Gdyby nie polska liga, a precyzyjniej rzecz ujmując, zarobione w niej pieniądze, zawodnicy nie mieliby z czego finansować swoich startów w Speedway of Nations i Grand Prix. Jednak światowa federacja FIM i BSI, promotor obu cykli, zdają się tego nie zauważać. Najlepszy dowód to nowy terminarz SoN z półfinałami we wrześniu (25, 26) i finałami w październiku (24, 25). - Nikt z nami nie konsultował tych terminów. Ani FIM, ani BSI - przyznaje Wojciech Stępniewski, prezes PGE Ekstraligi.
W tej chwili nowe terminy jeszcze nie są problemem. - Mogą nim być w momencie, kiedy zaczniemy bardzo późno ligę - przyznaje Stępniewski, a to jest wielce prawdopodobne. Już teraz mówi się, że liga, w związku z koronawirusem i związanymi z tym utrudnieniami, ruszy w czerwcu albo w lipcu i potrwa do października.
Oczywiście FIM miała prawo zmienić terminarz i nie konsultować tego z nikim prócz BSI. Jednak ciężkie czasy wymagają solidarności, a umówmy się, że bez naszej kasy SoN i GP są zagrożone. To wygląda tak, jakby federacja i promotor bezmyślnie rzucały nam kłody pod nogi, nie mając z tyłu głowy tego, że żużlowcy gdzieś muszą na starty w ich imprezach zarobić.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Hans Nielsen
- Ja myślę, że u naszych partnerów z FIM czy z BSI nie ma filozofii rzucania nam kłód pod nogi. Ja bym to nazwał raczej dbaniem wyłącznie o swój interes. I to trochę smutne, bo uruchomienie wszystkich czterech lig powinno być fundamentem, na którym opierają się właśnie imprezy międzynarodowe. Jednak to temat rzeka - komentuje Stępniewski.
Finalnie może się okazać, że zawodnicy będą zmuszeni wybierać między polską ligą i imprezami duetu FIM, BSI. Zwłaszcza jeśli okaże się, że problemy z przemieszczaniem się i zamkniętymi granicami potrwają jeszcze jakiś czas. - Nie chciałbym wybiegać tak daleko i snuć czarnych wizji, ale my też musimy dbać o swój interes, bo nikt o nas nie zadba, według zasady: umiesz liczyć, licz na siebie - zauważa prezes PGE Ekstraligi.
Może w FIM i BSI przyjdzie opamiętanie, jeśli zawodnicy się postawią i powiedzą, że aby pojechać w SoN i GP muszą zarobić w Polsce. Bo warunki można dyktować, jak się za coś płaci. Jeśli federacja podniesie stawki, wówczas będzie mogła wyznaczać terminy, nie oglądając się na nic i na nikogo. W obecnej sytuacji jest to jednak mocno nieprzyzwoite.
Warto dodać, że w normalnej sytuacji wszystko regulowały sloty, każda liga, ale i też federacja, miały swój dzień tygodnia na organizowanie imprez. Teraz jednak nie da się niczego oprzeć na slotach. - Mogą one zależeć od wielu czynników, które w danym kraju mogą być zgoła odmienne. Na przykład w Danii do sierpnia włącznie ma obowiązywać zakaz imprez masowych, zatem zwolni się środa do tego czasu jako dzień pierwszeństwa dla ligi duńskiej - kwituje Stępniewski, a my dodajmy tylko, że SoN zaplanowano dwa razy na piątek, a więc na polski dzień.
Czytaj także:
Żużlowcy mają gigantyczne długi u tunerów i w sklepach z częściami
Prezes Sparty nas zainspirował. Dziadostwo przestało być trendy