Kibice sportu żużlowego, którzy zaczęli się interesować dyscypliną w ostatnich latach, mogą być przerażeni fotografiami udostępnionymi w social mediach przez Nicolaia Klindta (znajdują się na dole artykułu). Przedstawiają one wypadek Jana Staechmanna, który miał miejsce w Outrup w roku 1997.
Banda, w formie desek, została zniszczona na długości kilku metrów. Zawodnik leżący na kawałku drewna, który w tym przypadku zastępuje nosze. Do tego kibice znajdujący się kilkadziesiąt centymetrów od wydarzeń. Niewiele trzeba, aby znaleźli się oni na torze.
Te migawki pokazują, jak wiele zmieniło się w sporcie żużlowym na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza. Chociażby za sprawą band dmuchanych, które znacząco poprawiły poziom bezpieczeństwa.
Staechmann w tamtym wypadku złamał kilka żeber, miał zmiażdżony nadgarstek i mocno uszkodzone kręgi szyjne. Gdyby do niego doszło obecnie, być może wyszedłby z karambolu bez szwanku i był nawet w stanie wystartować w powtórce.
Biorąc pod uwagę skalę zniszczeń przedstawionych na zdjęciach, można nawet napisać, że Staechmann miał sporo szczęścia, bo wszystko mogło się skoczyć dużo gorzej. "Złamałeś w tym wypadku paznokieć?" - zaczął żartować na Twitterze Neil Middleditch, menedżer Poole Pirates, ale Duńczykowi ewidentnie nie było do śmiechu.
Najgorsze jest to, że ciągle na terenie Europy i poza jej granicami można znaleźć tory, które wyglądają tak jak ten w Outrup w roku 1997. Rywalizacja na nich jest igraniem z ludzkim życiem. Pozostaje tylko się cieszyć, że w Polsce dmuchane bandy stały się standardem.
anyone knows what happened to @staechmanager here? when and where was the pictures taken?
— Nicolai Klindt (@nklindt) April 5, 2020
copyright: carlo pedersen pic.twitter.com/ljF8CB3VaH
Czytaj także:
Zdobył złoto i zniknął. Przypadkowy mistrz Polski
Szwecja trenuje w najlepsze, mimo pandemii koronawirusa
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams