W minionym sezonie Marcel Kajzer pojechał w ośmiu ligowych meczach PSŻ Poznań. Zdobył w nich 48 punktów. To zdecydowanie zbyt mało, by móc wyżyć z żużla. Dlatego 29-latek zdecydował się pójść do pracy. Jeździł jako kierowca ciężarówki, by w ten sposób móc zarobić nie tylko na inwestycje w sprzęt, ale przede wszystkim na życie.
- W drugiej lidze ciężko wyżyć. Zwłaszcza kiedy nie jedzie się wszystkich meczów, robi się mniej niż 100 punktów w lidze i ma się dwóch sponsorów. Mam uprawnienia do kierowania zestawem ciężarowym. Kiedy w zeszłym sezonie zostałem odstawiony od składu i moja współpraca z trenerem przestała się układać, byłem wręcz zmuszony do pracy - powiedział nam żużlowiec SpecHouse PSŻ Poznań.
Kajzer przedłużył kontrakt z poznańskim klubem. Jest jednym z czterech polskich seniorów. Miejsce w składzie zapewnione ma tylko dwóch. O to, by pojechać w meczach będzie musiał rywalizować z Robertem Miśkowiakiem, Zbigniewem Sucheckim i Larsem Skupieniem. W kadrze są również obcokrajowcy Kevin Woelbert, Jason Joergensen, Nick Morris, Marcus Birkemose i Nicklas Porsing. Kajzera czeka trudna walka o miejsce w meczowym zestawieniu.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar nie wybacza błędów. Jakub Przygoński jest kierowcą kompletnym
Dlatego żużlowiec apeluje o zmiany w regulaminie 2. Ligi Żużlowej. Jego zdaniem, najniższa klasa rozgrywkowa powinna być bardziej polska. - Uważam, że powinno być tam miejsce dla jednego zawodnika z zagranicy. Są zawodnicy, którzy inwestują własne pieniądze, by jeździć, bo sprawia im to ogromną przyjemność i jest to ich pasja, muszą niestety kończyć kariery - powiedział.
Do tego dochodzą mniejsze wynagrodzenia niż w wyższych ligach. W nich też jest łatwiej o sponsorów. Kajzer może liczyć na wsparcie dwóch oddanych darczyńców. Szuka kolejnych firm, które pozwolą mu kontynuować karierę i skupić się tylko na jeździe na żużlu.
- Od początku kariery mam wsparcie Zygmunta Mikołajczyka, jednak wszystko wskazuje, że to może być koniec pomocy, bo to nie jest studnia bez dna. Poza tym pan Zygmunt jest już 9 lat na emeryturze. Mam również od kilkunastu lat wsparcie pana Tadeusza Wiencka z firmy Naturalna Medycyna. Gdyby nie oni, nie było by mnie w sporcie już dawno - dodał Kajzer.
Większość swojej kariery żużlowiec spędził w najniższej klasie rozgrywkowej. Ma jednak za sobą epizod w Ekstralidze. Jako junior był zawodnikiem Włókniarza Częstochowa. - W drugiej lidze często kluby mają spore opóźnienia, nawet sześciomiesięczne. Ciężko wtedy przygotować się i zrobić dobry wynik. Chociaż są kluby w II lidze co płacą na bieżąco - zaznacza Kajzer.
- To błędne koło.Bez budżetu i inwestycji w sprzęt możesz być super talentem, ale na słabym sprzęcie nie masz szans na dobry wynik. A bez wyniku nie masz sponsorów i pieniędzy dlatego jest to takie trudne. Dziś ci co zaczynają w Ekstralidze mają opiekę dobrego trenera, mechanika klubowego i zapewniony sprzętu oraz wsparcie najlepszych zawodników w drużynie. Wtedy tylko trzeba mieć talent i przyszłość przed nimi. Do tego dochodzi opieka psychologa, by nie uderzyło do głowy i droga łatwa. Wszystko jest w rękach zawodnika - kończy Kajzer.
Zobacz także:
Żużel. Dariusz Ostafiński. Maksymalna głupota. Historia jednej kroplówki (komentarz)
Żużel. Dyrektor POLADA: Infuzją dożylną można wypłukać z organizmu wcześniej stosowane substancje zabronione (wywiad)