[b]
KOMENTARZ[/b]. Koniec roku to dobry moment na zderzenie przedsezonowych przewidywań z tym, co wydarzyło się w praktyce. Zacznijmy od PGE Ekstraligi. Niespodzianki? Były, ale najlepsza liga świata okazała się w sumie bardzo przewidywalna. Pamiętam naszą przedsezonową rozmowę w magazynie Bez Hamulców, kiedy chyba wszyscy typowaliśmy, że w play-offach pojadą drużyny z Leszna, Wrocławia, Częstochowy i Zielonej Góry. Różniliśmy się jedynie, co do tego, komu przyjdzie rywalizować o złoto, a kto będzie bić się o brąz. Działo się za to na dole tabeli. Wszystko za sprawą rewelacyjnego Speed Car Motoru i beznadziejnego Get Well. Trudno nawet powiedzieć, która z tych drużyn zaskoczyła bardziej. Lublinianie, bo nie tylko nie spadli, ale jeszcze uniknęli jazdy w barażach czy też torunianie, którzy mimo wielkich pieniędzy i gwiazd w składzie kompromitowali się praktycznie co kolejkę. Swoją drogą dawno nie widziałem tak słabego i źle poukładanego zespołu. W najbliższych latach chyba trudno będzie to komuś przebić.
Zobacz także: Dlaczego PGG ROW Rybnik jest skazany na miejskie pieniądze? Problem istniejący od lat
Zupełnie inaczej wyglądała rywalizacja w pierwszej lidze, gdzie niespodzianka goniła niespodziankę. Największymi wygranymi są drużyny z Ostrowa i Gniezna, czyli te, którym wielu wróżyło walkę o utrzymanie. Kolejny raz zawiedli żużlowcy Orła Łódź i Zdunek Wybrzeża Gdańsk. W pierwszym przypadku pachniało nawet degradacją do drugiej ligi. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że w przyszłym roku powinno być jeszcze lepiej. Z Apatorem i Polonią liga powinna zyskać na atrakcyjności.
Jeśli chodzi o wydarzenia na arenie międzynarodowej, to wszystko miało słodko – gorzki smak. Zwłaszcza w tym seniorskim wydaniu. Bartosz Zmarzlik wprawił nas w zachwyt. Został mistrzem świata, ale przy okazji pokazał, że biało - czerwone barwy są dla niego wielką wartością. Z drugiej strony mieliśmy reprezentantów, dla których kadra znaczyła niewiele. A najgorsze, że do dziś nie dostaliśmy od nich słowa wyjaśnienia. Do zakończenia roku pozostało kilka dni, więc można wierzyć, że refleksja jeszcze nastąpi. Przyznam jednak, że za bardzo w to nie wierzę. Panowie cały czas sprawiają wrażenie, że nic takiego się nie stało. Szkoda, bo takiej kpiny z barw narodowych chyba jeszcze nie mieliśmy.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Zobacz także: Bartosz Zmarzlik: Nie zaprzątam sobie głowy rzeczami, na które nie mam wpływu
BOHATER. Wiadomo, że Bartosz Zmarzlik. Jemu należą się największe słowa uznania. Za tytuł i za to, jak go później znakomicie skonsumował. Poza tym udowodnił, jak bardzo mylą się ci, którzy mówili, że gorzowianin nie trzyma ciśnienia i daje ciała w najważniejszych wyścigach. Odpowiedź podczas Grand Prix w Toruniu była iście mistrzowska.
KONTROWERSJA[/b]. Może nie jest to żaden skandal, ale wydarzenia związane z rozliczeniem miejskiej dotacji w Rybniku, skłaniają do refleksji. Po tym, jak okazało się, że PGG ROW może stracić dużą kasę, ruszyła dyskusja, czy samorządy powinny finansować w takim stopniu polski żużel. Niektórzy twierdzą, że czekają nas chude lata i dotacje będą stopniowo obcinanie. I oby tak było.
Nie chodzi jednak o to, że mam coś do PGG ROW-u i prezesa Mrozka. Jest zupełnie inaczej, bo choć rybniczanie mają dużą kasę z miasta, to ich szef akurat ma głowę na karku i potrafi załatwić pieniądze od sponsorów. Mrozka możecie lubić lub nie, ale pod tym względem jest całkiem skuteczny. A to różni go od niektórych "papierowych" prezesów w PGE Ekstralidze, których zarządzanie klubem polega w sumie na wydawaniu tego, co dostają przelewem z ratusza. Mam nadzieję, że niebawem dotacje polecą w dół. Wtedy okaże się, kto jest sprawnym działaczem, a kto jest kompletnie nagi.
AKCJA ROKU. Kosmosem było to, co wykonał Emil Sajfutdinow podczas meczu w Częstochowie. Rosjanin zrobił coś, czego nie zapomnę nigdy. Nagroda specjalna dla Arged Malesa TŻ Ostrovii za scenariusz półfinałowego dwumeczu z Car Gwarantem Start Gniezno. Przegrywać przez 29 wyścigów i wjechać do finału w tym ostatnim? W Ostrowie nie mają litości zarówno dla rywali, jak i swoich kibiców. Jeśli takich meczów będzie więcej, to wcale nie jestem przekonany, że przełoży się to na lepszą frekwencję. Z sercem nie ma żartów panowie. A tak poważnie, to Ostrovia jest w tej chwili takim jednorożcem na żużlowej mapie Polski. Robią wszystko inaczej. Szkolą, nie szastają pieniędzmi i nie śpią na miejskiej kasie. Nie wiem, czy za rok klub zrobi taki sam wynik. Nie ma to jednak dla mnie aż takiego znaczenia. Najważniejsze, żeby Ostrovia pozostała taka sama. Im więcej takich klubów, tym lepszy będzie polski żużel.
LICZBA. 6. To miejsce Speed Car Motoru w PGE Ekstralidze. Lublinianie sprawili wielką niespodziankę, ale poza tym dodali także kolorytu rozgrywkom. Dzięki nim liga nie była nudna i przewidywalna. A kibice to w ogóle inna liga. Pojawienie się takiego klubu to jedna z najlepszych rzeczy, która spotkała PGE Ekstraligę w ostatnich latach. Czapki z głów.
CYTAT. - Jedź motorku, jedź – czyli Bartosz Zmarzlik opowiadający o wyścigu, którym zapewnił sobie tytuł mistrza świata. Ten konkretny cytat to w sumie ilustracja całości. Gorzowianin bardzo zaimponował mi tym, jak barwnie i dojrzale potrafił opowiadać o swoim sukcesie, a przede wszystkim o tym, jaką rolę odegrali w nim jego najbliżsi. Zmarzlik znakomicie sprzedał swój sukces. Był na niego doskonale przygotowany. Trochę mnie tym zaskoczył. Może pod tym względem przerósł nawet swojego mistrza Tomasza Golloba? Na pewno nie był gorszy i swoje pięć minut wykorzystał do maksimum. Brawo, bo zyskał na tym cały polski żużel.