Żużel. Ludzie zaskakują go każdego dnia od zdobycia tytułu. Bartosz Zmarzlik: Żaden inny tytuł tego nie dawał

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: indywidualny mistrz świata Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: indywidualny mistrz świata Bartosz Zmarzlik

Bartosz Zmarzlik cały czas zbiera owoce zdobycia tytułu indywidualnego mistrza świata. W piątek spotkał się w Gorzowie z kibicami, by wspólnie z nimi cieszyć się tym sukcesem, a także rozdać autografy i porobić zdjęcia.

- To bardzo miłe i dociera teraz do mnie, jakie to było ważne dla Polski, Gorzowa i wszystkich ludzi, którzy kibicują, wspierają i dobrze mi życzą, więc podwójne podziękowania dla nich. Przyjemność po mojej stronie, że mogłem to dla nich wszystkich zrobić - mówił jeszcze za kulisami, zanim pojawił się na scenie.

Przez lata Bartosz Zmarzlik zmieniał się na naszych oczach, również pod kątem wystąpień medialnych. Jedno pozostaje jednak niezmienne. - Kiepsko się czuję w takich rolach. Głównym aktorem zdecydowanie wolę być na torze, aczkolwiek takie chwile jak te są bardzo miłe - przyznał indywidualny mistrz świata A.D. 2019. - Warto pocieszyć się wspólnie, więc ten czas musi być wykorzystywany do maksa, a czas na odpoczynek przyjdzie zimą - dodał, zapytany o to, czy nie jest zmęczony tym wszystkim.

Od momentu zdobycia tytułu zawodnik truly.work Stali Gorzów nie przestaje otrzymywać gratulacji i różnego rodzaju upominków. W piątek wręczono mu rower dla dwóch osób. - Z dnia na dzień kibice, sponsorzy, rodzina mnie zaskakują. Bardzo dziękuję wszystkim. Choćby same gratulacje są dla mnie olbrzymim prezentem. Urosła przez to wartość tego wszystkiego i daje to pozytywną energię - powiedział żużlowiec.

ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy

ZOBACZ: Jak Gorzów przywitał mistrza świata.

Przy tego typu okazjach zawsze swoje pięć minut ma też rodzinna miejscowość czempiona. Bartosz jest wychowankiem Stali, urodził się w Szczecinie, ale wychowywał się i na co dzień mieszka w Kinicach niedaleko Barlinka. Fety z tamtejszymi mieszkańcami jeszcze nie było.

- Niestety musiałem odwołać i bardzo przykro mi to mówić, aczkolwiek w czwartek rozchorowałem się zupełnie. W piątek wróciłem do żywych. Myślę, że to przez kumulację tego wszystkiego. Te ostatnie dni psychicznie i fizycznie były naprawdę trudne. Niektórzy nawet nie wiedzą, jak to trudno wytrzymać ten ostatni miesiąc, kiedy się wie, że jedzie się o tytuł - zdradził Zmarzlik.

Takie osiągnięcia często zmieniają nie tylko sportowe życie, ale także to prywatne. Nie inaczej jest w tym przypadku. - Na pewno mnóstwo miłych słów, gratulacji i to jest miłe. Na co dzień się tego nie spotyka aż tak często i aż tak mocno. Żaden inny tytuł tego nie dawał. Czy mistrzostwo Polski juniorów, mistrzostwo świata juniorów, brązowy, srebrny medal. Był oddźwięk, ale myślę, że nie aż taki. Nawet jestem tym troszkę zaskoczony, bo po srebrze w tamtym roku był już fajny odgłos, ale w tym roku jest to fajniejsze, pozytywniejsze. To daje powera na kolejne takie wielkie rzeczy - stwierdził 24-latek.

CZYTAJ TAKŻE: Co ma Zmarzlik, czego nie mają Janowski i Dudek?

Zwycięzca tegorocznego Speedway Grand Prix miał już okazję do kilku wystąpień, nie tylko stricte telewizyjnych. 10 października na kanale "Łączy nas piłka" wyemitowano program, gdzie rozmawiał ze Zbigniewem Bońkiem i Sebastianem Milą. - To nie było moje pierwsze spotkanie z prezesem Bońkiem. To mega równy gość, pozytywny człowiek i świetnie się z nim rozmawia o żużlu, o czymkolwiek. Fajne spotkanie z panem Bońkiem, Sebastianem Milą - podsumował Bartosz Zmarzlik.

Źródło artykułu: