Żużel. Jeszcze więcej Rickardssona w teamie Sajfutdinowa na Grand Prix. Już nie tylko Suskiewicz (wywiad)

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Emil Sajfutidnow przed Bartoszem Zmarzlikiem
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Emil Sajfutidnow przed Bartoszem Zmarzlikiem

Emil Sajfutdinow z mechanikiem Carlem Bloomfeldem u boku wdarł się po turnieju w Vojens na drugie miejsce w klasyfikacji GP. Kanadyjczyka odkurzył menedżer Rosjanina - Tomasz Suskiewicz. Panowie pracowali razem na sukcesy Tony'ego Rickardssona.

[b][tag=71535]

Kamil Hynek[/tag], WP SportoweFakty: Po czwartym miejscu w Vojens czuje pan rozczarowanie z powodu przegranego finału, czy jednak więcej jest satysfakcji z powodu awansu na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Grand Prix?[/b]

Emil Sajfutdinow, stały uczestnik cyklu Grand Prix, zawodnik Fogo Unii Leszno: Nie mówiłbym o zawodzie. Całą rundę zasadniczą sumiennie kolekcjonowałem punkty. Zdobyłem ich szesnaście, co przy zerze w finale uważam za pokaźny dorobek. Co prawda po triumfie w Danii ciągle ucieka Bartek Zmarzlik, ale do końca jeszcze dwa turnieje i będziemy się starać deptać mu po piętach.

CZYTAJ TAKŻE: Długa kolejka po Hampela. Jeśli Unia go puści, będzie licytacja

Pan wykręcił znakomity wynik m.in. bez piątkowego treningu, który odwołano z powodu opadów. Deszcz nie oszczędził toru także bezpośrednio przed turniejem. Na dodatek Vojens pięć lat nie było w kalendarzu Grand Prix. Tak szybko udało się wstrzelić z odpowiednimi regulacjami, czy to tylko pozory i było trochę mordowania z ustawieniami?

Tor nie sprzyjał walce, wszyscy to widzieliśmy, ale ja osobiście nie doznaje dyskomfortu przed ciężkimi nawierzchniami. Po pierwszej serii zbronowano jej środek i zewnętrzną. W krawężniku natomiast wytworzyły się koleiny. W ostatnim wyścigu zabrakło mi po prostu szybkości. Człowiek mądry po szkodzie, ale być może należało zrobić jakąś korektę. Przy okazji dziękuję mojemu teamowi, który wykonał na duńskiej ziemi kawał dobrej roboty. Tydzień wcześniej w Teterow źle zaczęliśmy, szybko jednak nanieśliśmy poprawki i wyciągnęliśmy wnioski. Wiedzieliśmy co poszło nie tak, a efekty było widać w minioną sobotę.

Odwołanie treningu zmusiło organizatorów do wylosowania numerów startowych i wyglądało na to, że trafił pan nieźle. Jest pan typem zawodnika, który analizuje rozpiskę i sprawdza z jakich pól będzie ruszał najczęściej, czy nie ma to dla pana szczególnego znaczenia. Zwłaszcza, że pola odgrywały w Vojens olbrzymią rolę.

Najbardziej lubię, kiedy mam pod czterema literami szybki motocykl. Wtedy życie staje się łatwiejsze (śmiech). Z reguły nie zerkam w program. Nie jest mi to do niczego potrzebne. Wiem, że bardzo wiele zależy ode mnie. Przecież w trakcie turnieju i tak musimy ustawić się pod taśmą na każdym torze. Powtarza się zaledwie jedno, a i tak w uprzywilejowanym położeniu stajesz dopiero po wygraniu serii zasadniczej. Gdy tego dokonasz przystępujesz pierwszy do wyboru pola w półfinałach. Czasami jednak lepiej zdać się na ślepy traf. Napinasz się, niby chcesz jak najlepiej, a wychodzi na odwrót. Ja preferuję metodę małych kroków i koncentrację na pojedynczych biegach.

ZOBACZ WIDEO Prezes Ostrovii edukuje kibiców. Chce, żeby zrozumieli, że kasa na Ekstraligę może być za 2 lata

A pan był zadowolony, że w finale z przydziału dostał się panu żółty kask?

Powiem tak, nie było powodów do zmartwień. Mam jednak przeświadczenie, że można było z niego wycisnąć więcej. Puściłem się w pogoń za Lindgrenem, ale nie było z czego i gdzie się odepchnąć. Nie tylko przy reakcji pod taśmą, ale także na trasie.

W pana boksie był obecny ceniony mechanik Carl Bloomfeld niegdyś związany z Tony'm Rickardssonem, u którego z kolei pracował pana aktualny menedżer Tomasz Suskiewicz. Mając to na uwadze puzzle łączą się tutaj w logiczną całość. Mnie jednak nurtuje jaką funkcję w pana teamie spełniał Kanadyjczyk. Bardziej doradczą, obserwował z boku wydarzenia na torze, doszedł pan do wniosku, że potrzebuje mentora?

To nasz wspólny kolega, który przyjechał w odwiedziny. Kiedy ma tylko wolną chwilę zapraszamy go do siebie i chętnie korzystamy z jego pomocy, traktujemy jak członka teamu. Bardzo cenimy sobie obecność Carla i z dużą radością czerpiemy z jego ogromnego bagażu doświadczenia. Na wielu polach, ponieważ nie chodzi wyłącznie o wiedzę "silnikową". Poprzez Tomka jesteśmy z nim w stałym kontakcie. "Susi" i Carl poznali się u szwedzkiego mistrza, a teraz zdarza się, że łączymy siły. Był w Teterow, pofatygował się i do Vojens, ale dwa dni potem wyjechał do domu i tyle.

Będzie w Cardiff i Toruniu?

Zobaczymy, na razie wygląda wszystko obiecująco, więc kto wie.

CZYTAJ TAKŻE: Co z leszczyńskim zaciągiem w Zielonej Górze? Skórnicki szuka roboty?

Źródło artykułu: