Wszystko wskazuje na to, że tegoroczny cykl Grand Prix w najlepszym wypadku odbędzie się w mocno okrojonej formule. Na razie odwoływane są pojedyncze zawody, ale w kuluarach mówi się, że za chwilę BSI będzie zmuszone do zorganizowania 3-4 rund wyłącznie w Polsce. Istnieje bowiem zagrożenie, że najlepsi zawodnicy na świecie będą jeździć tylko w naszym kraju.
Pada więc pytanie o przyszłość dyscypliny. Za chwilę może się okazać, że profesjonalny żużel jest uprawiany tylko w Polsce. To oczywiście bardzo pesymistyczny scenariusz, ale zarazem realny. Nikt przecież nie daje gwarancji, że w Szwecji, Danii czy Wielkiej Brytanii sezon ligowy w tym roku ruszy.
- Ale trzeba jakoś ratować tę dyscyplinę - zaznacza ekspert Canal+, Wojciech Dankiewicz. - Akurat Grand Prix to myślę, że się obroni. Przecież kiedyś mieliśmy turnieje jednodniowe i też było dobrze. Nie widzę problemu, aby tegoroczne rundy odbyły się na stadionach w Polsce, które są na najwyższym poziomie infrastrukturalnym. Ważne, aby przynajmniej te cztery rundy się odbyły - podkreśla.
Ekspert wyklucza przy okazji opcję jednodniowego finału. Jego zdaniem to znacznie gorszy pomysł niż kilka rund w Polsce. Powód? Przede wszystkim ryzyko wyłonienia przypadkowego mistrza.
- Jednodniowy finał? Chyba nie za bardzo. Kiedyś to funkcjonowało, ale był inny system. Zawodnicy przechodzili przez sito eliminacji, więc każdy miał szansę się dostać. Dlatego podkreślam raz jeszcze, że cztery rundy w Polsce pomogą w sposób sprawiedliwy wyłonić mistrza świata. Nie będzie przypadku - kończy Wojciech Dankiewicz.
CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Nicki Pedersen nie zamierza startować w PGE Ekstralidze. "Nie można mi zabronić powrotu do domu"
CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. 1 maja otwiera się okno. Wiemy, komu grozi zawieszenie w PGE Ekstralidze
ZOBACZ WIDEO: Kolejni sportowcy nie chcą trenować w COS-ach. Minister sportu komentuje: Uważam, że część dyscyplin może trenować w domu