Pod koniec maja wraca piłkarska PKO Ekstraklasa, 12 czerwca startuje żużlowa PGE Ekstraliga. Obu lig ma dotyczyć zaostrzony reżim sanitarny. W przypadku żużlowców, którzy mają kaski, gogle i kombinezony, o ewentualne zakażenie będzie trudno. Bardziej narażeni są piłkarze, którzy przecież nie będą biegali w maseczkach.
Jednak o ile w przypadku sportowców można założyć, że poradzą sobie z wirusem, gdyby się zakazili, o tyle problem może być z ludźmi starszymi, a tacy w obsłudze imprez będą. Nie można wykluczyć, że znajdą się też osoby, u których występują tzw. choroby przewlekłe, czyli te, które w zderzeniu z koronawirusem powodują poważne komplikacje czy nawet śmierć.
- Gdyby założyć, że sportowcy i cała obsługa takiego meczu zachowa środki bezpieczeństwa takie jak w szpitalu, czyli będzie miała przyłbice, maseczki, rękawiczki, będzie przestrzegała zasad higieny i trzymała dystans dwóch metrów, to ryzyko zakażenia minimalizujemy - mówi doktor nauk medycznych i senator Agnieszka Gorgoń-Komor, która konsultowała kiedyś m.in. piłkarzy Podbeskidzia Bielsko-Biała. - Wiadomo jednak, że w sporcie, w trakcie zawodów, nie da się tego wszystkiego zrobić. To oczywiście może być groźne dla tych osób, które są starsze lub chore.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Podkreśla jednak, że nie ma też "co szaleć". - Jestem przeciwna, by zamykać tych ludzi w domach. Każda z nich musi indywidualnie podjąć decyzję, czy chce zaryzykować i pracować przy organizacji meczu. Większość tych ludzi, jak chodzi o sport, robi pewne rzeczy z pasji. Jeśli im to zabierzemy, to oni za chwilę wpadną w depresję i wylądują u innego lekarza.
Zdaniem pani kardiolog należałoby jednak wszystkim osobom, które chcą być w personelu organizującym mecze żużlowe i piłkarskie, zrobić solidne badania profilaktyczne. - Wystarczyłoby echo serca, EKG, badanie ciśnienia i wywiad. Ewentualnie jeszcze badanie poziomu cukru we krwi, bo to też wpływa na odporność. Zebranie tych wyników pozwoliłoby określić, które osoby są w grupie ryzyka.
Nasza rozmówczyni nie widzi jednak powodów, by badania były podstawą do selekcji i odrzucenia tych, którym to może zaszkodzić. - Mielibyśmy solidne dane. Dalej jednak uważam, że nie powinniśmy na ich podstawie wykluczać, lecz jedynie uświadamiać. Znam ludzi. Nie raz miałam pacjentów, którzy wręcz prosili, żeby pozwolić im coś robić, wrócić do pracy, bo dzięki temu żyje im się lepiej, bo w firmie rywalizacja i muszą tam być - komentuje pani Gorgoń-Komor.
- Poza wszystkim to nie jest tak, że określimy sobie jakiś wiek, powyżej którego nie wpuszczamy nikogo do piłki i żużla w dobie koronawirusa. Za płotem mam lekarza, który poza wiekiem nie miał żadnych czynników, a jednak zachorował na koronawirusa. Nie można powiedzieć, że jak masz powyżej 55 lat, to lepiej, żebyś został w domu. Ta choroba ma bardzo indywidualny przebieg.
Swoją drogą, gdyby chciało się stosować kryteria wykluczające, należałoby zastąpić mężczyzn kobietami. - Mężczyźni ze względu na chromosom Y są bardziej narażeni. Idąc dalej, musielibyśmy też wyłączyć osoby z chorobami krążenia, z niewydolnością serca, z nadciśnieniem. Tyle że w Polsce co drugi człowiek ma różne choroby układu krążenia. Na początku byłam zwolennikiem izolacji, ale nie możemy wiecznie siedzieć w domu i nic nie robić - zauważa senator.
- Zakazy są dobre na krótką metę. Nie można się zamknąć w domu i siedzieć w nim przez długi czas. Trzeba dbać o higienę osobistą, uważać na to, czego się dotyka, wymieniać rękawiczki i tak dalej. Chronić oczy, nos i gardło. W sporcie są pieniądze, więc ci, którzy będą organizować rozgrywki, powinni o wszystko zadbać. Być może trzeba kupić lampy UV, żeby odkażać kombinezony, pewnie trzeba się postarać o ozonator do pomieszczeń. Dodatkowe testy na koronawirusa w trakcie sezonu też by się przydały. Zwłaszcza że dziś człowiek może być ujemny, a jutro może mieć wirusa. Dla rozgrywek sportowych, tak jak i wszędzie indziej, największym zagrożeniem będą bezobjawowi - mówi Gorgoń-Komor.
- Poza wszystkim nie dajmy się zwariować. Co 100 lat są takie epidemie, które w sposób naturalny selekcjonują ludzkość. I nie da się określić scenariusza, kiedy sobie z tym poradzimy i kiedy to wszystko się skończy. W Stanach, choć mają bogatą medycynę i wielkie fundusze, nie potrafią sobie z tym poradzić. Lekarze mają bowiem wpływ na nasze zdrowie w 10, 15 procentach. Dlatego wracajmy do normalności i dajmy każdemu wybór. Jeśli chcą podjąć pracę z ryzykiem, to zgódźmy się na to.
Senator podkreśla, że gdybyśmy w Polsce czekali na to, aż będziemy mieli pełną kontrolę, musielibyśmy długo czekać.
Czytaj także:
Zagraniczne gwiazdy zaczynają kwarantannę w Polsce
Zmarzlik: Czekam na moment, w którym zaspokoję głód jazdy