Żużel. W Toruniu liczy się tylko awans. Tomasz Bajerski: Musimy wygrać ligę. Wiedziałem, że kiedyś wrócę (wywiad)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Tomasz Bajerski i prezes Ilona Termińska
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Tomasz Bajerski i prezes Ilona Termińska

- Dla nas liczy się tylko awans. Musimy wygrać ligę. Wiedziałem, że kiedyś wrócę do Torunia. Tylko nie spodziewałem się, że stanie to się tak szybko. Dziękuję wszystkim w klubie za zaufanie - mówi Tomasz Bajerski, nowy szkoleniowiec Apatora Toruń.

[b]

Sebastian Zwiewka, WP SportoweFakty: Jak powiem, że praca w Toruniu będzie dla pana największym wyzwaniem w trenerskiej karierze, to przyzna mi pan rację? Trzeba przywrócić Apator na sam szczyt.[/b]

Tomasz Bajerski, nowy szkoleniowiec eWinner Apatora Toruń: Przywrócenie potęgi Apatora nie będzie łatwym zadaniem. Taka jest prawda, ale mogę powiedzieć, że lubię trudne wyzwania i zdecydowałem się podjąć tej pracy. Wróciłem do Torunia po wielu latach. Ciężka sprawa, ale nie boję się tego zadania.

Jaki ma pan plan na współpracę z zawodnikami? W Poznaniu były mniejsze nazwiska, a teraz będzie pan pracował z gwiazdami. Chris Holder to chyba najlepszy przykład. Kiedyś przecież został mistrzem świata.

Nie będzie żadnej zmiany w moim postępowaniu. Tak naprawdę to nazwiska nie mają większego znaczenia. Najważniejsze są wyniki i zdaję sobie sprawę, że musimy na nie zapracować. Zadaniem trenera jest dotarcie do jednego, drugiego, czy trzeciego podopiecznego. Nie ma na to recepty. Na razie mamy bardzo dobry kontakt, wszystko jest poukładane w jak najlepszym porządku. Cieszymy się z doskonałej atmosfery w zespole. Czy to się utrzyma w trakcie sezonu? Tego nie wiem, ale zrobię wszystko, aby tak się stało. Naszym celem jest oczywiście ten upragniony awans i powrót do PGE Ekstraligi.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Zobacz takżeŻużel. Sparta była najbardziej zdeterminowana i Curzytkowie są we Wrocławiu. RzTŻ nie dogadał się z Wojdyłą

W ostatnim czasie nie oglądaliśmy na Motoarenie zbyt wielu mijanek. Walki było jak na lekarstwo. Zamierza pan to zmienić? Przykro patrzyło się na pusty stadion.

Powiem tak - klub z Torunia ma naprawdę świetnych kibiców. Wiemy jednak, że praktycznie w każdym mieście liczy się wynik sportowy i to on napędza ludzi do przychodzenia na stadion. Jak drużyna wygrywa, to widzimy zapełnione trybuny. My skupiamy się na ciężkiej pracy, bo tylko ona może poprowadzić nas do sukcesów.

Gdy dołączył pan do toruńskiego zespołu to dało się odczuć, że w poprzednim sezonie była zła atmosfera?

Nie wiem jak było rok temu. Wtedy nie pracowałem w toruńskim klubie. Mogę wypowiedzieć się o tym, co jest teraz. Pamiętam tylko, że jeszcze kilka miesięcy temu dało się przeczytać w social mediach różne komentarze, więc raczej ta atmosfera wokół drużyny nie należała do idealnych. Chciałbym to zmienić i zdecydowanie ją poprawić.

Po spadku nastąpiły ogromne zmiany - powrót do nazwy Apator, postawienie na trenera z Torunia, a także oferty dla wychowanków. Adrian Miedziński wrócił do macierzystego klubu, ale Paweł Przedpełski zdecydował się na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Możemy powoli mówić o powrocie do przeszłości?

Zmiany idą ku lepszemu. Myślę, że nie ulega to wątpliwości. Pamiętajmy, że raczej już nigdy nie wrócimy do tego, co było kiedyś. Nie uda nam się cofnąć czasu. Obecnie mamy wolny rynek i w polskiej lidze pojawia się coraz większa liczba obcokrajowców. Ciężko zbudować drużynę z samych Polaków, nie mówiąc już tylko o wychowankach. Uważam, że idziemy w dobrym kierunku. Chcemy wszystkie klocki jakoś fajnie poukładać. Kibice muszą być zintegrowani z zawodnikami, a zawodnicy z kibicami - ma to być na fajnym etapie znajomości oraz spotkań. Świetnie byłoby chociaż w połowie wrócić do czasów, gdy skład toruńskiej drużyny składał się z miejscowych chłopaków. Wtedy wspierało ich mało zawodników zagranicznych. Znakomicie zapamiętany został Per Jonsson.

Jaki ma pan plan na juniorów? Liderem formacji na pewno będzie Igor Kopeć-Sobczyński, ale co dalej?

Igor na dzień dzisiejszy to numerem jeden. W tym roku skończy wiek juniora, więc wszystko jest w jego rękach. Myślę, że on doskonale zdaje sobie z tego sprawę - musi pojechać jak najlepiej, bo to będzie następny krok i taka cegiełka do jego dalszej kariery. Co dalej? Młodzieżowcy ciężko pracują. Mówię o młodych zawodnikach jak Janik, Marciniec czy Rydlewski. Mamy jeszcze dwóch czy trzech innych ciekawych chłopaków. Mogę zapewnić, że przygotowują się do swoich ról. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Widziałem ich na torze, ale nigdy nie przywiązywałem wielkiej uwagi na temat ich jazdy, bo dopiero jesienią objąłem funkcję menadżera w Toruniu. Znamy się coraz lepiej, od dwóch miesięcy trenujemy razem. Widzimy się praktycznie sześć razy w tygodniu.

Będzie pan miał naprawdę dużo pracy.

Na pewno nie będę narzekał na brak obowiązków. Początek będzie nieco luźniejszy, jednak później zacznie się prawdziwa orka. Przede mną mnóstwo zawodów - w szczególności myślę o takich rozgrywkach jak DMPJ - tutaj jest chyba ponad trzydzieści imprez. Nikt nie mówił, że będzie lekko, ja akurat lubię swoją pracę. Spokojnie, dam sobie radę.

Zobacz takżeŻużel. Duże dziecko musi odpalić. Nie będzie medalu dla truly.work Stali bez mocnego Andersa Thomsena

Dlaczego wrócił pan do Torunia?

Najważniejszym czynnikiem było to, że pochodzę z tego miasta. Wychowałem się w Toruniu, jeździłem i zdobywałem punkty dla Apatora. Wiedziałem, że kiedyś wrócę. Tylko nie spodziewałem się, że to się stanie tak szybko. Los chciał, że trafiłem do tego klubu po trzech latach mojej trenerskiej kariery i niezmiernie się z tego cieszę. Jestem szczęśliwy i mogę obiecać jedno - wykonam swoją pracę w 110 procentach. Dziękuję pani Ilonie i panu Przemysławowi Termińskim, a także Adamowi Krużyńskiemu. Właśnie z tymi osobami wszystko załatwiałem. Raz jeszcze dziękuję za zaufanie. Mogą być pewni, że dam z siebie wszystko.

Przez cały czas mieszkał pan w Toruniu? Jeśli tak, to ma pan teraz zdecydowanie bliżej na stadion.

Tak, nadal mieszkam w Toruniu. Na stadion będę miał znacznie bliżej, ale chcę powiedzieć, że uwielbiałem jeździć do Poznania pociągami. Wsiadałem o godzinie 9:13 czy 9:16, jechałem około półtorej godziny i byłem na miejscu. Prezes Ładziński odbierał mnie z Dworca Głównego lub robił to Jakub Kozaczyk, czyli prezes firmy Iveston. Mieliśmy rewelacyjne kontakty, naprawdę świetna sprawa.

Na papierze pana drużyna wygląda imponująco. Ciężko znaleźć słabszy punkt w formacji seniorskiej. Brak awansu byłby wielkim rozczarowaniem.

Nie rozpatruję tego w tych kategoriach. Dla nas liczy się tylko awans. Uważam, że musimy wygrać ligę. Taki mamy główny cel.

Już latem mówiło się, że to właśnie pan może przejąć toruński zespół. Miał pan decydujący głos przy wyborze zawodników?

Oczywiście, że tak. Pierwszą osobą, z którą rozmawiałem po sezonie, był właśnie Adam Krużyński. Przygotowałem się do tej rozmowy bardzo profesjonalnie, aż Adam był w szoku. Chciałem poruszyć chyba około czterdziestu punktów. Wtedy też wypisałem zawodników, których chciałbym zobaczyć w składzie. Prawie wszystkie cele zostały spełnione.

Jest pan w pełni zadowolony z tej drużyny?

Bez dwóch zdań. Widzimy, jak rozwija się rynek żużlowy i jak wygląda cała otoczka. Kluby z PGE Ekstraligi i 1. Ligi Żużlowej nie mają problemów finansowych. Każdy chce mieć stałą umowę, najlepiej na dwa lub trzy lata - wszyscy podpisują takie kontrakty. Kluby są wypłacalne i takie mamy efekty. Zawodnicy nie lubią zmian, bo mają też wypracowany atut w postaci własnego toru. Rzadko jesteśmy świadkami wielkich transferów, ale zobaczymy, co będzie w przyszłym roku.

Adrian Miedziński mówił, że wrócił do Torunia, bo przykro mu się przyglądało na upadek klubu. Czy pana też serce bolało z tego powodu?

Nie ukrywam, że bardzo źle się na to patrzyło. Nie miałem jednak żadnego wpływu na taki stan rzeczy. Stało się i teraz już tego nie odkręcimy. Toruński zespół spadł do I ligi. Czas na pracę i walkę o powrót do PGE Ekstraligi.

A może na sam koniec zdradzi pan nazwisko zawodnika, który nie trafił do Apatora, a byłby sporym wzmocnieniem?

Nie ma już sensu o tym rozmawiać. Składy są pozamykane, mam swoich zawodników - chciałem ich wszystkich zobaczyć w swoim zespole, cieszę się, że będziemy wspólnie pracować. Na początku nie byłem do końca przekonany co do braci Holderów, bo dużo się o nich mówiło i pisało. Ale gdy tylko ich poznałem, to od razu zmieniłem zdanie. Zacząłem z nimi rozmawiać i poznałem w całości temat. Fajnie, że mam tych chłopaków w swojej drużynie.

Źródło artykułu: