Tomasz Łukaszewicz jest wychowankiem Unii Leszno. Licencję zdobył w 1997 roku. Największe sukcesy osiągał w wieku juniora, znajdując się dwa razy tuż za podium w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski w sezonie 1997 i 1999. Jednak głównie został zapamiętany jako solidy ligowiec. W sezonie 2003 regularnie startował w Ekstralidze w drużynie Unii Leszno, a jego średnia biegopunktowa wyniosła 1,268.
W rozgrywkach ligowych zadebiutował w 1997 roku w Wandzie Kraków, 7 lat później trafił do Krosna, gdzie spędził aż 6 lat - 3 w KSŻ-cie i 3 w KSM-ie. Z tym pierwszym zespołem w 2004 roku awansował do 1. ligi, będąc jednym z liderów drużyny. Na torze wyróżniał go kevlar uszyty wg podobnego projektu jak u Leigh Adamsa. Obaj zawodnicy mieli tego samego sponsora, firmę Polcopper, za którą stoi Piotr Rusiecki, obecny prezes Unii Leszno.
- Kiedy ścigałem się na żużlu, w moim macierzystym klubie było bardzo dużo juniorów, a ja potrzebowałem i chciałem jeździć. To, że trafiłem do Krosna było dużą zasługą prezesa Kazimierza Bobusi. Najpierw dostałem propozycję podpisania kontraktu w Rawiczu i go nawet podpisałem. Jednak po paru godzinach, gdy wróciłem do domu, sam do siebie powiedziałem, że źle zrobiłem, podpisując tam kontrakt, a nie w Krośnie - opowiada nam Tomasz Łukaszewicz.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
- Skontaktowałem się z działaczami z Rawicza, oczywiście przeprosiłem ich za to i w taki sposób wylądowałem w Krośnie. Było duże zamieszanie z mojej strony, bo do końca tego nie przemyślałem. Jednak uważam, że z perspektywy czasu była to dobra decyzja. Najlepsze moje lata spędziłem właśnie w Krośnie - dodaje były już żużlowiec.
W latach kiedy Tomasz Łukaszewicz jeszcze jeździł, na torze w Krośnie była żużlowa nawierzchnia. Czarna i wymagająca. - W Krośnie był typowy żużel i dla większości zawodników, którzy przyjeżdżali z torów granitowych, było wielkim problemem dostosowanie się do tej nawierzchni. Żużlowcy, którzy dzień wcześniej startowali na torze granitowym i robili komplet punktów, kiedy przyjeżdżali do Krosna to nie mogli załapać się na "szprycę". Trzeba było umieć dopasować się do tego długiego i czarnego toru. Mi to całkiem dobrze wychodziło i bardzo fajnie wspominam starty na nim - wyjaśnia.
Sezony spędzone w Krośnie należały do najlepszych w karierze zawodnika. Tomasz Łukaszewicz występując przez 6 sezonów z wilkiem na plastronie wystartował w 80 spotkaniach, w 371 biegach, co dało mu 541 punktów i 50 bonusów, a jego średnia bieg. wynosiła 1,593.
- Współpraca z prezesami w Krośnie zawsze układała mi się bardzo dobrze, a szczególnie z prezesem Bobusią. Była taka sytuacja, że naprawdę bardzo nie chciałem podpisać kontraktu w Krośnie, jednak prezes tak mnie męczył, tak wydzwaniał, że w końcu podpisałem - wspomina.
- Jako zawodnik czułem się jak pracownik, który przychodzi do pracy i chce wykonać jak najlepiej swoje zadania. Nie zawsze to wychodziło tak jakbym chciał. Jednak uważam, że zawsze bardzo poważnie podchodziłem do żużla. Nie zdawałem sobie sprawy z tych wielkich liczb. Skupiałem się głównie na zawodach, chciałem po prostu jeździć na żużlu. Na początku moich startów w Krośnie nawet do końca nie wiedziałem jaką mam stawkę za punkt. Bawiłem się speedwayem - tłumaczy.
- Po latach spędzonych w Krośnie mogę powiedzieć, że jest tu zupełnie inna mentalność u ludzi niż w moich okolicach. Chodzi głównie o życzliwość, każdy każdemu pomaga. Miałem kiedyś taką sytuację, że przyjechałem pod stadion i zepsuł mi się bus. Akurat obok przejeżdżał Tomasz Pliszyło (znany krośnieński działacz i sponsor - dop. red.). Wtedy jeszcze się nie znaliśmy. Zapytał co się stało i pomógł mi naprawić samochód, za co bardzo mu dziękuję - wspomina Tomasz Łukaszewicz.
W czasach, kiedy jeszcze niewielu zawodników stawiało na profesjonalny wygląd, on wyglądał jak zawodnik z Ekstraligi. Kevlar z wszytym plastronem, osłony motocykla w barwach klubu, a do tego waleczna postawa na torze. Tak w głównej mierze został zapamiętany jako zawodnik.
- O wszystkie sprawy organizacyjne, od sponsorów po kontakty, musiałem dbać sam. Nie miałem nikogo, kto mi w tym pomagał. Wielu moich kolegów z okolic Leszna miało tak, że rodzice czy znajomi załatwiali im kontrakty, sponsorów. Natomiast ja musiałem robić to sam. Miałem wokół siebie w Krośnie i nie tylko, wielu ludzi, którzy bardzo mi pomogli - panów Tadeusza Wala z firmy Twist, Stanisława Chabaja, Pizzerię Planeta z Korczyny, Tomka Pliszyłę, sieć sklepów "S", czy Jacka Rempałę, który opiekował się moim sprzętem, za co mu bardzo im dziękuję. Do tego mojego głównego sponsora, firma Polcopper, głównie dzięki tym ludziom i firmom mogłem ścigać się na żużlu - wyjaśnia Tomasz Łukaszewicz.
Z Krosna Tomasz Łukaszewicz odszedł po 2009 roku. Podpisał kontrakt w reaktywowanej Wandzie, gdzie jak mówił w 2010 roku "naobiecywano mu złotych gór". Ostatecznie nie pojechał tam ani razu, a w trakcie sezonu odszedł w ramach wypożyczenia do Kolejarza Rawicz. Wówczas odjechał swój ostatni mecz w Krośnie. Wypadł jednak słabo, Kolejarz przegrał 31:59, a on zdobył 3 punkty.
- Na koniec kariery żużel przestał mnie bawić. Wyniki z roku na rok były coraz słabsze, ja też zmieniłem podejście do tego sportu, więc nie widziałem sensu, żeby ciągnąć coś na siłę. Kiedy podpisywałem kontrakt w Krośnie, żyłem tym żużlem, a później coś się wypaliło. Pojawiały się też głosy, żebym może dał sobie spokój. Wówczas zacząłem iść w innym kierunku.
- Z motocykla żużlowego przesiadłem się do ciężarówki. Teraz jestem zawodowym kierowcą. Już ponad 20 lat pracuję u swojego sponsora, w firmie Polcopper. Przewożę złom z punktu "A" do punktu "B" po całej Europie. Dodam, że prawo jazdy na ciężarówkę z naczepą zdawałem w Krośnie. Pan, który był moim egzaminatorem, interesował się żużlem, jednak oczywiście egzamin musiałem zdać jak każdy inny - wspomina.
Lata spędzone w Krośnie Tomasz Łukaszewicz wspomina z dużym sentymentem. - Bardzo chciałbym odwiedzić te strony. Kiedyś myślałem, żeby w wakacje przyjechać na Podkarpacie. Zorganizować sobie wyjazd na Solinę, ponieważ byłem tam już kilka razy i dodatkowo zaliczyć jakieś zawody w Krośnie. Dlatego być może taki wyjazd uda się zorganizować w tym roku. Krosno wspominam bardzo dobrze i zawsze miło wracam myślami do moich startów i do ludzi, których tu poznałem. Śmiało mogę powiedzieć, że to mój drugi dom - mówi Tomasz Łukaszewicz.
- Chciałbym pozdrowić kibiców z Krosna i podziękować za doping, dobre słowo i wsparcie. Zawsze jak tam jechałem, to bardzo się cieszyłem z tego powodu. I cieszę się, że ktoś jeszcze o mnie pamięta - dodaje.
Wielu zawodników po zakończeniu kariery pozostaje przy żużlu, np. w roli mechanika. Tomasza Łukaszewicza to jednak nie interesowało. - Miałem taką propozycję, ale od poniedziałku do piątku nie ma mnie w domu, więc jest ciężko z czasem. Poza tym żużel jest fajnym sportem, ale od strony kibiców. Mechaników mocno podziwiam. Pracując u topowego zawodnika, który ma kilka lig, to naprawdę jest to praca 24 godziny na dobę. Mnie coś takiego nie interesowało - mówi wprost.
- W zeszłym roku byłem dwa razy na zawodach w Lesznie. Ogólnie wolę oglądać mecze w telewizji. Głównie dlatego, że kibic jest taki, że gdy drużyna czy zawodnik jedzie dobrze, to jest wszystko okej, jednak gdy noga się powinie, to już tak dobrze nie jest, a mnie osobiście coś takiego bardzo denerwuje. Dlatego też jeśli już oglądam jakieś zawody, to głównie w domu - wyjaśnia.
Przeczytaj także:
Ciemna strona finału drugiej ligi. Zwycięzcy oskarżeni o kombinacje z paliwem i silnikami
Nie ma szans na II ligę tylko dla Polaków. GKSŻ zabrała stanowisko w tej sprawie