W Stanach Zjednoczonych zawieszone są niemal wszystkie największe rozgrywki - z NBA, MLS czy NHL na czele. W przypadku żużla zdania wśród promotorów były podzielone.
Na 14 marca zaplanowano pierwsze od 43 lat zawody w kalifornijskim Bakersfield. Turniej miał zostać zorganizowany z rozmachem - pula nagród wynosiła 10 tys. dolarów, a udział potwierdzili niemal wszyscy czołowi zawodnicy. Ostatecznie jednak zmagania odwołano z uwagi na zagrożenie koronawirusem.
Inne podejście zaprezentowano w Perris, gdzie 28 marca miała się odbyć II runda Team Racing. Jeszcze w sobotę planowano, że zawody nie tylko się odbędą, ale że wezmą w nich udział także kibice.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
"Jest dużo miejsca, więc nie musimy być stłoczeni. O ile sprawy zewnętrzne się nie zmienią, wszystko się odbędzie. Rejestracja zawodników jest otwarta" - pisał w oświadczeniu promotor Steve Evans.
Koniec końców również i te zawody nie dojdą do skutku w terminie. Nie pozwalają na to lokalne przepisy. Organizatorzy już teraz zapowiedzieli, że będą czynić starania, aby w trakcie sezonu dołożyć do kalendarza dodatkowe zawody.
"Przepisy dotyczące zgromadzeń publicznych w hrabstwie Riverside są obecnie restrykcyjne. W jednym miejscu może się spotkać do dziesięciu osób. Wrócimy, gdy ograniczenia zostaną zniesione. Prawdopodobnie dołożymy kolejne zawody, kiedy tylko będziemy mogli. Bądźcie bezpieczni, do zobaczenia wkrótce!" - napisał Steve Evans.
Już teraz wiadomo także, że w planowanym terminie nie odbędą się zawody w Ridgecrest. Te miały zostać przeprowadzone 9 maja.
W całych Stanach Zjednoczonych odnotowano ponad 7 tys. przypadków zachorowań na COVID-19. W Kalifornii z koronawirusem zmaga się około 700 osób.
Czytaj także:
- Karol Żupiński gotowy do jazdy. Szczęście w nieszczęściu juniora Zdunek Wybrzeża
- Rozgrywki ligi duńskiej będą opóźnione. Start najwcześniej 30 kwietnia