Wydarzenia z października, kiedy to czterech zawodników udało się na zwolnienia lekarskie i opuściło finał Złotego Kasku oraz mecz reprezentacji Polski w Rybniku mają swój ciąg dalszy. Maciej Janowski, Maksym Drabik oraz Piotr i Przemysław Pawliccy nie znaleźli się w kadrze na rok 2020.
Na tym jednak nie koniec. W żużlowych władzach pojawił się pomysł, aby w przyszłości zawodnik nieobecny w kadrze nie otrzymywał zgody na starty w cyklu Speedway Grand Prix. Wszystko po to, aby zmobilizować żużlowców do reprezentowania Polski i rywalizacji z orzełkiem na piersi.
Czytaj także: Reprezentacja Polski szuka nowego kapitana
Jednak nie wszystkim ten pomysł się podoba. - To byłoby nie w porządku. Proszę popatrzeć na Janowskiego. Gdyby ten przepis obowiązywał już teraz, nie byłoby go w SGP 2020. A przecież on sam sobie zapracował na pozostanie w cyklu, był na szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej - powiedział nam Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.
ZOBACZ WIDEO Przepis na sukces Wiktora Lamparta. Junior Motoru przeszedł na wegetarianizm
Zdaniem naszego eksperta, GKSŻ czy też PZM powinni rozważyć inny pomysł. - Można takie sankcje stosować względem nominacji do "dzikich kart" czy też nie zgadzać się na występ w eliminacjach do GP tych, których nie ma w kadrze. Nie powinniśmy jednak karać tych, którzy postawą na torze sami zapewnią sobie jazdę w Grand Prix - dodał.
Krzystyniak zwrócił też uwagę na to, że w przeszłości zdarzały się sytuacje, gdy w Grand Prix startowali zawodnicy, którzy nie łapali się do kadry. Bo eliminacje do mistrzowskiego cyklu rządzą się swoimi prawami.
Czytaj także: Skreślenie buntowników szansą dla innych tylko w teorii
- Grand Prix to nie jest kadra. Powinniśmy to rozgraniczyć. Zawodnik sam sobie pracuje na to, by jeździć w mistrzostwach świata. Nieraz było tak, że komuś udało się awansować, a nie aspirował do kadry. I co w takiej sytuacji? - podsumował nasz rozmówca.