Nie wszyscy wierzyli w obecnego mistrza Europy. Mikkel Michelsen w polskiej lidze rozpędzał się naprawdę powoli. Duński żużlowiec nie sprawdził się w Fogo Unii Leszno, miał też nieudany czas w Tarnowie. Jego kariera rozkwitła na dobre dopiero w sezonie 2018, gdy w naszym kraju reprezentował Zdunek Wybrzeże. Nad morzem mieli nosa i trafili w dziesiątkę z wyborem tego zawodnika.
Michelsen dołączył do gdańskiego zespołu po dwóch latach spędzonych w Unii Tarnów. Pierwszy miał fatalny, bo drużyna spadła z PGE Ekstraligi, a on sam uzyskał średnią biegową 0,950. W niższej lidze było o niebo lepiej - został sklasyfikowany na piątym miejscu wśród najskuteczniejszych zawodników (2,250), choć odjechał raptem dziewięć spotkań. Dość niespodziewanie Paweł Baran stawiał na innych żużlowców.
Zobacz także: Żużel. W Betard Sparcie powstanie wielka dziura. Czy Fricke zastąpi Drabika i będzie trzecim liderem?
Duńczyk mógł wtedy przebierać w ofertach. - Na pewno sporym ułatwieniem w negocjacjach był fakt, że Mikkel w Tarnowie nie pojeździł za wiele. Jestem pewien, że gdyby wówczas dostał więcej szans i przejechał całe rozgrywki na takim poziomie, jaki pokazał w kilku spotkaniach, to już sezon 2018 spędziłby w PGE Ekstralidze. Z resztą już wtedy miał oferty z klubów z najwyższej ligi i to z nimi rywalizowaliśmy o jego kontrakt - wspomina Tadeusz Zdunek w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Działacze Zdunek Wybrzeża od lat stawiają na młodych zawodników. - Mikkel od początku wpisywał się w profil zawodnika, którego szukaliśmy. Ambitny, posiadający bardzo dobrze zorganizowany team, po dobrym sezonie na pierwszoligowych torach - to były cechy, które zdecydowały, że podjęliśmy z nim rozmowy, w których okazało się, że Duńczyk jest bardzo konkretny i rzeczowy. To także jest jego atutem - dodaje prezes gdańszczan.
Michelsen w Gdańsku rozwinął skrzydła i stał się liderem w prawdziwego zdarzenia. 25-letni żużlowiec zazwyczaj wygrywał starty, jednak gdy tylko spóźnił wyjście spod taśmy, to rozgrzewał kibiców znad morza do czerwnoności swoimi atakami (średnia biegowa 2,340). W sezonie 2018 poprowadził Smedernę do złota w Elitserien. Zakończył też cykl TAURON SEC na czwartym miejscu. - Gdybyśmy nie doceniali jego umiejętności, to na pewno rozmów byśmy nie podjęli. Przy każdym kontrakcie jest wiara, że dany zawodnik odpali właśnie w naszym klubie, ale tutaj te nadzieje były poparte bardzo dużym profesjonalizmem zawodnika - podkreśla sternik Wybrzeża.
Zobacz także: Żużel. Duże dziecko musi odpalić. Nie będzie medalu dla truly.work Stali bez mocnego Andersa Thomsena
Po świetnych występach w Gdańsku, przeniósł się do Speed Car Motoru Lublin. Beniaminek utrzymał się w elicie głównie dzięki rewelacyjnej postawie Duńczyka - wykręcił trzynasty wynik w PGE Ekstralidze (2,013). Poprawił swoje dokonania również w SEC - został Indywidualnym Mistrzem Europy. - W poprzednim sezonie potwierdziło się, że mieliśmy racje. To jak jechał w barwach Speed Car Motoru Lublin nie jest dla mnie absolutnie żadnym zaskoczeniem. Mikkel to znakomity zawodnik i jestem przekonany, że najlepsze rezultaty jeszcze przed nim - podsumowuje Zdunek.
Michelsen zrobił wiele, aby dostać stałą dziką kartę na turnieje Grand Prix 2020. Organizatorzy woleli jednak postawić na Antonio Lindbaecka. Teraz już nikt nie pamięta słabszego początku tego żużlowca w Polsce. W latach 2013-2014 miał kontrakt z Fogo Unią Leszno, mógł liczyć na występy, ale woził ogony. Przed przenosinami do Gdańska miał tak naprawdę tylko jeden w pełni satysfakcjonujący sezon, a miało to miejsce w Ostrowie.
Awans do cyklu Grand Prix w przypadku Michelsena to tylko kwestia czasu. Już teraz jest zaliczany do topowych żużlowców. Jeżeli poprowadzi lublinian do fazy play-off, to w listopadzie dostanie kontrakt życia.