Zostawcie nam Drabika, nie zatapiajcie go. Albo raczej nie dyskwalifikujcie. Uderzając w muzyczne tony i przerabiając słowa piosenki legendarnej kapeli Lady Pank, tak wyobraziłem sobie Andrzeja Rusko i prawnika Łukasza Klimczyka składających do Komitetu Wyłączeń dla Celów Terapeutycznych wniosek o wsteczne TUE w odniesieniu do przyjęcia przez zawodnika pod koniec września niedozwolonej ilości kroplówki.
Od lakonicznego oświadczenia armia ludzi pod batutą Rusko przepadła jak kamień w wodę, ale pierwsze owoce ich działań za zamkniętymi drzwiami powoli poznajemy. Panowie dumali, dumali i wydumali.
CZYTAJ TAKŻE: Polityka grubej kreski w kadrze
Trzeba przyznać całkiem nieźle. Szkoda, że tak późno. Tak jak Drabik nie jest z mojej bajki, raczej nie poszlibyśmy razem wyprowadzać psów, od początku stoję na stanowisku, iż złamał procedury dopingowe nieświadomie. Natomiast nie wierzę, że teczki z ważnymi, rzucającymi na światło dzienne nowe fakty dokumentami odnalazły się tuż przed rozprawą, która ma zadecydować o wyroku dla Maksyma.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Zakładając najbardziej optymistyczny scenariusz dla Sparty i samego żużlowca, za chwilę okaże, że tak naprawdę to nic się nie stało i Drabik będzie do dyspozycji trenera od pierwszej kolejki, co należałoby uznać za totalny absurd.
Z drugiej strony nie dziwię się, że we Wrocławiu walczą o Drabika jak Mrozek o Łagutę, albo prezes Rusko o przeforsowanie juniora zagranicznego. Zbyt dużo mają do stracenia, lecz jeszcze więcej do zyskania. Przyjmując postawę szefa klubu pewnie postąpiłbym tak samo, wyczerpując wszystkie możliwe narzędzia do wyratowania zawodnika.
Patrząc globalnie na całą dyscyplinę mam problem z Drabikiem. Chłopak ma talent, jest młody i szkoda żeby zmarnował rok, dwa lata tuptając własnym ścieżkami, a nie robiąc to, co najlepiej potrafi. Na pewno nie zasługuje na potępienie, z tym, że uniewinnienie także nie jest optymalnym rozwiązaniem, bo wyrządzi krzywdę wszystkim.
Samemu żużlowcowi, środowisku, kolegom. Dostaniemy efekt odwrotny od zamierzonego. Nie raz wołaliśmy, aby Maksym się ogarnął, ponieważ wykazywał zachowanie, jak ulał pasujące do człowieka, któremu woda sodowa uderzyła do głowy. Boję się, że po ewentualnym umorzeniu postępowania Drabik odpłynie jeszcze bardziej. Taka młodsza kopia Macieja Janowskiego.
Drabik może poczuć się bezkarnie, że mimo przepalających się czasami styków i tak większość rzeczy uchodzi mu płazem. Wie, że ma za sobą sztab ludzi, który uchyli mu nieba, a on właściwie nie musi nic robić.
Brak skazującego werdyktu dla Drabika będzie jednoznaczny też z innego powodu. Pójdzie fama, iż można sobie bimbać do woli, nawet z tak poważnych zagadnień jak doping. Nieważne, czy miękki, twardy.
Stoję na straży zdania, że Drabik dla przykładu i przestrogi powinien zostać zawieszony. Nie wiem, na ile, to nie moja broszka. Ale na pewno nie w taki sposób żeby dostać pół roku, a kara była liczona od chwile wzięcia infuzji dożylnej. To byłoby nieporozumienie. Niby sankcja, ale kończy się tuż przed startem rozgrywek ligowych.
W czwartkowym #MagazynBezHamulcow Dariusz Ostafiński połączył się telefonicznie z dyrektorem POLADA - Michałem Rynkowskim. Nie wyczułem w jego głosie już takiego przekonania, jak jeszcze miesiąc temu, że Drabika dosięgnie coś więcej niż upomnienie. Raczej dominowało zaskoczenie, że mecenas Klimczyk wyciągnął parę asów. Choć przyparty do muru starał się utrzymywać, iż Drabikiem zajmie się teraz niezależne ciało, nie wydaje mu się żeby otrzymał całkowite rozgrzeszenie i jednak odpocznie od żużla. Pożyjemy, zobaczymy.
CZYTAJ TAKŻE: #MagazynBezHamulcow: Drabik zostanie uniewinniony?