Żużel. Dla Betard Sparty sprawa Drabika jest kwestią honoru. Wrocławianie byli stawiani za wzór profesjonalizmu

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik w kasku niebieskim
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik w kasku niebieskim

Kiedy Patryk Dudek został złapany na dopingu, to nie brakowało głosów, że Falubaz dał plamę. Zielonogórzanom zarzucano, że nie przypilnowali zawodnika i jako dobry przykład podawano działania Betard Sparty. Teraz wrocławianie sami mają problem.

Jeśli chodzi o zapobieganie wpadkom dopingowym, Betard Sparta była stawiana w środowisku jako wzór. Tak było, kiedy problemy miał Patryk Dudek, a później przy okazji sprawy Grigorij Łaguty. - We Wrocławiu żużlowiec nie może wziąć żadnego leku czy innego specyfiku bez konsultacji w klubie. Wyklucza to zatem do minimum sytuację, że zażyje substancję, która jest niedozwolona. Poza tym odbywają się tam spotkania, na których zawodnicy są wyczulani na ryzyko związane z różnym lekami. Ten mechanizm jest w Sparcie od dawna i myślę, że wszystkie kluby, dla własnego dobra, powinny iść tą drogą - chwalił wtedy wrocławian ekspert nSport+ Wojciech Dankiewicz.

Teraz okazuje się, że problemy z POLADĄ ma żużlowiec Betard Sparty Maksym Drabik, który jest podejrzany o przyjęcie infuzji dożylnej kilkukrotnie przekraczającej dozwolone normy. Wrocławianie z pewnością będą go bronić do upadłego, bo 21 – latek jest im potrzebny na torze. Poza tym gra toczy się o coś jeszcze. - Betard Sparta była do tej pory synonimem wysokiej kultury organizacyjnej, a w kwestiach zapobiegania wpadkom dopingowym wrocławian stawiano jako wzór. Oni walczą o swoją wiarygodność. Gdyby to przytrafiło się komuś innemu, to aż takiego zdziwienia by nie było - mówi nam Jacek Gumowski, były marketing manager Stali Gorzów.

Zobacz także: Włókniarz Częstochowa z nowym sponsorem tytularnym

Podobnych głosów w środowisku jest więcej. - To szok, że padło na Wrocław. W dodatku mamy do czynienia z błahą sprawą, bo chodzi o kroplówkę z witaminami. Drabik nie jest podejrzany o to, że znaleziono u niego środek, który niedawno został wprowadzony na listę substancji zakazanych. Mowa jest o złamaniu oczywistych procedur - komentuje nasz ekspert, Władysław Komarnicki.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce

Co ciekawe, zupełnie inne zdanie ma na ten temat Jacek Frątczak, który w tematach dopingowych ma akurat sporo do powiedzenia, bo przerabiał je w Zielonej Górze. To najczęściej on słyszał, że gdyby działał tak jak wrocławianie, to problemów by nie było. - Mógłbym zapytać: no i co teraz? Nie zamierzam jednak tego robić, bo byłbym niekonsekwentny - mówi nam były menedżer Get Well Toruń i Falubazu Zielona Góra.

- Już wcześniej mówiłem, że takich indywidualistów jak żużlowcy nie da się pilnować przez 24 godziny na dobę. Można robić szkolenia, wydawać dużo pieniędzy, żeby zapobiec takim sytuacjom. To wszystko ma sens, bo zmniejsza ryzyko, ale nie eliminuje go całkowicie. My w Zielonej Górze robiliśmy, co się dało, a później powiedzieli nam, że trzeba było patrzeć, jak działa Sparta Wrocław. Pewnych rzeczy nie da się jednak przewidzieć. Uważam, że to wszystko, co się wydarzyło, nie świadczy o tym, że Sparta nie działała profesjonalna. Wręcz przeciwnie, mam o nich jak najlepsze zdanie. Wychodzi na to, że nawet najlepsi na pewne rzeczy nie mają wpływu - podsumowuje.

Źródło artykułu: