Głos byłego prezesa Stali Gorzów jest w tej dyskusji zaskakujący. Do tej pory wszyscy mówili, że Szwedzi, Duńczycy i Anglicy popełniali błąd, bo przez ich upór zawodnicy mogli zostać pozbawieni możliwości zarobku w Polsce. Zmora zwraca jednak uwagę na zupełnie inną kwestię, która została pominięta w całej dyskusji. - Paradoksalnie reakcje międzynarodowych federacji mogły być zbawienne dla całej dyscypliny. Skutkiem byłoby wzmocnienie przede wszystkim ligi szwedzkiej - tłumaczy nam Ireneusz Maciej Zmora.
- Jeśli Polacy lub inni klasowi zawodnicy nie pojechaliby do Szwecji, to tamta liga straciłaby wiele nazwisk i byłaby zmuszona do szukania nowych. A wtedy szansę otrzymaliby młodzi Szwedzi lub Duńczycy. Dzięki temu mogliśmy poznać żużlowców, którzy w normalnych realiach nigdy by się nam nie objawili - podkreśla.
Zmora zauważa, że światowy żużel już dawno stał się cyrkiem objazdowym. Wąska grupa zawodników objeżdża całą Europę i blokuje miejsca młodym żużlowcom. Rozwiązania, które mogła wymusić pandemia koronawirusa, były w pewnym sensie dla dyscypliny szansą.
ZOBACZ WIDEO: Skoczkowie mogą zarobić mniej. "Z tym się trzeba liczyć"
- Dziś żużel poprzez możliwość startu zawodników w wielu ligach zjada własny ogon. Im większa liczba żużlowców jeżdżących w różnych ligach, tym mniejsza potrzeba szkolenia nowych zawodników. Dotyczy to przede wszystkim Szwecji. Gdyby doszło do blokady i żużlowcy musieliby wybierać, to doprowadzilibyśmy do wielu ruchów kadrowych i wymusili szkolenie. Nie ma lepszych okoliczności do odkrywania talentów. Wielu młodych chłopaków ze Szwecji i Danii od dawna kończy przedwcześnie kariery. Nie otrzymują szans i nie mogą się przebić. Teraz mogło być inaczej. Podobnie jest z młodymi polskimi zawodnikami, którzy również kończą przedwcześnie przygodę z żużlem. Warto przypomnieć przypadek Jansona Doyla, który debiutował w Ekstralidze dopiero w wieku 30 lat. To pokazuje, że nie zawsze talent uwidacznia się w wieku nastu lat - zauważa były prezes Stali.
Rzecz w tym, że prawdopodobnie skończy się na spekulacjach. W poniedziałek środowisko żużlowe obiegła informacja, że sportowcy będą mogli przekraczać swobodnie granice w celach zarobkowych, choć oficjalnego potwierdzenia tej informacji ze strony PGE Ekstraligi jeszcze nie ma.
- Wtedy wszystko wskazuje na to, że zobaczymy komplet drużyn w pełnych składach. Faktycznie obowiązkowe "skoszarowanie" dla zawodników zagranicznych i perspektywa blisko półrocznej rozłąki z najbliższymi mogła być przeszkodą. Za to renegocjacje kontraktów, które są negocjowane indywidualnie z zawodnikami, mimo iż są trudne, to powinny w 100 proc. zakończyć się sukcesem. Z jednej strony to bardzo dobra informacja, bo unikniemy wielu konfliktów, trudnych decyzji i przypadkowych składów w walce o tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Z drugiej strony zjadanie własnego ogona będzie trwało w najlepsze - podsumowuje.
Zobacz także:
Rafael Wojciechowski: Mogę stracić to, co budowałem 20 lat
Menedżer Wiktora Lamparta mówi, że jeden mechanik na zawodnika to za mało