Żużel. Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Drabik bez dzikusa na Wrocław? Ciekawe (felieton)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik.
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik.

Po sezonie 2020 ma wejść w życie przepis, że jak nie ma cię w kadrze, to nie jedziesz w Grand Prix. Maciej Janowski może spać spokojnie. Gorzej z Maksymem Drabikiem, bo w jego przypadku regulacja ma zadziałać szybciej.

Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.

***

PZM nie chce zostawić sprawy czwórki zawodników, którzy nie przyjechali w tym roku na finał Złotego Kasku i mecz reprezentacji Polski z Resztą Świata wysyłając L-4. Jest gotowy przepis, by brak nominacji do kadry, trener ogłasza ją na koniec roku, był równoznaczny z brakiem zgody polskiej federacji na starty danego zawodnika w Grand Prix. Chcesz się bawić w wysyłanie zwolnień lekarskich, to nie ma cię w kadrze, a w efekcie także w prestiżowym cyklu.

Okazuje się jednak, że o ile dla Macieja Janowskiego problemu nie ma (na razie), o tyle może go mieć Maksym Drabik. Obaj nie zostali powołani do kadry na sezon 2020, ale Janowskiemu nikt nie zamierza utrudniać startów w GP. W związku uznano, że prawo nie może działać wstecz. Zatem pominięty w ostatnich nominacjach przez trenera Marka Cieślaka Maciej (powód to oczywiście wysłanie L-4 połączone z zapadnięciem się pod ziemię) może spać spokojnie. W tym roku zapewnił sobie starty w GP 2020 i nikt mu tego nie chce odbierać. Nie na tym etapie. Jeśli na koniec przyszłego roku sytuacja się powtórzy (czytaj, znowu nie będzie powołania), to dopiero wówczas związek skreśli Janowskiego.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek: Lewandowski powinien wrócić do Polski i powiedzieć "Teraz ja wam pokażę jak się szkoli"

Czytaj także: Orzeł chce Karczmarza, ale ten ani myśli wracać na tor

Gorzej z Drabikiem. W jego przypadku regulacja ma zadziałać szybciej. Od Piotra Szymańskiego, przewodniczącego GKSŻ, słyszymy, iż nie wyobraża sobie, by Maksym miał dostać dziką kartę na jakiekolwiek zawody Grand Prix 2020. Także te we Wrocławiu. Oczywiście Betard Sparta może wysunąć jego kandydaturę, ale klimat nie jest dla Drabika sprzyjający, więc ma ona zostać skreślona.

Drabik nie ma także co liczyć na nominację do dzikiej karty na eliminacje do Grand Prix. Swoją drogą, to ostatnią decyzją FIM, Polacy zostali pozbawieni jednego miejsca w eliminacjach. Od 2020 roku mamy prawo wystawić pięciu, a nie jak dotąd sześciu zawodników. Cztery nominacje GKSŻ ustaliła po tegorocznym finale Złotego Kasku. Po przyszłorocznym finale dojdzie tylko jedna. Jeśli Drabik finału nie wygra, to o eliminacjach GP może zapomnieć.

Tak się zastanawiam, czy aby na pewno droga obrana przez związek jest jedynie słuszna. Mnie też olewactwo zawodników irytuje. Według mnie to, co zrobili Janowski z Drabikiem i braćmi Pawlickimi było mega-słabe. Czy jednak powinniśmy ich zmuszać do jazdy w kadrze, strasząc ich brakiem zgody federacji na starty w GP? I tu mam mieszanie uczucia.

W sumie to z niewolnika nie ma pracownika. Jeśli Janowski z Drabikiem nie mają ochoty, to po prostu dajmy im święty spokój. Nie zostali teraz powołani przez trenera Cieślaka, a jak za rok zmieni się szkoleniowiec, to będzie możliwość przyjrzenia się całej sytuacji raz jeszcze. Rafał Dobrucki, który ma być następcą Cieślaka może się przecież spotkać z każdym z zawodników i porozmawiać z nim szczerze o tym, czy chce jeździć w kadrze, a jeśli tak, to na jakich zasadach. Nie mówię, że żużlowcy mają dyktować warunki. Raczej trener powinien im powiedzieć, jak to wszystko widzi.

Poza wszystkim potrzeba nam takiej pogłębionej analizy w kwestii przyczyn zaistniałej sytuacji. Co takiego się stało, że mieliśmy do czynienia z plagą L-4? Działacze i trenerzy muszą być mądrzejsi od zawodników. Jeśli finalnie wyjdzie nam, że tylko kary mogą rozwiązać problem, nie ma tematu. Kara to jest jednak broń atomowa, a zarazem najprostsze z rozwiązań, dlatego wcześniej trzeba spróbować łagodniejszych środków perswazji. Nawet jeśli wiemy, że druga strona śmieje się nam w twarz. A tak niestety jest. Wystarczy wspomnieć, jak brak nominacji do kadry skwitował w mediach społecznościowych Piotr Pawlicki.

Czytaj także: Kto tu kogo ignoruje? Przeciąganie liny między Ekstraligą i samorządowcami

Pozostając w klimacie Pawlickiego mam dla zawodnika jedną dobrą radę. Ogarnij się człowieku, zacznij szanować innych ludzi, zamiast prowadzić jakąś dziwną krucjatę przeciwko Bartoszowi Zmarzlikowi. Nie chcesz oddać na niego głosu w Plebiscycie na Sportowca Roku, nie rób tego, ale przynajmniej siedź cicho.

A w ogóle to dużo lepiej by było, jakbyś pan zakasał rękawy i wziął się do roboty. Takiej rzetelnej. Szkoda byłoby, żeby rozmienił pan swój talent na drobne. Ten proces niestety postępuje. Jak dla mnie szkoda. Oby nie było tak, że za kilkanaście lat będzie pan żałował, że tak się to wszystko potoczyło.

Źródło artykułu: