"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Bartosz Zmarzlik jest w cyklu Grand Prix od 2016 roku. Na swoim koncie ma już krążki z wszystkich kruszców i właściwie tylko raz, o ile tak to można nazwać powinęła mu się noga, ponieważ zajął piąte miejsce.
Chociaż większość naszych żużlowców podobny rezultat wzięłaby z pocałowaniem ręki. Jak na 24-latka, to imponująca kolekcja. Ciekawe jest też to, że osiągamy sukcesy drużynowe, a na kolejnego po Tomaszu Gollobie polskiego mistrza świata czekaliśmy aż dziewięć lat. Przed Tomkiem był Jerzy Szczakiel, którego sukces powtórzono po dwudziestu siedmiu sezonach.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: nie jestem zadowolony z postępów leczenia. W nogę wdało się zakażenie
CZYTAJ TAKŻE: Discovery vs. BSI. Amerykańska spółka chce odbić cykl z rąk Anglików
Te odstępy są zaskakujące. Trudno powiedzieć czemu Polacy zgromadzili do tej pory zaledwie trzy złota. Jeśli nic się nie wydarzy Bartek ma wszystko, aby stać się multimedalistą Grand Prix. Widzę u niego szereg czynników, które dają nadzieję, że jeszcze długi czas będzie nas raczył taki świetnymi wynikami.
Ma pokorę, spokój, odpowiednich ludzi u boku, rodzinę uchylającą mu nieba i pomagającą na każdym kroku. Nic tylko siadać na motocykl i podążać za kolejnymi laurami dla siebie i kraju. Nie powiedziałabym, że jest zaprogramowany na sukces. Nikomu nie można przecież wrzucić płytki do jakiejś szufladki. Do tego dochodzi katorżnicza praca połączona ze szczyptą talentu i efekty są widoczne.
Droga po ten tytuł nie była usłana różami. On był okupiony wielkim wysiłkiem. Bartek przecież nie prowadził w klasyfikacji od początku do końca. Przez calutki sezon trwała zażarta walka o koronę IMŚ, w kontakcie było kilku żużlowców i trzeba było się popisać silnych charakterem. Presja do udźwignięcia była ogromna. Tutaj ostatni turniej w Toruniu nie był formalnością, jak czasami się zdarzało. Bartek musiał postawić kropkę nad "i" na swojej ziemi.
Bartosz raczej o tym nie myśli, ponieważ jest jeszcze młodym człowiekiem, ale jeśli zapragnie być drugim Gregiem Hancockiem, to ma spory zapas lat, aby wyśrubować wszelkie rekordy na arenie międzynarodowej. Na razie widać w nim tę młodzieńczą radość. Sprawia wrażenie jakby ten sport nigdy nie miał mu się znudzić.
CZYTAJ TAKŻE: Zmarzlik w elitarnym gronie. Razem z nim Jonsson, Havelock i Crump
Bardzo fajnie przedstawiliście na waszych łamach zestawienie aktualnych mistrzów świata spod biało-czerwonej bandery. Bartka - seniorów i Maksyma Drabika - juniorów i ich dwa różne podejścia do sportu, być również może życia. Jeden twardo stąpający po ziemi, a drugi, któremu sodówka uderza do głowy. Jeden ceni sobie przywiązanie do rodziny i darzy ją szacunkiem, innemu wydaje się, że jest w stanie sam góry przenosić. Tak to niestety działa.
Życzmy więc Zmarzlikowi żeby jeździł cało, zdrowo, nie przydarzały mu się kontuzje, wypadki losowe, no bo powiedzmy sobie szczerze i wprost. Nigdy nie wiadomo, co jest człowiekowi pisane. Zawału można dostać nawet grając w szachy.
Marta Półtorak