Cztery tytuły mistrza świata, ale też 49 lat na karku i dwa sezony spędzone poza elitą. Tak w tej chwili przedstawia się sytuacja Grega Hancocka. Amerykanin najpierw wybrał starty w 2. Lidze Żużlowej w sezonie 2018, a kolejny rok odpuścił, by wspierać małżonkę walczącą z nowotworem piersi.
W tej sytuacji pojawia się pytanie, czy w sezonie 2020 Hancock będzie jeszcze gwarantować solidne zdobycze punktowe w PGE Ekstralidze. Nawet nie wiadomo, czy były mistrz chce wrócić na ten poziom rozgrywek. Pewne jest tylko to, że przyjął stałą "dziką kartę" i zamierza znów rywalizować w Speedway Grand Prix.
Czytaj także: Greg Hancock ma swój pomysł na Grand Prix
W wielu sportach byliśmy jednak świadkami powrotów po dłuższej przerwie, które nie kończyły się sukcesem. Czy tak będzie w przypadku Hancocka? Żużel ma swoją specyfikę. W tej chwili największe znaczenie w tej dyscyplinie ma sprzęt, umiejętności zeszły na dalszy plan. To dobra wiadomość dla Amerykanina.
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi
- Jeśli chodzi o motocykle, to nie widzę żadnego problemu u Hancocka. Rok nie jeździł, ale nie będzie mieć problemu z pozyskaniem najlepszego możliwego tunera. Oni go chętnie przyjmą do swojej stajni. A jak wiadomo, sprzęt teraz jest najważniejszy i gwarantuje punkty - uważa Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.
Hancock najczęściej łączony jest z transferem do PGG ROW-u Rybnik. Rybniczanie po awansie do PGE Ekstraligi mają niewielkie pole manewru. Klasowych zawodników brakuje na rynku. Dlatego muszą podjąć ryzyko. Nie pozostaje im nic innego jak liczyć na to, że Amerykanin po długiej przerwie znów będzie gwarantem punktów.
- Nie mam wątpliwości, że jeśli Hancock wyląduje w ROW-ie, to będzie liderem tej drużyny. Ten zespół wręcz jest na niego skazany, bo tam brakuje takiego pewniaka, może nawet dwóch. Potrzebują kogoś, kto ten zespół pociągnie. I Hancock takim żużlowcem ciągle jest - dodaje Krzystyniak.
Nasz ekspert zwrócił uwagę na to, że rybniczanie mają podobne problemy jak każdy z beniaminków. Zespół, który wygrał rozgrywki Nice 1.LŻ nie jest w stanie niczego zagwarantować w PGE Ekstralidze bez solidnych wzmocnień. - Wiemy, że dość łatwo wygrali rozgrywki I-ligowe, ale skład, który wywalczył awans nie jest ekstraligowy - podsumowuje Krzystyniak.
Czytaj także: Malowanie trawy na zielono w Grand Prix
Skład PGG ROW-u na sezon 2020 pozostaje tajemnicą. Prezes Krzysztof Mrozek na spotkaniu z kibicami po zakończeniu tegorocznych rozgrywek zapowiadał, że w klubie pozostaną m.in. Kacper Woryna, Siergiej Łogaczow czy Mateusz Szczepaniak. Z klubem łączono też Maxa Fricke czy Mikkela Michelsena, ale ich transfery nie dojdą do skutku.