Prezes ZOOleszcz Polonii Bydgoszcz Jerzy Kanclerz słynie z dobrego nosa do transferów. Z pewnością nie należy do rozrzutnych - ma być tanio i dobrze. Kamil Brzozowski i Josh Grajczonek, a wcześniej Rene Bach czy Dimitri Berge pokazali, że taka taktyka może być bardzo opłacalna.
Przed tegorocznym okienkiem kibice z Bydgoszczy nie oczekiwali więc zbyt głośnych nazwisk. Spodziewali się raczej takich zawodników, którzy w Polonii mogą rozwinąć skrzydła albo powrócić na właściwe ścieżki kariery. Tak właśnie się stało, transfery były dość ryzykowne, ale bardzo perspektywiczne - typowo "kanclerzowe". Do klubu trafili najlepszy zawodnik 2. ligi David Bellego, młody Andreas Lyager, lekko zagubiony w ostatnim sezonie Kai Huckenbeck czy dopiero zaczynający przygodę z poważnym żużlem Brayden McGuinness.
Czytaj także: Dlaczego Polonia Bydgoszcz podpaliła swój tor?
Nie są to nazwiska z pierwszych stron gazet, ale w Bydgoszczy każdy wierzy w nowe nabytki. No, może poza jednym - Mateuszem Błażykowskim. Nowy junior Polonii skończy w przyszłym roku 20 lat, a zdążył już reprezentować barwy trzech klubów. Przed przenosinami nad Brdę występował w barwach Orła Łódź i Car Gwarant Startu Gniezno. Żeby było ciekawiej, łącznie w lidze zdobył dwa punkty. Oba na "trupach".
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi
Po co więc taki transfer? Wydaje się, że głównie dla uzupełnienia formacji młodzieżowej. Oprócz Błażykowskiego tworzą ją Tomasz Orwat i Mateusz Jagła. Posiadanie mniej niż trzech juniorów może przysporzyć klubowi wiele problemów, np. podczas DMPJ.
Kibice ZOOleszcz Polonii powinni teraz trzymać kciuki za pomyślną finalizację negocjacji w sprawie wypożyczenia Mateusza Tondera. Jeśli Kanclerzowi nie uda się pozyskać zawodnika Falubazu, to ligową parę juniorską bydgoszczan tworzyć będą zapewne Orwat i ktoś z pary Jagła/Błażykowski. Trudno więc będzie myśleć o wielkich sukcesach.