnicki (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Pytanie, czy słabą dyspozycję tak doświadczonych zawodników jak Piotr Protasiewicz czy Patryk Dudek, albo nagłą metamorfozę w połowie zawodów Michaela Jepsena Jensena należy tłumaczyć torem. - A jak pan by ją wytłumaczył? - zapytał nas Skórnicki.

Czytaj także: Falubaz powinien spojrzeć na siebie zamiast narzekać
- Dyspozycją dnia? Też fajnie brzmi - dodał menedżer Stelmet Falubazu.

ZOBACZ WIDEO Gala PGE Ekstraligi: najlepszy polski zawodnik sezonu

Z takim stawianiem sprawy nie zgadza się Jan Krzystyniak. - Jak ktoś dziś tłumaczy się torem, a zdarza się to coraz częściej to znaczy, że jest słaby. Trzymam się jednej zasady. Jak się przegrywa, to zawsze winny jest człowiek - stwierdził były żużlowiec i trener.

Krzystyniak nie ukrywa, że ma dość zawodników i menedżerów, którzy słabe występy tłumaczą warunkami torowymi. - Jeśli ktoś narzeka, że jest za przyczepnie, to znaczy, że nie umie jeździć na takim torze. Jak komuś nie pasują takie tory, to niech sobie da spokój z żużlem. Trzeba być przygotowanym na różne warunki, a nie tory równe jak stół - dodał nasz ekspert.

Były zawodnik m.in. zielonogórskiego Falubazu i leszczyńskiej Unii nie zgadza się też z opiniami, jakoby w obecnym speedwayu najlepsze były wewnętrzne pola startowe.

Czytaj także: Gdzie w trakcie meczu znikł Jepsen Jensen?

- Utarło się, że te pola spod bandy są złe. Ten mit skutecznie obala Janusz Kołodziej, który potrafi z nich regularnie wygrywać. Mieliśmy też przykład pewnego zawodnika, który w półfinale PGE Ekstraligi w Częstochowie dobry wynik zaliczył startując z pól zewnętrznych, a w rewanżu w Lesznie był prowadzącym parę, miał pola wewnętrzne i nie zdobył ani jednego punktu - ocenił Krzystyniak.

- Skórnicki narzekał po meczu na tor, bo coś musiał powiedzieć. Na coś trzeba zwalić winę, ale tak jak powiedziałem, za porażkę zawsze odpowiada konkretny człowiek. I tak jest w tym przypadku - podsumował Krzystyniak.

Źródło artykułu: