Maciej Janowski, bracia Piotr i Przemysław Pawliccy oraz Maksym Drabik nie zostali ujęci w planach trenera Marka Cieślaka na rok 2020. Szkoleniowiec polskiej reprezentacji nie powołał ich do kadry, po tym jak w październiku wspomniana czwórka wybrała się na L-4 i nie uczestniczyła w finale Złotego Kasku i meczu kadry.
Skreślenie czterech żużlowców sprawiło, że szansę dostali za to inni. Po raz pierwszy w reprezentacyjnym gronie znalazł się Jakub Jamróg. Nowymi postaciami względem tegorocznego składu są też Paweł Przedpełski, Szymon Woźniak czy Krzysztof Buczkowski. Bez wątpienia część z nich nie otrzymałaby powołania, gdyby nie problemy wychowawcze z częścią zawodników.
Czytaj także: Pit-bike tańszą alternatywą dla miniżużla
W tej sytuacji pojawia się pytanie, czy dla Jamroga i innych będzie to tylko roczna przygoda z kadrą czy może początek dłuższej współpracy. - Być powołanym do reprezentacji to wyróżnienie. To dodaje skrzydeł - twierdzi Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.
ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek: Lewandowski nie będzie najlepszy na świecie, bo jest z Polski
Krzystyniak nie ma wątpliwości, że chociażby dla Jamroga powołanie na mecz reprezentacji Polski będzie ogromną nobilitacją i ten da z siebie wszystko, by zaprezentować się z jak najlepszej strony.
- Zwłaszcza że za rok, jak minie złość trenera Cieślak, to niektórzy buntownicy wrócą do kadry. Nie mam co do tego wątpliwości. Wtedy część powołanych w tym momencie przepadnie. Bo nie ukrywajmy, że przez rok nagle nie znajdziemy lepszych niż Janowski czy Drabik. W końcu ten pierwszy jeździ w Grand Prix, drugi jest mistrzem świata juniorów - dodaje Krzystyniak.
Czytaj także: Polityka transferowa Betard Sparty do weryfikacji
Nasz ekspert zgadza się przy tym w pełni z tym, że za karygodne zachowanie z października żużlowcom należała się jakaś kara, bo reprezentowanie Polski jest powodem do dumy.
- A tym wszystkim, którzy twierdzą, że po co nam tak szeroka kadra, skoro na finał Speedway of Nations potrzeba tylko trzech zawodników, że po co nam zimowe obozy, to przypominam, że one są niezbędne i ważne. Bo jeśli ich nie będzie, to przepadną pieniądze i dofinansowanie z ministerstwa. Z tych środków opłaca się choćby wyjazdy na SoN - podsumowuje Krzystyniak.