Lwim pazurem to cykl felietonów Mariana Maślanki, byłego prezesa Włókniarza Częstochowa.
***
W środę okazało się, że koronawirusem zaraził się obrońca Juventusu Turyn Daniele Rugani. Skutki tej informacji powinny dać do myślenia całemu środowisku żużlowemu, bo nadal są w nim ludzie, którzy lekceważą problem. A ten jest naprawdę poważny.
W piłce nożnej, która jest dyscypliną globalną, mieliśmy system naczyń połączonych. Kwarantannie musi poddać się Juventus Turyn. Z udziału w rywalizacji sportowej wycofał się także Inter Mediolan, która grał niedawno mecz z aktualnym mistrzem Włoch. To samo za chwilę pewnie będzie musiał zrobić Olympique Lyon, bo przecież oni także mierzyli się niedawno z Juventusem w Champions League. A to oznacza, że narażone są także inne kluby francuskie, a także te włoskie.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Dlaczego zwracam na to uwagę? Piłka nożna jest dyscypliną o zasięgu globalnym, a mamy ogromny kłopot. W żużlu przy pierwszym zarażonym zawodniku stanie się on jeszcze poważniejszy. Środowisko jest małe. Zawodnicy podróżują. Spotykają się na różnych treningach. Pierwszy żużlowy Daniel Rugani może rozłożyć całą dyscyplinę na łopatki.
Uważam, że potrzebujemy radykalnych rozwiązań. Zakaz sparingów był dobrym ruchem, ale całe szczęście, że w ślad za tym poszły kolejne. Treningi również nie powinny się odbywać i dobrze, że GKSŻ zareagowała zdecydowanie. Taki zdrowy rozsądek powinno przejawiać całe środowisko.
Nie chodzi o sianie paniki. Mam świadomość, że większość przypadków zarażenia koronawirusem przebiega bezobjawowo, ale musimy zrozumieć, że lekceważenie nawoływania do zbiorowej kwarantanny będzie nas kosztować więcej niż zastosowanie radykalnych rozwiązań. Im bardziej będziemy bezmyślni, tym później może wystartować liga. Przecież dla żużla nie będzie odstępstwa od procedur związanych z kwarantanną.
Minister zdrowia zapowiedział, że apogeum zarażeń dopiero nastąpi. Mówił o drugiej połowie, a nawet o końcu marca. Jaki sens miały zatem ostatnie treningi? Do czego tak nerwowo przygotowywały się kluby, że dzwoniły do GKSŻ i pytały, czy na pewno mogą je organizować? Powinniśmy się na moment zatrzymać, bo w ten sposób możemy wiele zyskać. Skoro rząd odwołuje imprezy masowe, zamyka szkoły i uczelnie, to dajmy też coś od siebie.
Poza tym jestem więcej niż przekonany, że ligi nie będzie w kwietniu. Nawet maj stoi pod znakiem zapytania. Jeśli będziemy igrać z ogniem, to możemy zapomnieć o żużlu na dłużej. Tego chcemy?
Rozumiem, że zawodnicy są przyzwyczajeni do jazdy w marcu. Takie mają nawyki. Niektórzy pewnie wychodzą z założenia, że są młodzi, więc nic im się nie stanie. Niestety, to skrajny egoizm, bo codziennie spotykają wiele osób, a te osoby mogą stykać się z ludźmi starszymi lub mającymi inne schorzenia. A to grupa szczególnego ryzyka.
Doskonale rozumiem, że dla każdego z nas wolność jest ważna, ale ona powinna kończyć się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Pamiętajmy o tym i opamiętajmy się z wszystkimi niepotrzebnymi aktywnościami. To naprawdę nic nie wnosi. Zawodnicy nie powinny się zresztą martwić. Jeśli liga ruszy później, to GKSŻ, PZM i PGE Ekstraliga na pewno dadzą wszystkim czas, żeby złapali kontakt z motocyklem.
Marian Maślanka
Zobacz także:
Ekstraligowe koty w worku
Prezes PZM: pierwsze dwie kolejki zagrożone