186 meczów, 183 biegowe zwycięstwa, 1363 punkty z bonusami, średnia bieg. 1,619. Liczby nie kłamią, na przestrzeni 12 lat nie był to lider regularnie zdobywający dwucyfrowe wyniki, ale bardzo solidny zawodnik, miewający naprawdę udane sezony. Zwłaszcza na domowym torze, gdzie przez kilka lat kręcił średnią w granicach 2 punktów na wyścig.
Do Krosna przeszedł z macierzystej Stali Rzeszów, gdzie przez 6 lat startował na torach najwyższej klasy rozgrywkowej. - Do dziś pamiętam debiut jego i Romana Lubery, który też przyszedł z Rzeszowa. Miałem wypieki na policzkach po ich transferze - wspomina Marcin Majewski, rodowity krośnianin, szef żużla w nc+. - Do Krosna wówczas przyjechał Śląsk Świętochłowice. To był trudny mecz, ale wygrany nietypowym wynikiem 47:41.
- Podobało mi się jak on potrafił jeździć parą. Jeśli tylko pojawiała się szansa, żeby kogoś poprowadzić, to on potrafił to super zrobić. Zresztą z Jerzym Głogowskim awansował w 1992 roku do finału Mistrzostw Polski Par Klubowych. Miałem zrobiony z papieru jego plastron z nr 9. Jeździłem w nim gdy pod szkołą organizowaliśmy zawody na rowerach. Chciałem prowadzić kolegów tak jak on - dodaje.
Przeczytaj także: Rezerwowi na start! Kogoś poniosła fantazja (felieton)
[color=black]ZOBACZ WIDEO Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia
[/color]
Dziennikarz z Rzeszowa, Grzegorz Drozd, zwraca uwagę na jego sylwetkę. - Była nietypowa, trochę taka ala lata 70. W dodatku ta charakterystyczna szyja - mówi. - Z Rzeszowa w końcu musiał odejść, bo zaczynało brakować dla niego miejsca. Pamiętam go przede wszystkim z udanych derbów z Unią Tarnów w 1988, gdzie wygrywał z Eugeniuszem Błaszakiem. Ciupak był cichy, stał z boku, ciężko go zapamiętać z jakichś wypowiedzi. Był typowym rzemieślnikiem, idealnie skrojonym pod drugą ligę. Przykład kogoś, kto został stworzony by grać drugoplanowe role. W Krośnie znalazł swoje miejsce - wyjaśnia Drozd.
- Na torze nie rozpychał się, był dobrym startowcem. Sympatycznie nazywano go "Żabka", a to dlatego, że Bogdan od startu do wyjścia z pierwszego łuku jeździł na bezdechu. Przy takim wysiłku robił duże oczy i stąd ten pseudonim - opowiada Stanisław Jagiełło, głos krośnieńskiego żużla, który przez 30 lat pełnił funkcję spikera na zawodach w Krośnie.
- Był trochę chimeryczny, ale i tak bardzo go lubiłem, imponował mi. Prawie w ogóle nie jeździł po zewnętrznej, za to świetnie trzymał krawężnik. Pamiętam taki mecz, to był maj 1990 roku. Do Krosna miał przyjechać Kolejarz Opole, a po mieście krążyła plotka, że Ciupak ma specjalnie zrobiony motocykl na to spotkanie. Okazało się, że przygotowywał go dziadek mojego kolegi z klasy. Ciupak przywiózł na nim 8 punktów, w ostatnim wyścigu miał defekt, a mecz przegraliśmy 44:45. W Kolejarzu jeździł wtedy Wojciech Załuski, aktualny mistrz Polski. W Krośnie dwa razy przegrał z Andrzejem Surowcem, który zdobył komplet punktów - wspomina Marcin Majewski.
Stanisław Jagiełło z kolei dodaje, że Bogdan Ciupak godzinami potrafił opowiadać przygotowując motocykl. - Zawsze mówił o dyszach. Nie wszyscy o tym wiedzieli, ale to była podstawa do osiągnięcia dobrego wyniku przez Bogdana. On zmieniał te dyszki, kombinował, szlifował. Jak przegrał wyścig, to niektórzy już byli pewni, że zaraz będzie coś robił z dyszkami. Wydaje mi się, że wszystko jest w głowie. Jeśli myślał, że założył dobrą, to pomagało mu to mentalnie wygrać wyścig.
Ciupak z dyszami kojarzy się też Jerzemu Głogowskiemu, z którym jeździł w Krośnie sezonach 1992 i 1994. - Podchodził i pytał, czy bym mu nie pozwolił obejrzeć moje dysze do gaźnika. Oglądał i oczywiście oddawał. Potrafił dobrze dopasować motocykl do tej czarnej nawierzchni, mi to też wychodziło. To był wysoki, szczupły chłopak. Dobry startowiec - wspomina Głogowski.
- Nie jeździliśmy często w parze, raczej obaj je prowadziliśmy. Kiedyś jednak był mecz bodaj z Rybnikiem i tak wyszło, że jechaliśmy razem wyścig. Wyszliśmy ze startu na 5:1 - Bogdan pierwszy, ja drugi. Był dla mnie za wolny, mogłem go wyprzedzić, ale widziałem, że rywale już napierają. Nie chciałem tego robić, ale prawie mu już dotykałem koła. Patrzyłem tylko gdzie są rywale, żeby im zajeżdżać drogę i przeszkadzać. I udało się, wygraliśmy nie tylko bieg, ale i cały mecz. Była duża euforia - dodaje.
Sprawdź się: rozwiąż nasz quiz żużlowy!
W 1996 roku Ciupak znalazł się w zarządzie upadającego już KKŻ-u Krosno. - Utożsamiał się z klubem. To był typ zawodnika, który niejednokrotnie musiał czekać na swoje pieniądze i robił to. Będąc w zarządzie rozmawiał z zawodnikami jeśli był problem z wypłatami, proponował jakieś rozwiązania. Klub był dla niego bardzo ważny - wyjaśnia Jagiełło.
- Był dość trudnym zawodnikiem dla kogoś, kto np. chciał otrzymać autograf. Taka chmurna osoba, mało uśmiechająca się. Ale mimo wszystko bardzo chciałbym go kiedyś poznać, bo był bohaterem mojego późnego dzieciństwa - mówi Marcin Majewski. Stanisław Jagiełło zdołał poznać inne, pozatorowe oblicze Bogdana Ciupaka. - Kilka razy byłem w Rzeszowie u niego w domu. To poukładana i sympatyczna osoba. Widzę same plusy. Nie powiedziałbym nic złego na jego temat.
Karierę Bogdan Ciupak zakończył w 2000 roku, w wieku 36 lat. Nie ma obecnie wiele wspólnego z czarnym sportem. Bez wątpienia jest jedną z ikon poreaktywacyjnej historii sportu żużlowego w Krośnie. Zapracował na to swoją 12-letnią lojalnością wobec klubu, ale i solidną postawą przez lata na torze.