Obaj zawodnicy zostali ukarani po zakończeniu sezonu 2019. Jak już wcześniej informowaliśmy, jeden otrzymał karę w okolicach 350 tysięcy złotych, a drugi 250 tysięcy złotych. Witold Skrzydlewski kilka miesięcy temu w rozmowie z telewizją Toya wytłumaczył, czym podpadł mu Musielak. Główny sponsor Orła wyjaśnił, że zawodnik dogadał się z eWinner Apatorem Toruń, kiedy reprezentował jeszcze barwy łódzkiego klubu i miał w perspektywie start w drugim meczu barażowym z PSŻ-em Poznań. A kontrowersji całej historii dodawał fakt, że trenerem poznaniaków był wtedy przyszły trener torunian Tomasz Bajerski.
Nie wiadomo natomiast, co dokładnie leżało u podstaw nałożenia kary na Huckenbecka. Tak czy inaczej, od początku wydawało się oczywistym, że oba spory będzie musiał rozstrzygnąć Trybunał PZM, choć warto dodać, że ukarany zawodnik zgodnie z regulaminem ma prawo odwołać się najpierw do klubu, który może karę podtrzymać, zmniejszyć lub anulować.
Zobacz także: Czy Wandę Kraków należało wyrzucić z ligi wcześniej? Padły bardzo mocne słowa
Trybunał jest kolejną instytucją. Żużlowiec może także pominąć klub i zgłosić się od razu do tego organu. Jeśli kara zostanie przez Trybunał utrzymana lub zawodnik w ogóle nie będzie jej kwestionować, to jedyną drogą jest wykonanie przelewu. W przeciwnym razie żużlowiec nie zostanie potwierdzony do startów w polskiej lidze.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
W Trybunale PZM potwierdziliśmy, że ruch wykonał jak na razie tylko Kai Huckenbeck. Zawodnik odwołał się od kary, a posiedzenie może odbyć się jeszcze w lutym. Ze spokojem wszystkiemu przygląda się Polonia Bydgoszcz, która jest nowym klubem Niemca. - Nie wykonałem w tej sprawie nawet pół kroku. Kai wie, że musi to załatwić z panem Witoldem Skrzydlewskim - mówi nam prezes Jerzy Kanclerz.
Zobacz także: Czujniki na motocyklach w PGE Ekstralidze. O co chodzi? To jedna z przyczyn kontroli
Zaskakujące są jednak wieści w sprawie Tobiasza Musielaka, bo w tym przypadku... nie dzieje się kompletnie nic. To jednak wcale nie oznacza, że Orzeł odpuścił zawodnikowi. W klubie podtrzymują, że temat jest aktualny i dodają, że wywiązali się ze wszystkich formalności. - Z niczego się nie wycofujemy. Złożyliśmy wszystkie dokumenty i czekamy na wyznaczenie dat ze strony Trybunału PZM - mówi nam Agnieszka Szafran - Albińska, rzecznik prasowa Orła Łódź.
Cisza Tobiasza Musielaka jest o tyle dziwna, że mamy już początek lutego. Jeśli zawodnik się nie odwoła, to będzie nadal pozostawać w sporze z klubem. A w takim przypadku przepisy są jasne. Żużlowiec nie może zostać potwierdzony do startów. Oczywiście, Musielak mógłby zapłacić łodzianom karę i będzie po temacie. To wydaje się jednak mało prawdopodobne, bo w grę wchodzą ogromne pieniądze. Dodajmy, że od złożenia odwołania do wyznaczenia daty posiedzenia przed Trybunałem PZM zwykle mija trochę czasu. A tego do startu ligi nie ma już zbyt wiele.