W PGE Ekstralidze niewiele jest takich zespołów jak Speed Car Motor. U części rywali w oczy kłuje formacja juniorska. Niektórzy mają problemy z polskim seniorami. A lublinianie? Na ten moment jawią się jako zespół bez słabych punktów. Kiedy zapytaliśmy Jacka Ziółkowskiego, kto w jego zespole jest liderem, a kto zawodnikiem drugiej ligi, to menedżer miał duży problem z udzieleniem odpowiedzi.
- Faktycznie w naszym przypadku trudno o taki podział - przyznał Ziółkowski. - Na pewno nie powiedziałbym tak o Griszy Łagucie i Mikkelu Michelsenie. Obu uważam za liderów i mam nadzieję, że nimi będą. Ciągnęli nam wynik w zeszłym sezonie. Mam też wrażenie, że nie pokazali jeszcze maksimum swoich możliwości. Podejrzewam, że w tym roku będą punktować lepiej. A co do pozostałych, to w tej chwili trudno mówić, że jeden jest lepszy od drugiego - stwierdził menedżer.
Zobacz także: Świetne wieści od Grzegorza Zengoty. Jest lepiej niż zakładano
I trzeba przyznać, że coś w tym jest, bo Paweł Miesiąc, Jakub Jamróg i Matej Zagar to zawodnicy, którzy gwiazdami nie są, ale w Lublinie nie powinni zejść poniżej poziomu przyzwoitości. Poza tym Speed Car Motor ma niezaprzeczalny atut, którym jest formacja juniorska. Wiktor Lampart ma być najlepszym młodzieżowcem PGE Ekstraligi, a Wiktor Trofimow jr ma za sobą naprawdę udany sezon. Motor nie ma u siebie ani jednego zawodnika, o którym można powiedzieć, że na pewno będzie odstawać od konkurencji. A to oznacza, że w każdym z 15. wyścigów lublinianie mogą myśleć o zwycięstwie.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
- To w dużej mierze zasługa juniorów. W innych klubach komfort jest trochę mniejszy. Niektórzy mają tylko jednego solidnego młodzieżowca, a inni zmagają się z jeszcze większymi problemami. U nas jest świetny duet - podkreśla Ziółkowski.
Menedżer Speed Car Motoru mówi, że studiował już nową tabelę biegową i podziela pogląd, że kluczem do sukcesu będzie wyrównany skład. Taki niewątpliwie udało się zbudować w Lublinie. Teraz sztab szkoleniowy czeka ważna misja, bo odpowiednie ułożenie klocków w takiej drużynie na pewno nie będzie łatwe.
Zobacz także: Arcytrudna misja Bajerskiego w Toruniu. Czy nowy trener Apatora będzie potrafił zapanować nad gwiazdami?
- Wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej niż w zeszłym roku. Numery nieparzyste nie mają już takiego znaczenia. Inaczej jedzie się u siebie, a inaczej na wyjeździe. Wiele rzeczy wyjdzie w praniu. Musimy poczekać na sparingi, ale nie ukrywam, że z Maciejem Kuciapą wypracowaliśmy już pewną koncepcję. Długopisy poszły w ruch, ale za wcześnie, żebym o tym opowiadał. Na pewno to sprawdzimy - podsumowuje Ziółkowski.