Menedżer Wiktora Kułakowa: Gdyby Apator utrzymał się w PGE Ekstralidze zostalibyśmy w Tarnowie (wywiad)

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Wiktor Kułakow.
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Wiktor Kułakow.

Menedżer Wiktora Kułakowa wyjaśnia powody, dla których najlepszy zawodnik Nice 1 LŻ ubiegłego sezonu rozstał się z Unią Tarnów i przeszedł do spadkowicza z PGE Ekstraligi - Apatora Toruń. Najczęściej przewijające się dwa słowa? Brak perspektyw.

[b][tag=71535]

Kamil Hynek[/tag], WP SportoweFakty: Zdania na temat odejścia Wiktora z Tarnowa są podzielone. Jedni rozumieją tę decyzję, dziękuję za piękny rok, a w sumie dwa lata w Unii, inni są rozczarowani, czują żal i twierdzą wręcz, że od dawna byliście dogadani z Apatorem.[/b]

Marcin Kraszewski, menedżer Wiktora Kułakowa: Mówię całkiem szczerze. Nam też jest przykro, że musimy pożegnać się z Tarnowem. Naprawdę. Biorąc jednak pod uwagę ambicje sportowe i dalszy rozwój, nie było możliwości pozostania w Unii. Wygranie Nice 1.LŻ w sezonie 2020 nie gwarantowało awansu do PGE Ekstraligi. Nas interesował sukces sportowy i dalszy krok w karierze. To był cel nadrzędny, który kładliśmy ponad aspekty finansowe. "U góry", w tarnowskim klubie wiedzieli czego oczekujemy. Dopytywaliśmy prezesa, menedżera, ludzi w spółce jakie są szanse na spełnienie wymogów licencyjnych dla PGE Ekstraligi. Chodziło o infrastrukturę, czy ruszy przebudowa stadionu, bo z tym jest największy problem. Nikt nie był w stanie nam tego przedstawić czarno na białym. My natomiast wyraziliśmy klarowne stanowisko. Dwa lata w Nice 1.LŻ i tyle. Warunek był jeden. Dobra, równa dyspozycji w przekroju sezonu. Plan osiągnęliśmy, Wiktor wygrał klasyfikację na najskuteczniejszego zawodnika zaplecza najlepszej ligi świata, a kolejnym etapem ma być ugruntowanie pozycji. Okej, powiedzmy, że przedłużylibyśmy kontrakt w Tarnowie, ale co dalej? Nie było perspektyw, Toruń jawił się więc naturalnym ruchem, bo to drużyna stworzona z myślą o błyskawicznym powrocie do PGE Ekstraligi.

CZYTAJ TAKŻE: Żużel poza światem wielkiej telewizji. Lewandowski pokazuje czym myć włosy

Gdyby chodziło o kasę...

... Ale tego nie ma nawet po co rozpatrywać w takich kategoriach. Podkreślę jeszcze raz jasno i wyraźnie. Piłka była krótka. Tomasz Proszowski, szef klubu Łukasz Sady doskonale widzieli, że marzy nam się znaleźć w takim zespole, który będzie miał realną szansę na awans do PGE Ekstraligi. Tego nam nie zagwarantowano. W jakimś stopniu rozumiem to. Miasto jest właścicielem obiektu i w klubie sami nie chwycą za łopaty i nie zaczną kopać nawet jakby nosili się z podobnym zamiarem. Z drugiej strony nie wiem, czy mimo szczerych chęci prezesa Unię stać w ogóle na znalezienie się w PGE Ekstralidze.

Rozwiewając zatem wątpliwości dotyczące drugiego członu w pierwszym pytaniu, a przysłuchując się pana odpowiedziom, jakoś tak mi się wydaje, że to nawet wy zabiegaliście o kontakt i szybkie określenie się przez tarnowski klub?

Byliśmy przygotowani na to żeby szybko załatwić temat przynależności klubowej. Klub nie był pewny przyszłości i nie kwapił się, aby siąść z nami do konkretów. Wszystko się przeciągało w czasie i m.in. dlatego nie będzie nas w w następnym sezonie w Tarnowie.

ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"

Dalej bardzo modne jest wykręcanie się przez żużlowców kwestiami logistycznymi. Nie ma co ukrywać, wam do Torunia po drodze. Baza w pobliżu, mieszkanie nieopodal, często zaglądaliście na Motoarenę będąc jeszcze w Tarnowie?

Bez przesady. Teraz już praktycznie wszędzie są autostrady. Do Tarnowa "leci" się ok. 5,5 godziny i ten dojazd jest naprawdę dogodny. Klub nam zabukowywał hotel, nikt nikogo do treningów nie zmuszał. A Wiktor najchętniej nie rozstawałby się z motocyklem, więc korzystał z każdej możliwości treningu. No chyba, że zawody odbywały się akurat w Rosji. Wówczas nie wpadaliśmy na dwa dni, tylko jeden.

Zapytam hipotetycznie: a gdyby Apator utrzymał się w PGE Ekstralidze?

No to dylemat rozwiązałby się sam. Nie zmienilibyśmy barw klubowych, nawet wiedząc, że na stole leży kilka dużo atrakcyjniejszych finansowo propozycji z PGE Ekstraligi. To by się kłóciło z tym, o czym już wspominałem wcześniej. Potrzebujemy tego jednego roku, aby potwierdzić wartość sportową i wyrobić sobie jeszcze lepszą markę na rynku zawodniczym. Wiktor naprawdę nie ma jeszcze na tyle renomowanego nazwiska, a proszę zauważyć, że działacze niezbyt chętnie sięgając po żużlowców z niższych klas. Preferują obracanie się w gronie zawodników, którzy "wożą" się na tym, że w przeszłości coś znaczyli, a teraz wpadli w dołek. Przykre, to ponieważ w Nice 1.LŻ serio można wyłowić parę fajnych perełek, nie odbiegających poziomem od tych, którzy zawsze znajdą klub w PGE Ekstralidze, choć powiedzmy sobie szczerze, że na to nie zasługują.

A więc spadek Apatora zabrał Unii Kułakowa. Ciągnąc ten wątek, kłopot zrobiłby się przed 2021 rokiem, kiedy Unia dalej trwała by w obecnym układzie i tkwiła dalej w bylejakości?

Wtedy tak. Dokumentując formę i trzymając się założeń, Wiktor właśnie tym sezonie powinien się znaleźć w PGE Ekstralidze.

A jak w ogóle podchodziliście do pojawiających się zewsząd głosów, że mało kto liczył na taką eksplozję formy Wiktora i jest ona wielkim zaskoczeniem. Zabrzmię trochę nieskromnie, lecz przyznam szczerze, że mnie osobiście nóż się w kieszeni otwierał. Rozmawialiśmy przed tym sezonem i jest pan świadkiem, że stawiałem Kułakowa w TOP 5 żużlowców całej Nice 1.LŻ, że to materiał na czarnego konia. Dominował spokój?

Po nas to spływało. Znaliśmy swoją wartość. Nawet cofając się i patrząc przez pryzmat sezonu 2018 byliśmy przekonani, że godziny tłuczenia się na treningach i praca z nich wyniesiona w przyszłości i tak zaprocentuje. Wiktor nie ścigał się za wiele w lidze, a jednak przyjeżdżał do Tarnowa i sumiennie wypełniał swoje obowiązki. Co najważniejsze nie odstawał, radził sobie i teraz zebrał owoce.

Zahaczę jeszcze tę kwestię pieniędzy, a mianowicie zaległości. Wiadomo, dla każdego drażliwy temat, ale przy Tarnowie, co chwila dziwnym trafem wraca jak bumerang.

Nie wchodząc w szczegóły, płatności, przelewy transzami są uciążliwe i mało komfortowe, zwłaszcza, że Wiktor rok wcześniej nie najeździł się za wiele, a poprzednie lata także nie były usłane różami. Tak naprawdę dopiero teraz obdarzono go zaufaniem, zaczął "kręcić" fajne wyniki, mógł coś zarobić, odłożyć, a przede wszystkim zainwestować w motocykle, silniki. Wcześniej opierał swój budżet na sponsorach indywidualnych, którzy notabene pochodzą w dużej mierze z Torunia i okolic. Dzięki nim się utrzymywał i startował. Należy również pamiętać, że po sezonie 2017 Wiktora okradziono z całości sprzętu, gdzie musiał wyłożyć olbrzymie kwoty na odbudowanie swojego warsztatu. Od początku przygody z Tarnowem, park maszyn tworzyliśmy praktycznie od nowa, od "a" do "z". Zdołaliśmy tego dokonać i Wiktor był przygotowany znakomicie. Jak się potoczył 2018 rok jednak doskonale wiemy. Wystarczy, że dopowiem, iż tego samego sprzętu używał w minionych rozgrywkach.

Czy stracony dwa lata temu sprzęt udało się odzyskać?

Niestety nic nie odnaleziono. Zarówno on jak i sprawcy zapadli się pod ziemię.

Po przesiedzianej w zamrażarce kampanii 2018 nie mieliście zbyt wielu kart przetargowych, by parafować nową umowę na nie wiadomo jakich warunkach?

Może nie za pół darmo, ale za niezbyt wygórowane, uczciwe pieniądze. Nie mogliśmy oczekiwać sum równających się z czołówką Nice 1.LŻ. My stawialiśmy, że chłopak rozwinie skrzydła, ale mało kto dawał temu wiarę. Zaakceptowaliśmy takie postawienie sprawy, bo żużel, to jednak nieprzewidywalny sport.

W Toruniu o finansową stabilizację będzie łatwiej. Za klubem stoi właściciel, który inwestuje w klub z własnej kieszeni. Odkąd Przemysław Termiński tam rządzi, Get Well miał opinię solidnego i rzetelnego płatnika.

Żeby się rozwijać i iść wytyczoną ścieżką potrzebujemy większych nakładów finansowych i to już w chwili rozpoczęcia przygotowania do sezonu, lecz i w późniejszych terminach. Nakreślono nam ambitne cele i, aby je spełnić niezbędne są systematycznie otrzymywane środki. Nie jest to uszczypliwość w stronę Tarnowa. Kto wie, może poza Grupą Azoty trudno im znaleźć innego możnego partnera, a drobni sponsorzy nie wypełniają kasy w takim stopniu żeby zachować płynność. Budżet Apatora jest niezachwiany, a właściciel na bieżąco reguluje zobowiązania. Przemysław Termiński jest głównym sponsorem, a nad klubem pieczę sprawuje jego żona - pani Ilona, mamy więc do czynienia z biznesem rodzinnym. Co jeszcze? Porównajmy frekwencję Tarnowa do innych miast. Publiczność rzędu 3-3,5 tys. widzów pewnie nie pozwala, aby znacząco zasilić kasę klubu.

CZYTAJ TAKŻE: Dowhan nie połamał sobie kręgosłupa i nie musi w domu tłuc luster

W trakcie trwania sezonu udało się pozyskać chociaż jednego partnera z Tarnowa?

Próbowaliśmy, ale odbijaliśmy się od ściany. Nie ukrywam, że ten czynnik też przeważył szalę na korzyść Torunia. Duże lobby lokalnych darczyńców miało niebagatelny wpływ na nasz ruch. Nikt nas nie zmuszał do zmian, ale to był też ukłon w stronę ludzi, którzy w trudnym momencie wyciągnęli do nas pomocną rękę. My pragniemy im się teraz odwdzięczyć.

To życzę wam na koniec żebyście po przyjeździe do Tarnowa na ligę nie pomylili boksów.

(śmiech) Boksy jak boksy. Pasuje nie zapomnieć żółtego i białego kasku. Ale to tak pół żartem pół serio, bo mamy wiele szacunku dla tamtejszych działaczy i kibiców. Wiktor nigdy nie zapomni atmosfery, sympatii wsparcia, których doświadczał na każdym kroku. Wiktor ma zapchany telefon zdjęciami z całą drużyną, kibicami po zawodach. Tarnów już na zawsze będzie wielką cząstką w jego karierze i on go nie zapomni. Nie mówimy żegnaj, lecz do widzenia, bo nie wykluczamy, że jeszcze nasze drogi w przyszłości się splotą. Wiktor nie należy bowiem do grupy zawodników, którzy zmieniają zespoły jak rękawiczki. Lubi się przywiązywać do miejsc, w których przebywa. Oprócz klubów, świetnym przykładem jest team, który od pięciu lat pozostaje w niezmienionym kształcie.

Źródło artykułu: