"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Ciekawa sytuacja nastąpiła w Łodzi. Do tej pory pierwszą drużyną w Łodzi dowodził Lech Kędziora, a teraz dorzucono mu do tandemu Adama Skórnickiego. Jak będzie wyglądał podział obowiązków, czy to zostało jasno sprecyzowane? Co kierowało prezesem, wzmacniając sztab szkoleniowy? Mają niby współpracować, tylko na jakich zasadach? Jeden będzie zajmował się młodzieżą, a drugi przygotowywał tor? Czy to wpuszczenie powiewu świeżości?
Obaj pracowali ostatnio w roli pierwszych szkoleniowców, to silne charaktery więc dla mnie to dziwny i kłopotliwy układ. Trudno mi ten ruch zrozumieć. Witold Skrzydlewski znany jest z radykalnych działań. Jeśli nie był usatysfakcjonowany pracą Kędziory mógł mu o tym powiedzieć i się z nim rozstać.
Skórnicki ma swoje niepodważalne plusy. Niedawno sam był czynnym zawodnikiem. Jest na bieżąco z nowinkami, trendami, posługuje się językiem angielskim, polepszy się komunikacja z zawodnikami zagranicznymi. Dla wielu z nowych podopiecznych jest kolegą, bariera się zmniejszy.
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy
CZYTAJ TAKŻE: Gitarzysta legendarnej kapeli TSA skazany na żużel
Na pewno nie rozpatrywałabym zejścia Skórnickiego do Nice 1.LŻ w kategoriach degradacji. Wyzwania są wszędzie i trzeba im sprostać. W Łodzi tym bardziej, gdzie właściciel jest pracodawcą niezwykle wyrazistym i wymagającym, zawsze stawiającym przed drużyną Orła ambitne cele. I to jest zdrowy układ, bo jeśli ktoś płaci z własnej kieszeni, kwestie finansowe są uporządkowane powinien też wymagać. Drużyna od tej strony ma święty spokój, może skupić się na jeździe i przygotowaniach do meczów.
Wiele spraw nie jest zależnych od trenera. Skórnicki po pożegnaniu z Zieloną Górą zawitał do Łodzi niedawno. Nie wiemy jaki miał wpływ na budowę drużyny. Jeżeli przyszedł na gotowca, żużlowcy będą prezentować się średnio, a przedstawiono przed nim plan - awans, to cudów nie uczyni. Marek Cieślak powiedział kiedyś, że dream team, to i jego teściowa by poprowadziła.
Apropos Cieślaka, bo jest tu pewna analogia ze Skórnickim. Parę lat temu myślał, że taki sezon, w którym zwiąże się z klubem pierwszoligowym będzie dla niego formą oczyszczenia, odstresowania. Wyszło chyba odwrotnie. Pamiętamy w jakiej atmosferze rozstawał się z Ostrovią. Nie wiem, czy identycznymi pobudkami kierował się "Skóra", lecz po latach pobytu w PGE Ekstralidze nie wyzbędzie się presji. To nie będzie "miesiąc miodowy" ani sanatorium. Nie przy panu Witoldzie. No, ale przecież wiedział na co się godzi. A może po prostu na stole nie leżało więcej ofert, a ta była na tyle atrakcyjna, że podejmie rękawicę. Inna sprawa, że wszędzie jest inaczej. Specyfiki rządzenia klubami, oczekiwania są różne.
Ciśnienie nie jest dobrym doradcą, a w Orle od lat wspomina się o wysokich ambicjach i nic z tego nie wychodzi. Trenerzy przychodzą, odchodzą, wracają. Sama nie wiem jaką diagnozę postawić, a ten ostatni sezon, uratowany przed spadkiem do 2. Ligi Żużlowej barażami, każe sądzić, że na tej drużynie ciąży dziwne fatum.
Od początku istnienia łódzkiej nowiutkiej i pięknej areny, żaden z trenerów nie potrafił uczynić z niej w stu procentach atutu dla miejscowych zawodników. W tej materii należałoby podjąć drastyczne kroki. Zaingerować w tę nawierzchnię. Lech Kędziora jest naprawdę uznanym fachowcem i nie wierzę, że nie umie sobie poradzić z doprowadzeniem toru do porządku. Skoro nie pomaga zwykła kosmetyka, to wywróćmy ją do góry nogami, dowieźmy trochę materiału. Co mamy do stracenia?
I tu następna analogia. W trakcie niedawno zakończonych rozgrywek padał szereg zarzutów pod adresem Skórnickiego, że kierując Falubazem miał kłopot z okiełznaniem toru. Że nie był on powtarzalny, zawodnicy się męczyli, dochodziło do roszad wśród toromistrzów. W Łodzi nie trafia na podatniejszy grunt i będzie tam osoba nową. Ale co dwie głowy to nie jedna. Może akurat w duecie dojdą do konstruktywnych wniosków.
CZYTAJ TAKŻE: Kasa w pierwszej lidze. Apator rozbił bank
Marta Półtorak