"Na pełnym gazie" to cykl felietonów Jana Krzystyniaka, byłego żużlowca i szkoleniowca, a obecnie cenionego żużlowego eksperta.
***
Decyzja o wyborze Betard Sparty Wrocław przez braci Curzytków wywołała u mnie zaskoczenie. Tym bardziej, że w Rzeszowie wraca żużel w ligowym wydaniu i wydaje mi się, że na tym etapie kariery to byłoby najbardziej odpowiednie miejsce dla tych młodzieżowców.
W mojej ocenie bracia Curzytkowie rzucili się na głęboką wodę wybierając starty w PGE Ekstralidze. Zastanawiam się czy ich to nie przerośnie. W najwyższej klasie rozgrywkowej są przecież ogromne oczekiwania, a ci chłopcy na razie mają niewielkie doświadczenie. Będąc szczerym, nawet do końca nie wiem, jakie osiągali wyniki. Ekstraliga to nie jest zabawa. Sądzę, że kontynuowanie karier w Rzeszowie w tej chwili byłoby najbardziej prawidłową drogą. Obawiam się, że wybierając Wrocław nie wykonali dobrego ruchu.
ZOBACZ WIDEO Przepis na sukces Wiktora Lamparta. Junior Motoru przeszedł na wegetarianizm
Tym bardziej, że we Wrocławiu trenera na co dzień nie ma. Spójrzmy na Zieloną Górę czy Leszno, gdzie prężnie funkcjonują szkółki żużlowe i widzimy tego efekty. Niestety jednak w większości młodzieżowców mamy do czynienia z samoukami. Tymczasem trener jest od tego żeby niwelować złe nawyki. Na własnej skórze przekonałem się, jak chłopcy mieli do mnie pretensje, że nie dałem im pojeździć na treningach, tylko co chwilę ich zatrzymywałem. Robiłem to dlatego, aby wyeliminować u nich nieodpowiednie nawyki, które dostrzegłem.
Czytaj również: Zakład prezesa eWinner z kosmosu?
Uważam, że we Wrocławiu za wiele podpowiedzi od szkoleniowca nie uzyskają. Mam nadzieję, że w Rzeszowie będą mieli możliwość potrenowania i podpatrywania kolegów. Wiem, że planowana jest tam szkółka, o którą, w co głęboko wierzę, zadba trener Andrzej Surowiec. Znam go bardzo dobrze, jest to dobry fachowiec i wiedzę ma ogromną.
Liczę na niego, na to, że zajmie się młodzieżą, bo jest profesjonalistą i dużym fachowcem. Przy nim bracia Curzytkowie dużo by zyskali.
Jan Krzystyniak
Zobacz także: Jak to się stało, że Doyle trafił do Włókniarza