PGE Ekstraliga już w sezonie 2019 testowała elektroniczny system pomiaru czasu. Pozwoli on nie tylko ustalić kolejność na mecie w przypadku, gdy dwóch zawodników wpadnie niemal równocześnie na kreskę. System ma też narzędzia pozwalające na pomiar czasu reakcji na starcie. Dodatkowo ma też czujniki, które wyłapują każdy ruch żużlowca przed zwolnieniem taśmy.
W tym roku wspomniany system ma być jednym z narzędzi, które dostaną sędziowie do walki z torowymi oszustami. Głównie chodzi o tych, którzy czołgają się na starcie, ale i też próbują się wstrzelić, czyli trafić ze zwolnieniem sprzęgła idealnie w moment zwolnienia taśmy startowej. Dwie pierwsze kolejki mają być traktowane jako testowe. W kolejnych elektronika może pójść w ruch. - I dobrze, bo będzie więcej uczciwości. Zakończą się dyskusje o tym, że ktoś ukradł start w kluczowym momencie spotkania - stwierdza żużlowy ekspert Sławomir Kryjom.
Kto powinien zacząć się bać? Jarosław Hampel, do którego przykleiła się łatka zawodnika czołgającego się pod taśmą? A może Leon Madsen, który w Grand Prix nie raz korzystał na wątpliwych startach? - Nie chciałbym strzelać personalnie. Mogę jedynie stwierdzić, że Jarek już dawno się nie czołga. Natomiast z pewnością wielu zawodników będzie musiało zmienić technikę startu. Zwłaszcza ci, którzy startują z pełnego gazu. Nie dość, że zweryfikują ich limitery, to jeszcze dobije ich elektronika - mówi Kryjom, choć konkretnych nazwisk podać nie chce.
ZOBACZ WIDEO Przepis na sukces Wiktora Lamparta. Junior Motoru przeszedł na wegetarianizm
Jeszcze nie wiadomo, jak cała ta aparatura będzie ustawiona. Z pewnością będzie jakaś czasowa tolerancja. Wiadomo, że motocykl, ze względu na drgania, samoczynnie wykonuje ruch, więc jakiś margines błędu musi być założony. Zresztą w przypadku czasu reakcji na zwolnienie taśmy też. W PZM słyszymy zapewnienia, że będzie to zrobione tak, żeby w 100 procentach wyeliminować możliwość wstrzelenia się w taśmę.
Wejście elektroniki nie oznacza, że sędziowie nie będą mieli nic do roboty. Nadal to oni będą podejmowali decyzje, a system będzie wyłącznie czymś w rodzaju pomocy naukowej. - Idziemy w dobrym kierunku - komentuje Kryjom. - W lekkoatletyce wszystko już dawno zostało uregulowane w ten sposób, czas na żużel. Procedura startowa będzie dzięki temu wyglądać lepiej, bo oko sędziego nigdy nie wyłapie wszystkiego. Nawet tego najlepszego, a takich arbitrów mamy z pewnością w lidze.
Na razie jednak sami sędziowie mają tysiące obaw związanych z wejściem systemu. W końcu, w momencie startu, wychylają się oni zwyczajowo z wieżyczki. Nikt nie patrzy na pulpit. Swoją drogą, to na razie nie wiadomo, jak ten nowy system będzie wpięty? Czy będzie dodatkowy monitor? Czy lampki będą na pulpicie, czy też obok? Testy mają jednak rozwiać wszelkie wątpliwości.
Dodajmy, że w skład systemu wejdzie też czujnik sprawdzający, czy taśma poszła równo w górę. Często zdarzało się, że z jednej strony taśma szła szybciej, a sędzia orientował się dopiero po zakończeniu biegu i nakazywał powtórkę. Drużyna wygrywająca taki wyścig miała pretensje, jej kibice również. Teraz takie obrazki mają zniknąć, bo arbiter błyskawicznie dostanie informację o tym, czy taśma zadziałała prawidłowo.
Czytaj także: Życie w strachu. Od presji do depresji
Czytaj także: Greg Hancock, mistrz ze skazą