Żużel. Zaczyna się szaleństwo na motocrossie. Kluby będą drżały o zdrowie zawodników

Materiały prasowe / ORLEN Team / Na zdjęciu: zawody motocrossowe
Materiały prasowe / ORLEN Team / Na zdjęciu: zawody motocrossowe

Koniec lutego to okres, w którym tradycyjnie żużlowcy wskakują na motocross i wchodzą w ostatni etap swoich zimowych przygotowań. W klubach muszą drżeć o zdrowie zawodników, bo w ostatnich latach mieliśmy wysyp przeróżnych kontuzji.

Nie raz i nie dwa wywoływana była debata, czy żużlowcy naprawdę potrzebują motocrossu jako elementu przygotowań do sezonu. Obawy budzi ryzyko i plaga kontuzji, której doświadczyliśmy w ostatnim czasie. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Wystarczy wymienić takie nazwiska jak Krzysztof Buczkowski, Grzegorz Zengota czy Maciej Janowski.

Inna sprawa, że żużlowcy jeździli i będą jeździć na motocrossie. To się najpewniej nie zmieni. Chyba, że kluby wpiszą taki zakaz w treść kontraktu, ale na to się nie zanosi. - Myślę, że ryzyko jest wkalkulowane w motocross. Trudno odbiec od tego, że to cześć przygotowań zawodników. Być może niektórzy zawodnicy, widząc urazy swoich kolegów po fachu, podejdą do tematu z nieco większą rozwagą - zastanawia się żużlowy ekspert, Wojciech Dankiewicz.

- A jak się wsiada na motocross, to nie ma zmiłuj. Od razu pojawia się element rywalizacji, a żużlowcy nierzadko mają swoje wzorce pośród profesjonalnych zawodników z motocrossu i próbują kopiować różne akcje - mówi nam ekspert Canal+. Brawura rzeczywiście niesie największe zagrożenie. Wystarczy spojrzeć w social media niektórych zawodników, aby zauważyć, jakie cuda wyprawiają na motocrossie. Dalekie skoki i akrobacje są u niektórych na porządku dziennym.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle'a

- Przede wszystkim motocross powinien przygotowywać zawodników do wysiłku i jazdy w trudnym terenie. To taka zaprawa przed żużlem. W tym wszystkim nie chodzi o to, aby jak najwyżej skakać. Takie treningi trzeba odpowiednio dopasować do żużlowych potrzeb. Myślę, że świadomość u żużlowców w tym temacie wzrosła - mówi Dankiewicz.

A my dodajmy, że ostatnio bardzo popularnym kierunkiem dla treningów na motocrossie stała się słoneczna Hiszpania. Jeszcze kilka lat temu regularnie jeździł tam Tomasz Gollob, później manewr ten skopiował Bartosz Zmarzlik. Obecnie jest już na to moda. Kolejny raz podobny kierunek obrała Fogo Unia Leszno czy lider PGG ROW-u Rybnik - Kacper Woryna.

CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Transferowa gra wokół Martina Vaculika. Falubaz zablokował start Słowaka w memoriale Jancarza?

CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. Uciekli koronawirusowi. Czują się dobrze, a prezes pilnuje, żeby myli ręce

Komentarze (1)
avatar
RECON_1
26.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cross tak ale z głową, nie kto najwyżej skoczy czy poleci ale żeby obyć się z prędkością, ciężkimi warunkami torowymi.