Żużel. Witold Skrzydlewski: Liga w maju lub czerwcu? Możemy zapomnieć. Żużla w tym roku może nie być (wywiad)

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski z córką Joanną
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski z córką Joanną

- O lidze w maju lub czerwcu czy przełożeniu dwóch pierwszych kolejek na jesień mówią wielcy optymiści. Ja liczę się z tym, że rozgrywek w tym roku może nie być - mówi w wywiadzie z naszym portalem Witold Skrzydlewski.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Miał pan rację. Kiedy nie było w Polsce jeszcze ani jednego przypadku zarażenia koronawirusem, pan mówił, że to kwestia czasu i przewidywał zamknięcie stadionów. No i stało się. Dzieje się dokładnie to, czego się pan spodziewał?[/b]

Witold Skrzydlewski , główny sponsor Orła Łódź: Można tak powiedzieć, ale mam też wrażenie, że my się dopiero rozpędzamy. Niestety, tych przypadków będzie teraz zdecydowanie więcej.

Jak poważne będą konsekwencje dla dyscypliny?

Moim zdaniem musimy liczyć się z tym, że o rozgrywkach w tym roku będzie trzeba zapomnieć.

Aż tak?

Niektórzy kreślą scenariusze, że liga pojedzie w maju lub czerwcu. Moim zdaniem właśnie wtedy będziemy mieć szczyt zachorowań. W żużlu do 1 kwietnia mamy zakaz sparingów. Nie można również trenować, ale tym nie należy się w ogóle przejmować.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Dlaczego?

Trzeba ocenić, kiedy realnie możemy wyjechać na tor i zacząć sezon. Jaki sens mają przygotowania do czegoś, czego właściwie nie ma? To tylko generowanie niepotrzebnych kosztów. Wiem, że jest dużo różnych pomysłów. Ja słyszałem o przełożeniu dwóch pierwszych meczów na jesień. Trzeba być wielkim optymistą, żeby wierzyć w taki scenariusz.

Niektórzy twierdzą, że nie należało czekać i od razu trzeba było wprowadzić także zakaz treningów.

Najłatwiej byłoby też nie oddychać. W tym przypadku ryzyko jest podobne do tego związanego z innymi codziennymi czynnościami, które wykonuje każdy z nas. Pan pewnie był dziś w sklepie, a ja właśnie jadę samochodem do Kielc. Nie dajmy się też zwariować. Poza tym prawda jest taka, że osoby, które zachorowały właśnie teraz, mogą mówić o dużym szczęściu.

Jak to?

Będą mieć świetną opiekę. Jeśli choroba rozleje się porządnie po całym kraju, to niech pan zapomni, że będziemy w stanie hospitalizować wszystkich na odpowiednim poziomie. Nie ma szans. To naprawdę nie są żarty.

Co jest dla pana teraz najważniejsze?

Nie powinniśmy już dyskutować o tym, czy i kiedy pojedziemy. Prezesi muszą się ocknąć. No i najważniejsze, żebyśmy pod żadnym pozorem nie zgodzili się na jazdę bez kibiców. Wtedy największym wygranym byłaby telewizja, która od razu odkułaby się za to, co wydała na prawa do transmisji. Przecież ludzie od razu pobiegliby po dekodery. Mam nadzieję, że prezesi będą jednomyślni, bo w przeciwnym razie grozi nam bankructwo klubów.

Jest pan żużlowym działaczem, ale przede wszystkim także sponsorem, który od wielu lat wydaje własne pieniądze na żużel. Prowadzi pan duży biznes. Jaki wpływ ma na pana interesy sytuacja w kraju?

Dobrze, że pan o to pyta, bo słyszałem już te złośliwe komentarze, że Skrzydlewski prowadzi taką działalność, że epidemia go na pewno ucieszy. A tak naprawdę jestem w czołówce firm, które mogą się zaraz przewrócić.

Jest aż tak źle?

Oczywiście, że tak. Zadam panu kilka pytań. Kto teraz kupi kwiaty? Za chwilę będę musiał zamykać kwiaciarnie, a to oznacza, że trzeba zrobić coś z ludźmi. Opłaty na sam ZUS to kilkaset tysięcy złotych miesięcznie. A pogrzeby? Na nich będzie bardzo niewiele osób. Wszystko zostanie ograniczone do minimum. Mówimy o katastrofie dla wszystkich przedsiębiorców. Chciałbym, żeby niektórzy złośliwi ludzie to zrozumieli, zanim zaczną klepać na klawiaturach kolejne bezmyślne komentarze.

Zobacz także:
Pierwszy żużlowy Daniel Rugani i dyscyplina leży na łopatkach
Prezes Ekstraligi: Decyzje w przyszłym tygodniu

Źródło artykułu: