Tomasz Żentkowski, były wiceprezes i menedżer Polonii Piła, sfałszował faktury na około 200 tysięcy złotych. Nie wziął jednak żadnych pieniędzy do kieszeni. Po prostu niezgodnie z prawem wykorzystał miejską dotację na punktówkę dla zawodników, a na fakturach napisał, że kupił sprzęt. Sąd skazał Żentkowskiego na grzywnę w wysokości 10 tysięcy złotych (więcej przeczytasz TUTAJ), co nie wszystkim się podoba. Działacze, którzy przejęli Polonię, mówią wprost, że to skandal.
- A co? Miał iść za to do więzienia? - denerwuje się mecenas Krzysztof Wyrwa, który bronił Żentkowskiego. - Powiem tylko, że kara dotycząca sezonu 2018 jest adekwatna do przewinienia. Już w 2017 roku w Polonii funkcjonował podobny model rozliczania faktur. Rzecznik dyscypliny finansowej wysłał panom Żentkowskiemu i Soterowi, byłemu prezesowi Polonii, pismo w tej sprawie. Wiem o tym, bo przyszli z tym do mnie. Pomagałem im pisać odpowiedź. Skończyło się naganą.
Czytaj także: Madsen wrzucił zdjęcie, które mrozi krew w żyłach
- Najważniejsze w tej sprawie jest to, że Żentkowski nie jest złodziejem, więc zarzuty niektórych osób pod jego adresem uważam za skandaliczne. Zwłaszcza że w Polonii wszyscy wiedzieli, co się dzieje - ocenia Wyrwa. - Prawdziwa historia jest taka, że choć mój klient działał niezgodnie z prawem, to jednak robił to dla klubu. Sam nie wziął złotówki. Na koniec wziął na siebie całą winę. Nazwałbym go Janosikiem albo Robin Hoodem, którzy byli w konflikcie z prawem, bo pomagali biednym.
- Żentkowski narażał się pod naciskiem opinii publicznej, kibiców i samych zawodników. Udzielał klubowi pożyczek, w aktach sprawy są pisemne poświadczenia, żeby Polonia mogła zapłacić funkcyjnym, żeby mecz doszedł do skutku - opowiada mecenas Wyrwa.
Prawnik byłego działacza Polonii ze szczegółami opowiada nam o kulisach powstania fałszywych faktur i o tym, po co to robiono. - W kasie brakowało środków, więc Soter z Żentkowskim dokonali analizy i stwierdzili, że pieniądze z miasta, które akurat były na stanie, przeznaczą na zespół. Zawodnicy byli buntowani i szantażowali działaczy, że nie wyjadą na tor. Wyłożono więc zastępczo środki z miasta, które były na młodzież, sprzęt i travele, ale nie na punkty. To miało być działanie zaradcze, o którym wiedział też prezes i księgowa.
- Panowie chcieli się potem z tego wycofać, bo miał przyjść sponsor. Ten się jednak wycofał, a Polonia została z fakturami, w których była poświadczona nieprawda. Te faktury nie trafiły jednak do urzędu, a jedynie do miasta. Żentkowski równocześnie przyznał się do tego, co zrobił. Nie nazwałbym może tego zachowania heroicznym, ale przedłożenie interesu klubu nad własne bezpieczeństwo prawne nie było do końca odpowiedzialne z jego strony. I na pewno nie można go za to szkalować, bo nie mataczył i nie zarobił na tym złotówki. Oczywiście dopuści ł się przestępstwa, ale już za to zapłacił - kończy Wyrwa.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a