- Nie chodzi mi o pieniądze, ale o rodzinę - powiedział Nicki Pedersen, który jako jeden z pierwszych obcokrajowców sprzeciwił się podpisaniu aneksy na starty w PGE Ekstralidze. Duńczykowi można wierzyć w połowie. Gdyby pieniądze były znacznie większe, to może przeprowadziłby się na te kilka miesięcy do Grudziądza. Za parę drobnych robić tego nie będzie.
PGE Ekstraliga nie dała zawodnikom wyboru. Jeśli obcokrajowcy chcą jeździć w najlepszej lidze świata, muszą w maju przyjechać do Polski, poddać się 14-dniowej kwarantannie, a następnie nie mogą opuszczać granic kraju aż do końca sezonu. Chyba że po drodze zwalczymy koronawirusa i przestanie on być takim zagrożeniem.
Jak zauważył Pedersen, "każdego potraktowano to samo". Tymczasem sytuacja każdego obcokrajowca jest inna. Ktoś jest singlem, ktoś i tak mieszka z rodziną w Polsce, ktoś ma małe dzieci i nie wyobraża sobie życia bez nich. Nie każdy może tak łatwo rzucić wszystko, spakować się i wybrać się na kilka miesięcy do naszego kraju.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
Nie dziwi, że akurat Pedersen jako pierwszy się zbuntował, bo jeśli ktoś śledzi Duńczyka w social mediach, to wie jak ważne są dla niego dzieci. Z pierwszego związku posiada syna i córkę. Jego obecna partnerka również ma dziecko. Jeszcze w czwartek Pedersen chwalił się jak jego syn jeździ na małym motocyklu. Duńczyk zapewne nie chce stracić tak radosnych chwil ze swoją pociechą, a dojdzie do tego w przypadku skoszarowania w Polsce.
Jeśli popatrzymy na składy PGE Ekstraligi, łatwo wytypować żużlowców, którzy nie mają jakichkolwiek problemów z tym, by pozostać w Polsce przez kilka miesięcy. Leon Madsen żyje w związku z Polką i w trakcie sezonu więcej przebywa w Wejherowie i Częstochowie niż w Danii. Fredrik Lindgren pomieszkuje ze świeżo upieczoną małżonką w Hiszpanii, więc przeniesienie się do Polski na pewien okres nie stanowi dla niego kłopotu.
Pewne obawy można było mieć, co do Jasona Doyle'a, ale ten w piątek podpisał aneks z Eltrox Włókniarza Częstochowa. Australijczyk żyje w szczęśliwym związku, więc jego partnerka najpewniej spakuje się w maju do Polski.
"W tych trudnych czasach musimy współpracować i czeka nas naprawdę trudne pół roku. Z dala od domu w Wielkiej Brytanii, bo muszę w przyszłym tygodniu poddać się 14-dniowej kwarantannie w Polsce. Mam nadzieję, że restrykcje zostaną poluzowane później i będziemy mogli wrócić do podróżowania po świecie" - ogłosił Doyle na Instagramie w piątkowy wieczór.
Bardzo rodzinny tryb życia prowadzą też Grigorij Łaguta czy Niels Kristian Iversen. Ten pierwszy już powiedział "tak" Motorowi Lublin. Co zrobi Duńczyk? Tego jeszcze nie wiadomo. Trudno sobie jednak wyobrazić, by jego małżonka i kilkuletnia córeczka zostały same na kilka miesięcy.
Gdy ruszy PGE Ekstraliga, Vaclav Milik będzie świeżo upieczonym ojcem. Ktoś powie Czechowi, że ma nie oglądać swojej pociechy przez pierwsze miesiące? Nie widzieć z bliska jak dorasta, nie wspierać matki przy obowiązkach rodzicielskich? Bo trudno sobie wyobrazić scenariusz, w którym partnerka zawodnika ROW-u Rybnik przeprowadza się z malutkim dzieckiem na kilka miesięcy do Polski. Takich problemów zupełnie nie ma za to Siergiej Łogaczow, który już zadeklarował, że będzie chciał jak najszybciej przyjechać do Rybnika.
Kluby, w przypadku skoszarowania, załatwiają żużlowcom mieszkania czy hotele. Razem z nimi mogą też przybyć członkowie rodzin, ale to też nie rozwiązuje problemu. Wystarczy, że któryś z żużlowców ma dziecko w wieku szkolnym. Co wtedy? Szkoła z TVP?
Czytaj także:
Plan Wilków nie wypali. eWinner 1. Liga bez Krosna
Leon Madsen dogadał się z Eltrox Włókniarzem