28 marca miał się odbyć Memoriał Edwarda Jancarza. W związku z rządowym zakazem organizowania imprez masowych został on odwołany i odbędzie się w innym terminie. Pytanie, jak duży będzie to problem dla truly.work Stali Gorzów. Klub dotąd zarabiał na memoriale dobre pieniądze, bo zawody zyskały rangę nieoficjalnego otwarcia sezonu żużlowego w Polsce.
Jakby tego było mało, zawodnicy Stali jeździli zwykle w memoriale za stawki obowiązujące w okresie przygotowania do sezonu. Zawodnicy z innych klubów też nie windowali cen, bo dla nich turniej był okazją na rozjeżdżenie się w dobrym towarzystwie. Na dokładkę, na tegoroczny memoriał, prezes Stali Marek Grzyb miał dobrego sponsora, czyli Eneę.
Czy brak memoriału w pierwotnie zakładanym terminie jest dużym strzałem dla klubu, czy zrobi się z tego dziura w budżecie? - Coś dzieje się inaczej, niż zakładaliśmy, ale to nie znaczy, że już mamy problem - mówi nam prezes Grzyb. - Może wszystko ułoży się tak, że, jak już będzie można organizować imprezy, to memoriał jednak otworzy sezon. Być może na ten nowy termin także uda nam się ściągnąć bardzo dobrych zawodników za atrakcyjne stawki. Najważniejsze dla nas, żeby memoriał mogli zobaczyć kibice, a to kiedy się on odbędzie, jest kwestią wtórną.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Prezes Grzyb twierdzi poza wszystkim, że, nawet gdyby nie było zakazu organizacji imprez masowych i innych zaleceń, to i tak memoriał 28 marca byłby obłożony sporym ryzykiem. - A to w związku z pewną psychozą, jaka u nas zapanowała - stwierdza. - Pewnie, że sytuacja jest poważna, ale z drugiej strony brak mi jakichś pozytywnych informacji dla przeciwwagi. Tylko się straszmy, a nie mówimy, że jednak ponad 60 tysięcy ludzi wyleczyło się z koronawirusa. Zaprzyjaźniony z moimi znajomymi lekarz z Izraela mówi nawet, że już jest szczepionka, że szuka się ochotników do testów, a jakoś tej informacji nie widzę w naszej przestrzeni medialno-informacyjnej - mówi działacz.
Grzyb mieszka w tej samej miejscowości, z której wywodzi się pacjentka leżąca w poznańskim szpitalu w stanie ciężkim. - Bardzo jej współczuję, choć ponawiam też apel o więcej dobrych wieści. Przez to, że nie ma tej strony medalu, ludzie dzwonią i piszą, co z biletami. Robi się z tego problem. Nie mówię tego w formie pretensji, bo wszyscy do pewnego stopnia ulegamy. Żona też mi powiedziała, jak pojechałem do Gorzowa, że może tam bym zrobił zakupu. Czy robiłem sobie test? Nie. Poza takim prostym, polegającym na wciągnięciu powietrza na dwadzieścia sekund. Tak doradzili mi moi znajomi lekarze. A gorączki nie mam - komentuje Grzyb.
Czytaj także:
Ostafiński: Viva Las Vegas. Więcej odpowiedzialności panowie żużlowcy
Trzeba przełożyć pierwsze kolejki na czerwiec i założyć scenariusz bez play-off