Grigorij Łaguta przystępował do 4. turnieju finałowego TAURON SEC na Stadionie Śląskim w Chorzowie jako lider cyklu i wydawało się, że Rosjanin złoty medal ma w kieszeni. Zawody w "kotle czarownic" nie ułożyły się po myśli doświadczonego żużlowca, który roztrwonił przewagę i musiał walczyć o złoto w biegu dodatkowym z Mikkelem Michelsenem.
W barażu lepszy okazał się Duńczyk, przez co Łaguta musiał zadowolić się srebrnym medalem. - Jestem trochę zły, bo wiem, że jestem w formie, a mam tylko srebro. Jednak chcę podziękować rodzinie i synowi za wsparcie. Wiem, że syn się ogromnie emocjonował tym turniejem. Przeżywał każdy mój start. Miał chyba to samo, co ja mam, gdy on startuje w zawodach na motocrossie - powiedział rosyjski żużlowiec.
Czytaj także: Przedpełski zostaje w forBET Włókniarzu
Łaguta miał jednak szansę na złoto, bo w biegu dodatkowym prowadził, ale wpadł w dziurę na torze i musiał się ratować przed upadkiem. - Co tam się stało? Niespodzianka. W tym miejscu na drugim łuku była koleina i w nią wpadłem. Nie wiem jak utrzymałem się na motocyklu. Dobrze, że nie upadłem, bo mogłem skończyć w bandzie - skomentował w swoim stylu.
Mimo niepowodzenia z Chorzowa, Łaguta już zapowiedział walkę o tytuł w TAURON SEC w roku 2020. - Tym razem zabrakło mi szczęścia. Może za rok dopisze - dodał.
Czytaj także: Woryna wielkim pechowcem TAURON SEC
Rosjanin pogratulował też firmie One Sport, która odpowiada za TAURON SEC, przygotowania w tak krótkim czasie jednodniowego toru na Stadionie Śląskim. - Zrobili to w pięć dni. To jest coś mega. Trzeba im podziękować, że wykonali taką pracę. One Sport ciągnie żużel do przodu swoimi pomysłami i to można było dostrzec. Fajny żużel, nowoczesna arena. Tylko bić brawo - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: Pedersen lepszy od Lindbaecka. Trener twierdzi, że liczby nie kłamią