Żużel. Skrajne emocje na Motoarenie. Ogromne rozczarowanie i ból serca (tak minął mi rok)

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński

To był rok, w którym towarzyszyły mi skrajne emocje. Były piękne chwile, ale zdarzały się też rozczarowania. Skandal przytrafił się natomiast stosunkowo niedawno. Chodzi o wycofanie się Polonii Piła z rozgrywek ligowych. Serce się kraje.

[b]

KOMENTARZ. [/b]Ten rok nie różnił się znacząco od poprzedniego. Jako gnieźnianin, ponownie przejechałem setki kilometrów za Car Gwarant Startem Gniezno, a ponadto zaliczyłem kilka domowych meczów Get Well Toruń. Na Motoarenie miałem okazję obserwować skrajne emocje wśród kibiców. Był smutek i płacz, kiedy torunianie spadali z ligi, ale była też euforia połączona z łzami radości po zdobyciu mistrzowskiego tytułu przez Bartosza Zmarzlika. Mnie zdecydowanie bardziej udzieliły się te drugie emocje. A spadek ekipy z Grodu Kopernika? Moim zdaniem bardziej pomoże niż zaszkodzi. Tak przewiduję, że Apator szybko odbije się od dna i wróci do walki o najwyższe cele.

Czytaj także: Stadion Startu zyska nową infrastrukturę. Znamy prawdopodobny termin realizacji inwestycji

Co mogę jeszcze powiedzieć o tym sezonie? Bywało różnie. Były spięcia, często niezrozumiałe, były też fajne momenty. Udało mi się podbić nowe stadiony, między innymi ten w Tarnowie. Jednym z największych sukcesów okazało się przekonanie mojej dziewczyny do "czarnego sportu". Piszę o tym nie bez powodu. Z początku popełniłem potężne faux pas - zaserwowałem jej pierwszy kontakt ze speedwayem w postaci treningu na Motoarenie. Warto pamiętać, że takie rzeczy szybko nudzą nawet największych koneserów. Na szczęście później to wszystko udało się naprawić.

Płynie we mnie gnieźnieńska krew, chociaż na co dzień wszelkie wieści napływające ze Startu przyjmuję z odpowiednim dystansem, jak wymaga praca dziennikarza. Przyznam jednak, że w Ostrowie Wielkopolskim, kiedy czerwono-czarni przegrali awans do finału Nice 1. Ligi Żużlowej w ostatnim biegu, byłem ogromnie rozczarowany. Marzyłem o wydłużeniu sezonu i możliwym barażu. Tymczasem wszystko zepsuł jeden wyścig. Na usta cisnęły się różne słowa, w tym stwierdzenie, że przepustka do finału została przegrana w typowo frajerski sposób.

ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika

BOHATER. Głowiłem się, myślałem długo i uznałem, że tutaj po prostu odpowiedź może być jedna. Choćbym miał powielać komentarze moich kolegów, w tym miejscu muszę wskazać Bartosza Zmarzlika. Śmiem twierdzić, że jest to jeden z najbardziej dojrzałych reprezentantów Polski młodego pokolenia i właśnie tą dojrzałością wypracował sobie mistrzowski tytuł. Chwała mu za to, bo znów zaczęliśmy popadać w marazm, jeśli chodzi o złote krążki w Grand Prix. 
KONTROWERSJA.

Potężną kontrowersją, a wręcz skandalem nazwałbym to, co dzieje się i działo w pilskim żużlu. Mnie, jako stuprocentowemu wielkopolaninowi, kraje się serce, gdy myślę, że Polonia nie powalczy w rozgrywkach ligowych. Słyszałem, że są plany na lepsze jutro, ale mimo to nikt nie powinien dopuścić do takiej sytuacji. Wciąż w tym żużlu są jakieś problemy. Czasem mam wrażenie, że niektórzy w ogóle nie wyciągają wniosków, uwzględniając przypadki innych klubów.
AKCJA ROKU.

Wskazałbym Emila Sajfutdinowa i jego szarżę w Częstochowie, ale pokuszę się o akcję spoza toru, którą w zasadzie można by również rozpatrywać w kategorii kontrowersji. Chodzi o pracę łódzkiego kierownika startu podczas meczu Orzeł - Start, który popełnił dwa błędy w jednym wyścigu. Źle policzył okrążenia i samowolnie chwycił za czerwoną flagę. Za karę został zmieniony przez rezerwowego kierownika. Takiego czegoś jeszcze na oczy nie widziałem. 
LICZBA.

1 - Bartosz Zmarzlik numerem jeden na świecie i przegrana Car Gwarant Startu Gniezno jednym punktem w dwumeczu półfinałowym Nice 1. Ligi Żużlowej z Arged Malesa TŻ Ostrovią.
CYTAT.

- Czuję się jak dziecko, które nauczyło się jeździć na rowerze i z radością przemierza pierwsze metry. Papa mi się cieszy - tak przed startem sezonu satysfakcję z powrotu na tor opisywał Mirosław Jabłoński. To jeden z nielicznych zawodników, którzy potrafią barwnie się wypowiadać. Nie bez przyczyny młodszy z braci jest często zapraszany do telewizji, a jego charakterystyczny śmiech pozostaje w głowach widzów na długi czas.

Czytaj także: Adrian Gała odsunął się w cień. Menedżer wie, że stać go na jeszcze więcej

Źródło artykułu: