Poluzowanie przepisów dotyczących przekraczania granic (brak kwarantanny dla osób przemieszczających się w celach zawodowych, zarobkowych itd.) nie zmienia sytuacji zagranicznych żużlowców startujących w PGE Ekstralidze. Choć na granicach z Niemcami, Czechami, Słowacją, Litwą, Danią i Szwecją będzie teraz łatwiej podróżować, od działaczy spółki zarządzającej rozgrywkami najlepszej ligi świata słyszymy, że do 12 czerwca będą oni obowiązkowo skoszarowani w Polsce.
PGE Ekstraliga chce mieć pewność, że zarówno przygotowania, jak i sama inauguracja ligi przebiegną bez zakłóceń, dlatego 8 maja żużlowcy zagraniczni mają przyjechać do Polski i poddać się obowiązkowej 14-dniowej kwarantannie. Potem będą mieli oni wykonane testy na koronawirusa (podobnie, jak wszystkie inne osoby, które będą pracowały przy obsłudze spotkań). Kolejnym etapem mają być sparingi, wreszcie 12 czerwca start rozgrywek.
W międzyczasie PGE Ekstraliga wystąpi o precyzyjną interpretację przepisów, które weszły w życie 4 maja. Nikt nie ma w tej chwili 100-procentowej pewności, że dotyczą one żużlowców. Jeśli politycy powiedzą, że tak jest, wówczas zawodnicy zagraniczni nie będą musieli przebywać w Polsce do planowanego na październik końca rozgrywek.
Gdyby interpretacja okazała się korzystna dla żużlowców, rozwiązałoby to jeden poważny problem. Przypomnijmy, że teraz jest tak, iż aneksy do kontraktów na jazdę w PGE Ekstralidze mogą podpisywać wyłącznie ci zawodnicy, którzy nie mają umów w innych ligach. Na dokładkę federacje brytyjska, szwedzka i duńska nie chcą dać swoim zawodnikom zgody na starty w Polsce. Chodzi o tych, którzy mają kontrakty w rodzimych ligach.
Czytaj także:
Sądny dzień Drabika. Wsteczne TUE, czy proces w POLADA?
Zakażenie w żużlu praktycznie niemożliwe
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony