PGG ROW Rybnik pilnie potrzebuje wzmocnień, bo drużyna, która awansowała do PGE Ekstraligi, nie ma wielkich szans, by się w niej utrzymać. Nie w tym składzie, który jechał w Nice 1.LŻ. Trzeba co najmniej dwóch, a nawet trzech nowych, solidnych ogniw. Trzech, bo nie udało się pozyskać wartościowego juniora. Najbardziej zaawansowany był temat Karola Żupińskiego ze Zdunek Wybrzeża Gdańsk, ale ojciec żużlowca finalnie miał stwierdzić, że Karol się uczy i nie może sobie pozwolić w tej chwili na dalekie dojazdy. Jeśli miałby odejść z Wybrzeża, to gdzieś blisko.
Wobec braku wzmocnień juniorskich PGG ROW musi dozbroić formację seniorską. Nie udało się wyciągnąć z Speed Car Motoru Lublin Mikkela Michelsena, Stelmet Falubaz Zielona Góra uprzedził beniaminka w sprawie Antonio Lindbaecka, więc już na starcie pole manewru zostało mocno zawężone. Teraz rybniczanie zmuszeni są bić się o takich żużlowców, jak Greg Hancock (ma wrócić po rocznej przerwie) czy Andrzej Lebiediew (ostatnio Lokomotiv Daugavpils). Ewentualnie liczyć na to, że wiosną uda się wypożyczyć z Fogo Unii Leszno Jarosława Hampela, ewentualnie Brady'ego Kurtza.
Czytaj także: Dobrze, że Kasprzak został w Gorzowie. Nie będzie ligi dwóch prędkości
Problem w tym, że Hancock przestał odpowiadać na maile (przyczyna nie jest znana), a Lebiediew ma ważny kontrakt z Betard Spartą Wrocław, więc trzeba zgody prezesa Andrzeja Rusko na transfer. Sparta może i nie jest za bardzo zainteresowana zatrzymaniem Lebiediewa, ale czy będzie chciała wzmacniać rywala z PGE Ekstraligi? A jeśli chodzi o posiłki z Leszna, to oczywiście bardziej interesowałby PGG ROW Hampel. Wydaje się jednak, że to raczej Kurtz będzie tym, który dostanie zgodę na wypożyczenie.
ZOBACZ WIDEO: F1. Daniel Obajtek zachwycony ze współpracy z Kubicą. "Sama sprzedaż detaliczna wzrosła o 400 milionów złotych!"
Oczywiście PGG ROW wciąż ma szansę zmontować w miarę niezły skład (choć nie taki dający jakiekolwiek gwarancje), ale będzie to kosztować wiele nerwów. Potrzebna też będzie anielska cierpliwość.
Czytaj także: Jamróg trenował w Lublinie. Motor nie płacze po Kasprzaku